niedziela, 14 czerwca 2015

Mate.O kwartet i gościnnie Natalia Niemen

Gliwice, obok Palmiarni scena, a na niej krząta się grupa muzyków dostrajając swoje instrumenty i próbując mikrofony. Po chwili jednak znikają za sceną, między drzewami, wśród parkowych alejek. Żar leje się z nieba, więc z przyjemnością siadam w cieniu obserwując tą krzątaninę i zerkając na zegarek - o 15:00 powinni zacząć, mamy więc czas. Mate.O - w końcu usłyszę na żywo.

Dzisiejszy koncert jest jedną z atrakcji zaplanowanych na zakończenie marszu "Nie wstydzę się Jezusa". W Polsce niestety wciąż pokutuje stereotyp chrześcijan jako grupy zamroczonej nie wiadomo czym i śpiewającą w kółku z gitarą nudne piosenki, lub w drugą stronę, jęczącą średniowieczne chorały. Tymczasem tacy ludzie jak Mateusz Oręba pokazują, że potrafimy się bawić przy naprawdę dobrze zaaranżowanej muzyce i znakomitych tekstach, które powinny trafić nie tylko w gusta mniej, lub bardziej wierzących. 
Koncert - uwielbienie otwarły utwory z serii "wszyscy znamy i śpiewamy". Faktycznie, publika, która chwilę temu kroczyła w marszu, teraz raźno śpiewała mącąc parkowy spokój. Fantastyczne uczucie porównywalnym ze zlotem fanów jakiegoś popularnego zespołu - każdy nie tylko zna tekst, ale i śpiewa go razem z artystą. Dalej były już utwory z ostatniego, akustycznego wydawnictwa w nie mniej akustycznym wydaniu. Wszystko zaśpiewane i zagrane z prawdziwą werwą i okraszone osobistymi opowieściami z życia. Właściwie jako jedną z tych osobistych historii można było zaliczyć również pojawienie się na scenie w roli gościa żony Mateusza Otręby - Natalii Niemen. Małżeństwo muzyków zaśpiewało razem między innymi utwór  Boba Dylana - Musisz komuś służyć. Później zaśpiewała solo sama Natalia Niemen podsumowując niejako koncert utworem Czesława Niemena - Jednego serca. Aż ciarki przechodziły po plecach słysząc ten głos tak podobny do głosu ojca, a jednak bardzo różny i indywidualny. Ale to temat na koncert Pani Natalii, bo dziś była gościem i bardzo mocno to podkreślała, w przeciwieństwie do organizatorów, którzy uporczywie wysuwali jej znane nazwisko na pierwszy plan... To jednak nie zmienia faktu, że koncert, choć krótki, był absolutnie znakomity i na najwyższym, muzycznym poziomie.
Na koniec oczywiście udałem się złapać artystów i tu bardzo pozytywne zaskoczenie, gdy Pani Natalia okazała się mnie pamiętać. Porozmawiałem też chwilę z jej małżonkiem, jednak krople życiodajnego deszczu w ten upalny dzień  przyśpieszyły nasze ewakuacje do swoich samochodów w obawie przed burza. A ja na koniec zostawiam Was tradycyjnie ze skromną galerią.










Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Śmiało, zostaw komentarz :)