niedziela, 19 lipca 2015

Sztuka wielu perspektyw

Ostatni raz w muzeum byłem, wstyd się przyznać, dobre 10 lat temu. Było to we Włoszech, więc nie zrozumiałem z tamtejszej wystawy zupełnie nic, a jakby tego było mało, sama w sobie ekspozycja była potwornie nudna. Dziś nudno miało nie być. Czteroosobowa ekipa reprezentująca Zabrze postanowiła skorzystać zaproszenia na darmowe zwiedzanie nowo otwartego gmachu Muzeum Śląskiego na terenie dawnej kopalni "Katowice".

Na początek może więc szczypta informacji o tej bezkompromisowej inwestycji pokazującej, że i u nas, na Śląsku, potrafimy budować z rozmachem i według najnowszych, ogólnoświatowych trendów. To, co widzimy na powierzchni, to czubek góry lodowej, jaką stał się ukryty, w dużej mierze pod ziemią, kompleks Muzeum Śląskiego. Zaprojektowana przez austriacką pracownię Riegler Riewe Architekten przestrzeń skrywa się bowiem 14 metrów pod ziemią, a widoczne na powierzchni przeszklone boksy zapewniają podziemiu dostęp światła słonecznego. Dzięki temu krajobrazu nie zdominowała kolejna, wielka bryła, a ocalała po Kopalni Węgla Kamiennego "Katowice" zabudowa wraz z górującą nad nią wieżą szybową pozostaje ogólnodostępna i widoczna niemal z każdej strony miasta. 
Papierowe motyle - skrzydła wprawiał w ruch każdy podmuch powietrza. Efektowne.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od kondygnacji P-4. Znajdują się tutaj ekspozycje czasowe oraz stałe: 
- Centrum Scenografii Polskiej
- Laboratorium przestrzeni teatralnych - przeszłość w teraźniejszości,
- Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów,
- i niedostępna jeszcze Galeria śląskiej sztuki sakralnej.
W tej właśnie kolejności postanowiliśmy podziwiać gromadzone przez lata eksponaty, które w końcu doczekały się swojej przestrzeni wystawienniczej. Pierwsze, co nas uderzyło, to zapach niczym... w sklepie meblowym. Czego można się było jednak spodziewać po zupełnie nowym budynku? Kolejną denerwującą nas nieco rzeczą był sposób prezentowania eksponatów: ogromne, białe pudła z płyt, choć były źródłem "drewnianego" zapachu, nie mąciły wystroju. Inaczej jednak odebraliśmy konstrukcje okalające kolekcję teatralnych eksponatów i kostiumów. Siatki, choć zapewne bardzo praktyczne, przywodziły nam na myśl boksy pamiętane ze szkolnych szatni. A może to właśnie miały nam przypomnieć? Trudno ocenić, nie wnikając więc skierowaliśmy nasze kroki ku najciekawszej części, czyli historii Górnego Śląska. To był najmocniejszy punkt wystawy.

Wiele perspektyw, wiele kształtów, dużo symetrii - ogromna przestrzeń wydawała się jednak dość... pusta.
Multimedia dla najmłodszych i panoramiczny quiz dla starszych - ile obiektów odgadniecie?
Światło historii. Właściwie światełko, bo wokół panował półmrok. Weszliśmy przez drzwi kopalni "Katowice" by poczuć się jak prawdziwy górnik i z marką w dłoni zwiedzać kolejną część wystawy - choć póki co marek niestety jeszcze przy wejściu nie było. Przywitała nas fantastycznie odtworzona kopalniana szatnia z łańcuchami, a nawet prawdziwymi płytkami na ścianach i podłodze. I to jest to! Prawdziwy, umorusany i strudzony pracą Śląsk - pomyślałem. Dalej Muzeum poczęstowało nas ogromną porcją historii z całego regionu. Trzeba by sporo czasu, by dokładnie wszystko przejść i zbadać, przeczytać i posłuchać - po polsku, lub niemiecku, angielsku, czy po noszemu, czyli po śląsku. Ogromny plus za to ostatnie, bo śląsko gotka w takim miejscu to wręcz element obowiązkowy. Sam zresztą często powtarzam za Horstem Bienekiem, że tragedia Górnoślązaka polega na tym, że nie jest on ani Polakiem ani Niemcem, ale własnie Górnoślązakiem, i że w każdym wypadku robi mu się krzywdę, gdy zalicza się go do Polski albo do Niemiec.
Tak to wyglądało. Bród i nieobecny smród oraz wilgoć.
O najdawniejszych dziejach Śląska w multimedialnej bibliotece tuż obok znanego z dwudziestosłotówki Cieszyna.
Dalsza wędrówka labiryntem wspomnień Śląskiej Ziemi wiedzie nas oczyma zarówno arystokracji, jak i prostego chłopa. Znamienite rody, multimedialne pocztówki na barokowym tarasie i zarysowane symbolicznie przestrzenie wręcz zapierają dech, choć już za rogiem słychać, że na to piękno trzeba będzie zapracować ciężką pracą wielu rąk ujarzmiając siły natury. Przechodzimy przez zatrzymaną niczym na zdjęciu hutę, gdzie tylko ślad płynnej stali pulsuje własnym światłem. W toczące się tryby machiny wplątuje się jednak polityka, a wybuch wojny i propagandowe slogany zagłuszają krzyk pokrzywdzonych ludzi, którzy z dnia na dzień zostali pozbawieni swojej tożsamości, ojczyzny i prawa do godnego życia. 
Huta. Rozgrzana do białości stal dająca setkom ludzi pracę.
Wypalona mapa, wałki propagandy, krzyki i zacierająca się granica przebiegająca przez środek ludzkich tragedii.
Najbardziej jednak przeraziła mnie cisza, jaka nagle nastała. Zniknęła wojna, krzyki i granica. Nastała Polska i typowo polskie problemy. Strajki, niezadowolenie, betonowa szarość bloków i nagłe wyobcowanie ludzi, którzy epizod temu razem biegali na tym samym placu przy familoku, a później ramię w ramię walczyli o wolność, o Śląsk. Historia najnowsza, mimo naszego młodego jeszcze wieku tak dobrze nam znana. Rozpoznajemy niemal każdy przedmiot z ekspozycji, tylko nie ludzi, którzy stali się dla siebie nawzajem obcy. Opuszczamy labirynt wiedząc, że to, co jest teraz, to historia pisana już przez nas samych. Wejście na wyższą kondygnacje staje się niemal podróżą ku pełnej nadziei, lepszej przyszłości.
Na kondygnacji P-2 wkraczamy w Galerię sztuki polskiej od 1800 do 1945 roku,  Galerię sztuki polskiej po 1945 roku i Galerię plastyki nieprofesjonalnej. I choć rozpoznajemy bez wahania Witkacego po samym tylko stylu i zachwycamy się typowym dla śląska malarstwem prymitywistycznym, czujemy niepokojące niezrozumienie dla współczesności. Może to zwykłe zmęczenie, a może nie dorośliśmy do rozumienia prawdziwej Sztuki pisanej z dużej litery. Koniec końców jednak chcielibyśmy, żeby bliższy był nam Śląsk przedstawiony na obrazach, niż ten na niższym poziomie. Spokojny, odrobinę sielankowy, zajęty swoimi sprawami, trzymający się w przyjacielskiej "kupie". 
Czy było warto? Tak, bo wystawy zmusiły nas do myślenia, do zastanowienia się "co teraz". Bez kontrowersji, bez zachęcania do burzliwych debat i kłótni. To był Śląsk. Nasz, prawdziwy i bez próby zaszufladkowania go, zakatalogowania po którejkolwiek stronie granicy, w żadnym konkretnym ustroju, czy partii. Śląsk, który od zawsze w znoju pracy chciał żyć godnie, w spokoju i równowadze, nad wszystko ceniąc ludzkie życie, rodzinne wartości i przyjacielskie więzy.
Pewnie zaraz stąd zniknę. Ale przynajmniej swoim życiem zostawię trwalszy ślad, niż ten napisany kredą

2 komentarze :

  1. My będziemy musieli przyjechać do Muzeum jeszcze raz, bo spędzeniu 4 godzin na ekspozycji historycznej zabrakło nam już sił na poprzednie poziomy :)

    Poziom P-4 jest świetny. Dużo się dowiedzieliśmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam też brakowało ostatnio sił na poziom P-2. Ale do 4.08.2015 zwiedzanie jest jeszcze za darmo, może się więc uda jeszcze raz wybrać i doczytać to, co przeoczyliśmy :)

      Usuń

Śmiało, zostaw komentarz :)