czwartek, 30 maja 2013

Bądź jak Jezus

Prawdę mówiąc nie przejąłem się nazbyt, gdy Konrad jakiś czas temu zadzwonił i powiedział "stary, będzie koncert, przyjeżdżaj". Jeśli jednak on coś rekomenduje, na pewno nie będzie to słabe, bez namysłu więc zanotowałem w kalendarzu: czwartkowe popołudnie koncert w Mysłowicach. Dopiero później dotarło do mnie na co się piszę...

sobota, 18 maja 2013

Komary everywhere!

Gdy człowiek z pracy do domu na weekend się spieszy, na pewno nie zdąży zgodnie z planem. Podobnie i ja - wyszedłem z pracy później, niż zakładał plan, przez co uciekł mi autobus, który miał mnie zabrać do Tarnowskich Gór. Nie ma jednak tego złego, jak się okazało, bo Johnny i Kubush też złapali opóźnienie na trasie i nie zdążyliby zgarnąć mnie z dworca bez zbędnej gonitwy z czasem. Swoją drogą Ci dwaj wariaci już od rana ganiali po lesie i uzbierało im się już ponad 20 kilometrów, a przed nami jeszcze niemal dziesięć było. 

piątek, 10 maja 2013

Pomarańczowa rewolucja bibliotekarzy

Raz w roku, w ramach przedłużonego świętowania "Dnia Bibliotekarza", który wypada dokładnie ósmego maja, odbywa się ogólnopolska, szalona akcja "Odjazdowy Bibliotekarz". Dla tych, którzy nie mieli przyjemności uczestniczyć w pierwszej edycji już śpieszę z wyjaśnieniem, że bibliotekarze gdzieś w Polsce wpadli na pokręcony pomysł, by wyjść spomiędzy pachnących papierem i kurzem półek i regałów na zewnątrz i przewietrzyć swoje osowiałe umysły. A że rower nadaje się do tego najlepiej, pomysł sam się wymyślił i tak powstało ekstremalne połączenie bibliotekarz-rowerzysta.

środa, 1 maja 2013

Jest czas

Pół przytomny zmęczeniem z dnia poprzedniego zwlokłem się z łóżka o nieprzyzwoicie wczesnej porze, by doprowadzić się do stanu używalności, wchłonąć szybkie śniadanie i zarzucić na plecy plecak z ekwipunkiem - tak, po dniu na rowerze przyszedł czas rozprostować nogi na górskich szlakach i przekonać się, co jest bardziej męczące. Plan aktywnego wypoczynku po wczorajszym, kwietniowym prologu, dziś wskakuje na właściwe tory majowego weekendu, który przywitał nas całonocną ulewą i poranną mżawką dającą nadzieję na pogodny dzień - cóż za naiwna nadzieja.