poniedziałek, 7 grudnia 2009

My December

This is my december  This is my time of the year  This is my december  This is all so clear

To jest mój Grudzień, mój wspaniały i magiczny czas. W tym roku jeszcze bardziej czekałem na ten miesiąc niż zwykle. Po pierwsze i raz jeszcze pierwsze, bo pierwszy raz przypadło nam zorganizować coś od siebie - przedstawienie, koncert, cokolwiek, żeby tylko ten wieczór nie był nudnym wieczorem przed telewizorem. Dalej dla tego, że uwielbiam roraty, choć dobija mnie wizja, że są codziennie o 6:00. Ale czego się nie robi dla bycia bliżej Boga? Już mieszkamy "pod jednym dachem". Wielkimi krokami zbliżają się już święta - w marketach wyrosło pełno zielonych drzewek, nad ulicami wiszą mieniące się różnymi kolorami girlandy lampek i zieleni, chodnik nawet wydaje się nabierać, przesiąkać świąteczną atmosferą. Już za kilka chwil zaczniemy budować szopkę w kościele - wielką, jak na franciszkanów przystało. A potem pojadę do domu na święta. Ostatni raz spędzę święta w domu, bo za rok już nie będzie takiej okazji, a dalej najpewniej już też nie. Wrócę do Zabrza z nadzieją, że przywita mnie delikatny pocałunek płatków śniegu na policzkach, obejmie mnie zapach pierników i spędzimy te święta razem. I zobaczę kilka znajomych, uśmiechniętych twarzy i wszystko będzie pięknie, razem zaśpiewamy kolędy. A potem powiem, że mam urodziny i że spędzę je na Górce wśród przyjaciół i będzie dalej wspaniale. I aż po nowy rok będę na Górce i tam spędzę kolejnego sylwestra i rok rozpocznę mszą w bazylice a później wzniesiemy toast kubkiem mleka!

Tak, to jest mój Grudzień, jak wspaniale, że już jest... Do zobaczenia!

sobota, 5 grudnia 2009

Ziom

Raz jeszcze wspomnę o Adwentowych Dniach Skupienia na Górce... Od tego czasu towarzyszy mi zabawny breloczek w postaci franciszkanina a’la skate. Zabawny, uśmiechnięty, brązowy i z kapturem na głowie. Pochodzi z Krakowa, od kapucynów, jednak nie mam pojęcia jak wpadli na pomysł zrobienia tego małego gadgetu. Jest niesamowicie zabawny a przy tym trzeba przyznać, że przemyślnie wykonany. Z Krakowa przywędrował do Gliwic, a stamtąd na Górkę, gdzie podarowała mi go jedna z moich RMFowych „sióstr”. Dziękuję :)

czwartek, 3 grudnia 2009

Wschód

Poranek na Górze św. Anny

"Każdy wschód słońca Ciebie zapowiada, nie pozwól nam przespać poranka..."

Dla tych, którzy byli i niekoniecznie widzieli ten piękny wschód słońca w niedzielny poranek, niekoniecznie ze mną rozmawiali, uśmiechali się... dla wszystkich

wtorek, 1 grudnia 2009

Turnau w pudle

"Faktycznie, byłem zamknięty w pudle - ale na szczęście nie w tym więziennym! Do tego pudła trafią tysiące osób, jeśli tylko zechcą. Tym samym staną się członkami swoistej PACZKI. Mowa tutaj oczywiście o SZLACHETNEJ PACZCE! Zaangażowanie Grzegorza Turnaua jest związane ze spotem telewizyjnym dla SZLACHETNEJ PACZKI, w którym wychodzi z pudła. W akcję zaangażował się bezinteresownie. Pobudki mojego uczestnictwa są proste: robię to, by udowodnić, że każdy - nawet wrażliwy artysta - nadaje się do pomagania innym! Dałem się zamknąć w PACZCE, żeby zachęcić do niesienia pomocy, czyli do wyboru jednej z tysiąca rodzin w Polsce i przygotowania właśnie dla niej prezentu, który zaspokoi ich potrzeby. Dziś jest to możliwe, bo dzięki SZLACHETNEJ PACZCE znam marzenia tych ludzi. Krakowski artysta podkreśla, że jeszcze nigdy skuteczne pomaganie nie było tak proste: Wchodzę na stronę, wybieram rodzinę i już mogę poznać jej potrzeby, by pojechać na zakupy - tylko tyle wystarczy, by podarować komuś radosne święta. Wziąć udział w akcji można w bardzo prosty sposób. Turnau wyjaśnił jak pomóc potrzebującym. Chciałem pokazać, że powinniśmy się dzielić tym, co mamy najlepszego - nie opróżniać swojej szafy z niepotrzebnych rzeczy, ale zrobić coś wartościowego, co ma szanse zmienić życie innych, dać im siłę i nadzieję. Wyszedłem z pudła - ale zostałem w PACZCE! Zachęcam wszystkich do wybierania rodzin i pakowania dla nich świątecznych prezentów! Zachęcam wszystkich, aby przyłączyli się do SZLACHETNEJ PACZKI! Grzegorz Turnau był też pasażerem POCIĄGU DO POMAGANIA IC, który wyruszył dziś z Warszawy do Krakowa – swoim koncertem w POCIĄGU artysta promował akcję, by chęcią niesienia skutecznej pomocy zaraziła się cała Polska! Konferencja prasowa na Dworcu Centralnym w Warszawie oficjalnie ujawniła szczegóły dotyczące zaangażowania Grzegorza Turnaua w AKCJĘ. Obecni byli na niej między innymi ludzie, którzy swoją pracą umożliwili postanie spotu SZLACHETNEJ PACZKI: pracownicy agencji OPUS B i OTO FILM, za sprawą których spot został wyprodukowany. – Paczka łączy w sobie dwie fantastyczne cechy, pomaga, namawia, organizuje happeningi, a równocześnie ma wszystko skrupulatnie obmyślone, zanalizowane. Jest to połączenie marketingu wysokich lotów z naprawdę szczerą chęcią pomagania, konkretnym potrzebującym w konkretny sposób – mówi Gabriela Mikołajczyk, producent spotu z OTO FILM. – Taka filozofia działania przekonała mnie od razu. Postanowiliśmy zaangażować się w przedsięwzięcie. – Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę wspólnie z księdzem zmuszać wybitnego artystę do kulenia się w kartonowym pudle – a wszystko to w szczytnym celu – przypuszczalnie popukałbym się w czoło. To chyba właśnie nazywa się cudem. – podsumowuje Kuba Janicki – Creative Director, Opus B. Wszystko po to, by każda z ponad 5 tysięcy rodzin potrzebujących, objętych akcją SZLACHETNA PACZKA znalazła swoich darczyńców. Baza zawierająca dane o rodzinach otwarta będzie między 22 listopada a 10 grudnia. Wtedy darczyńcy, przygotowując dla rodzin dotkniętych biedą paczki świąteczne, mają szansę podarować im wiarę w ludzi oraz radosne święta. Wejdź na www.szlachetnapaczka.pl i zobacz, jak możesz pomóc! Baza rodzin potrzebujących otwarta będzie od 22 listopada do 10 grudnia – wybierz jedną z nich i przygotuj skuteczną pomoc. Tak wiele zależy od Ciebie!" Źródło: http://www.turnau.com.pl/

wtorek, 17 listopada 2009

Pusty dom

„Pusty dom” – ten nietypowy film oglądaliśmy na ostatnich zajęciach z J. Polskiego. Wschodnie klimaty, w których powstał ów obraz zapowiadał coś niezwykłego, jednak całość zaskoczyła mnie w każdym calu. Fabuła, podobno oparta na faktach, opowiada historię młodzieńca, który łamiąc wszelkie stereotypy i przywiązania żyje z włamań do domów. Jednak to nie takie zwykłe włamanie, gdzie wszystko co cenne znika. Pod nieobecność właścicieli nasz bohater zwyczajnie korzysta z domu, naprawia zepsute urządzenia, pierze ręcznie ubrania, sprząta i gotuje, po czym po jednej nocy wychodzi by ruszyć w dalszą drogę. Jego losy jednak się komplikują, gdy zostaje niejako przyłapany. Dale nic już nie opowiem, bo tylko bym zepsuł wam całą zabawę. Dodam tylko, że w trakcie całego filmu nie zawiązuje się właściwie ani jeden dialog, a słowa, które padają, są niesamowicie dokładnie wyważonym minimum i maksimum za razem. Produkcja pokazuje w ten sposób wiele tradycji i bogactwa, które gdzieś zgubiliśmy w naszej codziennej gonitwie za złotymi pieniążkami, które i tak w efekcie szczęścia nie dają. Kto z nas zwraca dziś uwagę na to, co mówi? A może wystarczą tylko dwa słowa zamiast tysiąca zdań, jeden gest za miliony wyrazów. Może czasem do szczęścia wystarczy nam obecność innej osoby, czy zwyczajne wyspanie się w spokoju? Zobacz i pomyśl, nic nie mów, tylko bądź prawdziwy, bądź sobą, tylko bądź...

niedziela, 15 listopada 2009

myśli nieuczesane

Strasznie długo nic nie pisałem, a zdarzeń było sporo. Zacznę więc od tego, że zakrystia nadal pozostaje pod moją władzą i przez to cierpię na chroniczny brak czasu na cokolwiek, a już zwłaszcza na pisanie na blogu. Nie mniej chciałbym się pochwalić w tym miejscu, że prowadzę również bloga naszego postulatu zakonnego: http://postulanci2009.blogspot.com. Jednak patrząc tak na kalendarz na ścianie, to poza miesiącem przepracowanym w zakrystii nie mogę się poszczycić niczym szczególnym. Kilka wykładów, udany wypad na Śnieżnik ze współbraćmi i tyle. I po 2 miesiącach w końcu byłem w domu. Dokładnie po dwóch, choć powód tej wizyty w Zabrzu nie był zbyt ciekawy i wesoły, ale mniejsza o to. Dwa miesiące, a moja dzielnica niesamowicie się zmieniła. A co będzie za rok, dwa, osiem...? Tempus fugit, a mnie pozostaje tylko krzyknąć „Alleluja i do przodu”, bo cóż więcej? Chyba już nie wrócę, nie mam nawet do czego... Zepsułem kilka relacji, dotychczas doczekałem się tylko jednego listu, kilku wiadomości... Oto dlaczego – nie mam już chyba do kogo wracać, a już tym bardziej nie mam po co... Zaczynam powoli gromadzić swoje wszystko nic tu, w klasztorze, w moim nowym domu i jakoś niechętnie myślę, że mogłoby być inaczej. Jedynie tęskno mi za „Górką”, choć i tam wiele się pozmieniało, wiele znajomości, zajęć i klimatów. Wybrałem takie życie. Dlaczego? Czym jest powołanie, czym jest właśnie to specyficzne powołanie? Nie wiem... Pewnie dopiero tam, po drugiej stronie tafli śmierci zobaczymy, poczujemy to wszystko, zaleją nas uczucia jakich nie znamy tu na ziemi i zrozumiemy na tyle, by już więcej nie pytać...

piątek, 30 października 2009

"Przyjacielu, chcę zostać z Tobą Przy Tobie chcę być I nie trzeba, byś mówił coś Wystarczy byś był Bo nie ma większej miłości niż ta Gdy ktoś życie oddaje bym ja mógł żyć Chcę być z Tobą, gdy jest mi dobrze I gdy jest mi źle. Przyjacielu, oddaję Ci w darze Dziś serce swe."

Ech, tak w kółko słuchałem tego... Wystarczy, byś była, Przyjacielu...

A zdjęcia takie o. Nudziłem się ostatnio nieco i tęskniłem, włóczyłem...

niedziela, 25 października 2009

Bezkrólewie

Od tygodnia tkwię w tym samym punkcie... Pewnie nie wiecie o co chodzi, więc już opowiadam: Tydzień temu o. Magister i br. Wice-magister wyjechali sobie na rekolekcje dla wychowawców. Jako, że br. Wice-magister na co dzień pełni w naszym klasztorze posługę kościelnego, ktoś Go musiał zastąpić. Z braku kadry "brązowych" w klasztorze na mnie przypadł ten zaszczyt, ten "krzyż". Wszystko niby pięknie, bo nie raz się tym zajmowałem, jednak... no właśnie! Tu jest nieco więcej mszy i ogólnie: trzeba już po piątej otwierać kościół, przygotować wszystko szybko i lecieć na modlitwy, dalej msza, szybkie śniadanie i druga msza. Tak wygląda plan optymistyczny. Jednak ludzie zwykli żyć w pośpiechu, podobnie i nasi parafianie: śpieszno im było na święto Wszystkich Zmarłych, więc poumierało sobie ich kilkoro. Na dodatek FZŚ miał rekolekcje, grupa modlitewna odmawiała wszystkie tajemnice różańca, do wspólnoty chrześcijan przez chrzest dołączyła piątka ślicznych maluchów, a dziś była msza dla głucho-niemych. Krótko mówiąc "chrzest bojowy". Nie raz dane mi było spędzić 6 mszy dziennie w zakrystii - tak jakby przez cały tydzień była niedziela. Niby wiele w tym radości z tak wielkiej bliskości tych wszystkich tajemnic naszej wiary, bliskości Boga, jednak ludzki zmęczenie czasem wygrywa i odbiera chęci do dalszego życia. Czego się już nauczyłem? Pokora, pokora i jeszcze raz pokora, to lekcja z życia w zakrystii. Oby do czwartku, oby wtedy to się skończyło, obym miał jeszcze siły... No cóż, czasem człowiek musi się wyżalić... Bezkrólewie w zakrystii, a może moje królestwo? Optymistycznie więc na koniec zdjęcie pięknej Nysy, z przechadzki tydzień temu, kiedy to ostatni raz widziałem niebo za murami.
Miłość nie chce niczego w zamian...

poniedziałek, 19 października 2009

Myśli niepoukładane

Bo wszystkim w życiu się układa, tylko nie zawsze chcemy by układało się "po Bożemu" i gdy już tak się po układa nie zawsze chcemy w tym doszukać się sensu radości...

"kochać nie znaczy pożądać" - cytat z wykładów

"Tylko w niebie radość będzie bez chmur" - św. Teresa z Lisieux Dlaczego nie każdy ma tyle samo, dlaczego nie jesteśmy równi? Wyobraź sobie dwie szklanki: małą i dużą. Obie napełnij w swej wyobraźni wodą po sam brzeg. Która jest bardziej pełna? Obie są wypełnione po brzeg, każda na tyle, na ile jest w stanie pomieścić. Tak samo i my, ludzie, tak samo w nas Łaska Boża...

Leszek Długosz - Dzień w kolorze śliwkowym  Po czerni jeżyny Po liściu kaliny - Jesień, jesień już Po ciszy na stawie Po krzyku żurawi - Jesień, jesień już Po astrach, po ostach To widać, to proste że - Jesień, jesień już I po tym że wcześniej Noc ciągnie ze zmierzchem - Jesień, jesień już Po pustym już polu Po pełnej stodole - Jesień, jesień już Strachowi na wróble Już nad czym sie trudzić? - Jesień, jesień już I po tym że w górze Wiatr wróży kałuże, tak - Jesień, jesień już I po tym że przecież Jak zwykle, po lecie - Jesień, jesień już Ach, ten dzień w kolorze śliwkowym! - Berberysu i głogu ma smak... Stawia drzewom pieczątki - Żeby było w porządku Że już pora Że trzeba iść spać... A my tak - po kieliszku, po troszeczku Popijamy calutki ten dzień - Próbujemy nalewki Z dzikiej róży, z porzeczki Żeby sprawdzić - czy zima To wypić się da?... - To się w głowie nie mieści Że tak szumi szeleści Tak bliziutko, o krok, prawie tuż Głębokimi rzekami, pachnącymi szuwarami Idzie jesień I prosto w nasz próg... - Ale co tam! przecież taka jesień złota Nie jest zła! - Ale co tam! Przecież taka jesień złota Niechaj trwa...

sobota, 10 października 2009

Włosy

No cóż... ściąłem je... Przez o. Magistra poniekąd, poniekąd przez współbraci... o. Magister stwierdził, ze teraz "staro wyglądam"... Fakt. Teraz tęsknię za loczkami, za długimi włosami, nawet jeśli nie wyglądały najlepiej, były niepraktyczne i trudne w utrzymaniu, mimo wszystko... i pewnie mimo wszystko już nie będę miał dłuższych włosów... Czego bym nie zrobił dla zakonu i Boga? Nie wiem...

wtorek, 6 października 2009

Tak sobie żyję...

Nauczyłem się tylko cicho szeptać słowa modlitwy, tak, by tylko On usłyszał i już prawie nic nie mówić, bo po co? Czyny świadczą bardziej niż słowa...

Mój dom...

"Każdy wschód słońca Ciebie zapowiada"

 

Wczoraj, jadąc ze szkoły...

"Piękne są góry i lasy I róże zawsze ciekawe Lecz z wszystkich cudów natury Jedynie poważam trawę..."

piątek, 2 października 2009

środa, 30 września 2009

Przychodzi mi do głowy tylko cytat z piosenki:

"Jesień trwa - rdzawych liści czas, Kaloszy, peleryny i mgły Jesień trwa - szpetnej aury czas Pod płaszcze się pcha, wyziębia nam serca wiatr"

niedziela, 27 września 2009

Jesień

Jesień idzie, nie ma na to rady... Wędrując po naszym klasztornym ogrodzie z aparatem zrobiłem kilka zdjęć tak myśląc sobie o tym, że już niedługo nastanie zima, jakiej jeszcze nie widziałem, bo tu, w górach wszystko jest inne... To dziwne budzić się co dnia i zamiast słońca za oknem widzieć mgłę... 

czwartek, 24 września 2009

Cukier

Chyba ze mną źle. Zaczynam słodzić po 5 łyżeczek cukru... Zaczyna mi doskwierać tęsknota za wszystkimi bliskimi, zaczyna mi brakować waszych głosów, każdego słowa a jeszcze bardziej milczenia. Waszej zwykłej obecności na wyciągnięcie ręki. Brak wszystkiego. Czy wytrwam? Nie wiem, odkąd przyjechałem mam coraz więcej wątpliwości...

Kubek (zwany przez domowników "wiadrem") przesłodzonej herbaty

wtorek, 22 września 2009

Żyję

Minął już okrągły tydzień odkąd tu jestem. Poniedziałek, tydzień temu spakowałem wszystkie swoje niezbędne rzeczy, bez komputera, i przyjechałem do Kłodzka, zapukałem do furty klasztoru Ojców Franciszkanów prowincji św. Jadwigi. Jestem postulantem, od piątku już tak bardzo oficjalnie, poprzez podpisanie umowy z klasztorem. Codzienna pobudka o 5:30, modlitwy, msza, śniadanie, nauka/praca, modlitwy, obiad, nauka/praca, modlitwy, nieco czasu dla siebie, wspólna rekreacja i modlitwy na koniec dnia, to w skrócie mój dzień. Można się przyzwyczaić, naprawdę. Karmią niesamowicie dobrze, niczego poza internetem mi nie brakuje. Właściwie internetu tez mi nie brakuje. Możemy czasem korzystać. I mam czas i sposobność na pisanie listów, a naprawdę to lubię :)  Przz pierwsze dni prowadził naszą sześcioosobową grupę "nowych" o. Zacheusz, prowadzący dla nas rekolekcje, służący słowem, uśmiechem i sakramentami. W piątek "szef wszystkich szefów", o. prowincjał Wacław przyjął nas do wspólnoty byśmy odtąd byli już braćmi. Sobote spędziliśmy na pieszej pielgrzymce do Wambierzyc, gdzie braliśmy później udział we wspólnym obiedzie z współbraćmi, koncercie, przedstawieniu Teatru A o św. Franciszku i drodze krzyżowej, którą zwieńczyła iluminacja bazyliki. Wkrótce napiszę coś więcej, gdy najdzie mnie ochota i gdy będzie co pisać, bo właściwie teraz brak jakieś inspiracji. Wciąż jeszcze szukam swojego miejsca i układam to wszystko w swojej główce...
Ikona Krzyża z San Damiano - przed takim tyle łask otrzymał św. Franciszek. Chcę iść w Jego ślady powtarzając każdego dnia:
Wielbimy Cię, Najświętszy Panie Jezu Chryste, tu i we wszystkich kościołach Twoich, które są na całym świecie i wysławiamy Cię, że przez krzyż Twój święty odkupiłeś świat.

niedziela, 13 września 2009

Św. Anna

Udało się, byłem wczoraj na Górze św. Anny na obchodach Kalwaryjskich! Klimat niezastąpiony i nie do opisania, szkoda tylko, że z większością osób teraz przez bardzo długi czas się nie zobaczymy... Oby do ADSów :)

Leniwy poranek na stacji w Zabrzu. Niema to jak spóźnione, zatłoczone pociągi pośpieszne...

 

Odremontowana już z zewnątrz bazylika, nocą pięknie podświetlona. Boczna brama prowadząca na Rajski Plac zwieńczona erbem zakonu Franciszkańskiego.

Wieczorne Nabożeństwo ze świecami. Przewodniczył bp. Gliwicki Gerard, natomiast potwornie długą, blisko godzinną homilię wygłosił bp. Opolski Andrzej.

Na koniec moje glany - widać że strudzone xD A w tle piękna, złota jesień i mnóstwo kurzu :)

piątek, 11 września 2009

September

Przypomniała mi się wczoraj piosenka Green Day'a - Wake Me Up When September Ends (Dziękuję AŁ :* ). I oto zdjęcia z wrześniowej włóczęgi po mojej nieco już jesiennej dzielnicy.

Ścieżyna między ul. Lipową i Łąkową, po prawej, za niewidocznym tu potokiem, wzgórze grodziska. Najdawniejsze dzieje Mikulczyc toną w mrokach niepamięci, a pierwszy zachowany dokument, w którym pojawia się nazwa tej starej osady pochodzi dopiero z 1306 roku. Nie odwołując się do żywych dotąd miejscowych legend, choć i w nich może tkwić ziarenko prawdy, wiemy skądinąd, iż Mikulczyce istniały już od co najmniej od XII stulecia. Świadkiem tamtych czasów, co potwierdziły badania archeologiczne, jest właśnie to, dobrze zachowane grodzisko obronne. Ciekawe co znaczy dobrze? Taka górka porośnięta drzewami, choć może archeologowie znaleźli tam coś więcej...

"Wędrówki kocie" - mamy wiele wspólnego z moim nowym, kocim przyjacielem

Ścieżka rowerowa, tutaj pokrywająca się z czerwonym szlakiem "Husarii Polskiej". Niestety tylko miejscami ścieżka jest dobrze oznakowana, a jej lokalizacja jest dość szokująca, żeby nie powiedzieć nieco bezsensowna. Można by ją połączyć z tą między Mikulczycami a Rokitnicą, ale to niestety nie leży w mojej gestii.

Potok Mikulczycki, do którego chwilę wcześniej wpada potok Rokitnicki. Wcale nie tak brudny jak mogłoby się wydawać. Swego czasu w ramach jakiegoś projektu badaliśmy jakość wody i okazała się zdatna do picia po przegotowaniu, więc chyba nie jest tak źle?

Na pierwszym planie typowa dla jesieni łąka, powoli brązowiejące drzewa i domy, tutaj z ulicy Ratuszowej z wierzą ratuszu na ostatnim planie. Budowa ratusza została zakończona w 1902r. Z tej też okazji została wydana seria pamiątkowych pocztówek. Ratusz spełniał swoją funkcję aż do 1 Kwietnia 1951 roku, kiedy to Mikulczyce włączono do Zabrza a ratusz przekształcono w siedzibę służby zdrowia, którą pełni po dziś dzień...

czwartek, 10 września 2009

tragedia!

Nastała wielka tragedia i mroczne chwile w moim życiu. Najważniejszy sprzęt podłączony do mojego kompa, czasem ważniejszy od samego kompa, nawalił. Moje ukochane 5.1, moje jedyne źródło przyzwoitego dźwięku dziś brutalnie przerwało odsłuch piosenki Michaela Jacksona - Black or White ciszą. Cisza, jaka nastąpiła, była niczym oklaski na stojąco. A mnie taka nagła, niespodziewana i nieuzasadniona cisza mocno denerwuje. Bez namysłu chwyciłem po śrubokręt i mimo solidnej obrony i uporowi armii dziesięciu śrub, otwarłem źródło niegdyś hałasu a dziś już tylko ciszy. A cóż w środku? Poza ogromną ilością kleju nie stwierdziłem żadnych nieprawidłowości. Niestety, sprzęt nadal milczy, a ja nie bardzo mam pojęcie co z tym fantem zrobić. Ja bez muzyki w pokoju? Cóż... mam tymczasowe coś emitujące dźwięki zbliżone do tych, jakie powinny brzmieć z sygnału komputer-głośnik. Ale ja się nie poddam, jutro drugie starcie. Lutownica już czeka!

A niżej wnętrze, niegdyś pełne muzyki i przyjemnego, delikatnego i głębokiego basu, dziś ciche jak głaz na Łysej Górze...

Santo Subito!

16 października o godz. 19.00 na specjalny koncert „Santo Subito!” Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” im. Stanisława Hadyny w hołdzie Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II.

„Santo subito!” (Natychmiast święty!) to okrzyk, jaki wznosili wierni po śmierci Jana Pawła II, prosząc o jego rychłą kanonizację. Zespół „Śląsk”, z okazji przypadającej w ubiegłym roku 30. rocznicy objęcia pontyfikatu przez Karola Wojtyłę, przygotował koncert pod tym właśnie tytułem. Jego premiera odbyła się dzień po 88. rocznicy urodzin Jana Pawła II i w miesiąc przed 25. rocznicą pobytu papieża w Katowicach.

środa, 9 września 2009

Mars

Tego wieczoru zwyczajnie brak mi słów by opisać jak się czuję. Niby najedzony, ale to nie to, motyle w brzuchu… Tęsknię za tym jednym uczuciem do jednej osoby. Chyba zwyczajnie nie było mi dane znaleźć tej jedynej, bo takiej nie ma, bo nie mnie pisana taka przyszłość. Za pięć dni postulat. Jak ten czas potwornie szybko mija. Niesamowite, jeszcze pamiętam jakbym wczoraj podjął tą decyzję, miał rozmowę z wice prowincjałem, później ten list i niewypowiedziana radość, rozmowa z prowincjałem na Święcie Młodzieży i… i ponad miesiąc wakacji minął jak jeden dzień, przybyło tylko wątpliwości. Panie, czy Ty chcesz tego, czy tylko ja sobie coś ubzdurałem?

Co to ma wspólnego ze zdjęciem? Bo czuję się, jakbym był gdzieś tam na Marsie i szukał życia, szukał odpowiedzi na moje pytanie. „Podobno tam jest życie” – podobno gdzieś jest odpowiedź na pytania…

Gitarra

"Se Controversion Per La Saferle Etro Gitarra"

Gitara – instrument muzyczny z grupy strunowych szarpanych z pudłem rezonansowym, gryfem i progami na podstrunnicy. Przeważnie ma 6 strun, lecz można spotkać również gitary z 4, 5, 7, 8, 10 oraz 12 strunami. Instrument ten odgrywa ważną rolę w muzyce bluesowej, country, flamenco, rockowej oraz w wielu formach popu.             Gitary są wykonywane i naprawiane przez lutników, a obecnie w coraz większym stopniu maszynowo, jednak najlepszej jakości instrumenty są nadal wykonywane ręcznie bądź z dużym udziałem człowieka.

            Zawsze myślałem, że gdy już będę mieć gitarę, to będzie ona stała gdzieś w koncie pokoju i sięgać będę po nią co najwyżej raz w tygodniu. Jednak nie, sięgam po nią każdego dnia, by kiedyś móc z dumą powiedzieć, że coś potrafię na niej zagrać. Uczę się chyba wytrwale... 

wtorek, 8 września 2009

Wstaje świt czy zapada zmrok?

Carrantuohill i Robert Kasprzycki - Dziwnie tak Znalazła mnie, kiedy miałem dość Zwabił Ją słodki wódki smak Wstawał świt czy zapadł zmrok? Zimna mgła osaczyła nas Jak podły ściek cuchnie stary dok Kiedyś, wiem, skończę właśnie w nim Ale dziś nasza jest ta noc Będę pił, już nie mam sił Portu szmer, kusi syren głos Mewek szept, kotów dziki wrzask Wiosna ich odmieniła los Wszawy bar znów przygarnął nas Dziwnie tak księżyc - kumpel lśni  Chciałbym tak na kielicha wpaść Całuj mnie, całuj z całych sił! Usta Twe mają wiosny smak Wstaje świt czy zapada zmrok? Znika czas, znika port i mgła Niezły band za piwo tutaj gra Tylko dla Nas... "Dirty Old Town" 
Jakoś naszło mnie na poniekąd zmiany, kilka drobiazgów na blogu, ale i wspominanie. To kolejna piosenka, która zawsze będzie mi się kojarzyć z pewną Złotowłosą postacią. Mieliśmy się wybrać na Carrantuohilla z Robertem Kasprzyckim, gdy byli w Zabrzu, w DMiT... Pamiętasz? Ja pamiętam, pamiętam jak koszmarnie drogie były wtedy bilety... nie pojechaliśmy... dziś bardzo żałuję, że nie spędziłem z Tobą tego wieczoru właśnie tam, słuchając tej piosenki. Całuj mnie, całuj z całych sił, usta Twe mają wiosny smak... dziś nadal tego pragnę, ale to już tylko moje pragnienia, moje marzenia, że to, co nie wróci już nigdy jednak zmieni zdanie...
Wstaje świt czy zapada zmrok? Znika czas...
...będę pił, już nie mam sił...

18 til I Die

Bryan Adams, R.J. Lange - 18 til I Die
"Wanna be young - the rest of my life  Never say no - try anything twice Til the angels come - and ask me to fly Gonna be 18 til I die - 18 til I die"
Za Bryanem Adamsem mogę jedynie zaśpiewać... Chciałbym mieć 16-18 lat. Zakochać się znów i nie dbać jeszcze o swoją przyszłość. A tak, każda moja miłość nieszczęśliwa ze względu na ten głupi wiek... i nic już tego nie zmieni. Cóż, wybrałem inną drogę, teraz będę nią kroczył. Módlcie się, by to był dobry wybór, bym nie zbłądził i nie zwątpił.

Dziwny jest ten świat _opowieści Niemen

Dziwny jest ten świat _opowieści Niemen 26 września 2009 r. o godz. 18:00

Janusz Radek jest artystą, który bardzo chętnie mierzy się z klasyką polskiej rozrywki. W repertuarze ma już piosenki, które śpiewała Ewa Demarczyk, a tym razem zaprezentuje zabrzańskiej publiczności piosenki Czesława Niemena. „Dziwny Ten Świat” to karkołomne wyzwanie - zarówno ze względu na trudność wokalną piosenek nieżyjącego już artysty, jak i z powodu aury, która go otacza. Zamiarem Radka nie jest jednak chęć zmierzenia się z tym wielkim Artystą. Janusz Radek zmierzy się jedynie z kultowymi piosenkami, które do polskiego panteonu sławy wprowadził Czesław Niemen. - Zdecydowałem się na skonstruowanie programu „Dziwny Ten Świat” i zaśpiewanie piosenek z repertuaru Czesława Niemena, bo dostrzegam zbieżność w pojmowaniu sceny, piosenki, kreowaniu osobowości scenicznej z moimi założeniami artystycznymi. Chcę zwrócić uwagę publiczności na wartość nieprzemijalną w piosenkach, które są przebojowe a zarazem niebanalne – mówi Janusz Radek. „Dziwny Ten Świat” to piosenkami opowiedziana historia naszej wspólnej, niezależnej wrażliwości. To znakomite utwory, które dzięki swojej różnorodności stylistycznej zawierają prawie całą historię polskiej muzyki rozrywkowej. Jednocześnie sposób narracji między piosenkami oraz zestawienie tematyczne związane jest ściśle z kolejnymi etapami fascynacji Czesława Niemena muzyką, ale również z tym wszystkim, co kreowało upodobania Polaków w sferze słuchania piosenek. „Dziwny Ten Świat” to historia o wspólnej zabawie i o miłości wyrażonej w sposób subtelny. To zarazem historia o postrzeganiu świata i o interesowaniu się czymś więcej niż tylko sobą, o czerpaniu radości z bycia wśród ludzi…

Janusz Radek zaśpiewa piosenki z repertuaru Czesława Niemena, w towarzystwie trzydziestoosobowej orkiestry pod dyrekcją Tomasza Filipczaka.

Więcej informacji na http://www.dmit.com.pl/

poniedziałek, 7 września 2009

Winda siódma

Robert Kasprzycki - Winda VII Idę przez opuszczony park tak gorzko pachnie świt  Powiedz jak długo możesz trwać melodio która brzmisz   O czym mam śpiewać kiedy nikt nie słyszy sensu słów  Dokąd mam iść gdy sensu brak  Żegnam cię miasto twoje łzy na bruku lekko lśnią    Nie mogłem odejść kiedy ty trzymałaś moją dłoń    Zielone liście które czas zamienił w szary deszcz Krótkiego filmu pierwszy kadr tak nieskończony jest Idę przez ciemność i już nikt nie rozpozna mnie Biegną po śniegu krótkie dni i noce ciągną się Pod moją skórą płynie czas jak rzeki ciemny nurt Melodia cicho wsiąka w brzask Czemu tak cicho wołasz mnie stoję w świetle gwiazd I czemu oddech tak się rwie wolniej płynie czas Czarnym pociągiem w czarny las z chorągiewką snów Znowu pojadę jeszcze raz by znaleźć ciebie znów Miasto które mnie ocali piekło przyjdzie pod mój dom Las wygląda jeszcze czarniej czarne ognie znów się śnią Kiedy będę musiał odejść kiedy przyjdzie na mnie czas W dół pojadę windą w dół pojadę windą Oni wiedzieli że to mnie zabrała cała cały świat Zimną pobudką gdzieś na dnie bo pierwszy śnieg już spadł Sekretna miłość której brak bo słów zabrakło nam Tak dawno tak daleko stąd

Poniżej mój nabytek, książko-płyta Roberta Kasprzyckiego, na której znaleźć można również powyższą piosenkę. Gorąco polecam wszystkim miłośnikom poezji zarówno na papierze, jak i tej śpiewanej. 

Tego posta i piosenkę chciałbym zadedykować Agacie Ł. Dziękuję Ci za wszystko, dziękuję za herbatki, wspólne włóczenie się po Domu Pielgrzyma, spotkania RMFu, Twój cichy śpiew i cudowną grę na gitarze, Twoje słowa w smsach i te bardziej dosłowne, za Siódmą Windę którą dla Ciebie chciałbym się nauczyć zagrać, sobotnią pamiątkę i za to, że jesteś kochana, za to, że jesteś... :)