środa, 6 sierpnia 2014

Urząd Pracy - rozwiane wątpliwości


Od dłuższego czasu jestem nieszczęśliwym, statystycznym, polskim bezrobotnym. To wątpliwy powód do dumy, staram się więc czym prędzej ów niefortunny stan rzeczy zmienić. Pytam więc znajomych, afiszuję się z poszukiwaniem pracy w internecie, rozsyłam swoje CV na prawo i lewo, załączę je nawet znów na końcu niniejszego wpisu. W całej tej desperacji postanowiłem też udać się do Powiatowego Urzędu Pracy w Zabrzu, o czym zresztą już pisałem. Dziś nadszedł czas na kolejne starcie.
Jedynym plusem w PUP'ie jest teraz jego nowa lokalizacja. Nowe wnętrza, układ pokoi i wciąż jeszcze krzątający się przy ostatnich pracach wykończeniowych robotnicy. To wszystko jednak nie zmieniło na lepsze pracy instytucji, która dzielnie i bezmyślnie realizuje nowy ministerialny program pomocy bezrobotnym. Pierwszy raz wchodzę do nowego budynku i dzięki pomiętych, skserowanych kartkach, które zawieszono w kilku miejscach, wiem przynajmniej gdzie trafić bez zakłócania spokoju w punkcie informacji.
Do swojego osobistego (za każdym razem innego) doradcy trafiam szczęśliwie bez kolejki. Trafiam na stażystkę, więc rozmowę w zasadzie prowadzę i tak z jej doświadczoną koleżanką. W dużym skrócie, co zresztą napisałem na twitterze (i wywołało ciekawą dyskusję): znajdź sobie pracę i przyjdź się nam pochwalić. Otrzymałem też dwa bardzo atrakcyjne, postkomunistyczne relikty: bon (sic!) na staż i szkolenie. Tak, BON. Na szczęście nie parsknąłem śmiechem. Szkoda, że bon nie został jeszcze stylowo przygotowany przez grafika na zmurszałym papierze, a jest jedynie kartką formatu a4 z całą listą obostrzeń. Tu znów w skrócie: znajdź sobie pracodawcę, który zatrudni Cię po odbyciu stażu, lub szkolenia. I oczywiście Urząd może nie przyznać Ci dofinansowania gdyby stwierdził, że jednak nie ma na to pieniędzy. Żeby było zabawniej, nie mogę też starać się o realizację rzeczonego bonu w którymkolwiek z zawodów, w których już pracowałem.
Tak więc funkcjonuje Urząd Pracy w naszym pięknym kraju. Dodam, że nie oczekiwałem, jak mi zarzucono, że znajdę w Urzędzie pracę marzeń. Liczyłem, że znajdę tam oferty pracy, a zatrudniany za również i moje podatki urzędniczka pomoże mi przebrnąć przez te właśnie ogłoszenia, lub zaproponuje konkretne szkolenia, czy staż - w końcu w jakimś celu wszystkie moje dane są wklepane do ich systemu. Tymczasem musiałem się zobowiązać, że w ciągu 180 dni sam będę aktywnie poszukiwał pracy, podczas gdy na stronie PUP'u widnieją jedynie ogłoszenia w stylu "rzeźnik, 5 lat doświadczenia", lub "grafik z orzeczoną niepełnosprawnością". Chyba odetnę sobie rękę, bo oczywiście stażu w "marketing, nawet miałbym blisko" nie dostanę - już takie doświadczenie mam.
Wracam zatem do dzwonienia, wertowania serwisów z ofertami pracy i w ogóle szeroko zakrojonych poszukiwań robiąc sobie czasem przerwę na rower, by nie zwariować. A może zostanę politykiem i moją pierwszą inicjatywą będzie zmiana nazwy Urzędu Pracy na Lista Bezrobotnych? Chyba jednak pora na rower. A gdyby ktoś z Was miał na oku jakąś ofertę, lub sam szukał (Grafika, Marketing, PR, SM, IT, itp.) - będę wdzięczny za wszelkie sygnały.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Śmiało, zostaw komentarz :)