środa, 14 września 2016

Muzeum Wsi Lubelskiej

Wsi spokojna, wsi wesoła - chciałoby się rzec już po przekroczeniu progu tego specyficznego muzeum na skraju Lublina. Już po pierwszych krokach wiemy, że to miejsce przypadnie nam do gustu - malownicze ścieżki, domostwa zatopione w zieleni, biegające zwierzęta i obsługa, która w roboczych strojach krząta się tu i ówdzie niczym mieszkańcy przeniesieni z przeszłości do współczesności. Wszystko żyło, tętniło i zapraszało do zanurzenia się w historię, jaką ma tutaj do opowiedzenia nawet najmniejszy kamyk.



Park podzielony jest na 7 obszarów prezentujących różne rejony, epoki oraz warstwy społeczne. My zaczynamy wędrówkę od wiejskich, sielankowych klimatów. Chaty kryte strzechą, kozy, konie i gęsi oraz niesamowite wnętrza wyglądające tak, jakby chłopi właśnie wyszli w pole, które zresztą tuż obok widać. Są tu też liczne zabudowania gospodarcze i sprzęty, którymi niegdyś się posługiwano. Świetną sprawą jest tu także możliwość oglądania pokazów orki za pomocą konia czy... zbierania kapusty. Wszystko to oczywiście dodatkowe atrakcje, warto więc wcześniej sprawdzić co zaplanowało Muzeum.


Im dalej, tym bardziej współczesna zabudowa na nas czeka. Wszystko jednak jest piękne, czyste i pasujące do siebie oraz wykonane z wielkim kunsztem. Siadamy więc na tarasie przestronnej kawiarni, która zapewne w sezonie oferuje zimne lody, jak głosi mała tabliczka. Zacieniona ławeczka jest świetnym miejscem do obserwowania okolicy i podziwiania z jaką pieczołowitością został odtworzony duch minionych epok - w okienkach małe szybki trzyma świeży jeszcze kit, drewniane elementy posiadają piękne zdobienia, a produkty na półkach poukładane są z aptekarską precyzją.


Idąc dalej przenosimy się niejako coraz bliżej współczesności. W urzędzie pocztowym znajdujemy już aparat telefoniczny, a w sąsiednich warsztatach wiszą pierwsze lampy. Można tu zajrzeć między innymi do dawnego zakładu fryzjerskiego, sklepu z ceramiką, garnkami, tytoniem, warsztatu szewskiego czy mieszkania ówczesnego kupca z żydowskiej dzielnicy, bowiem to właśnie ta grupa społeczna najlepiej radziła sobie w kupieckim świecie.


Po takiej dawce historii, którą niektórzy mają jeszcze szansę pamiętać, przychodzi czas na coś dla ducha. Na skraju skansenu trafiamy na dwa obiekty kultu religijnego: rzymskokatolicki zespół sakralny z kościołem z Matczyna oraz plebanią z Żeszczynki oraz cerkiew greckokatolicką z Tarnoszyna. Tu kolejny raz trzeba pochwalić, że te obiekty nie tylko stoją, ale są także użytkowane zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem i można znaleźć sobie harmonogram wszystkich nabożeństw oraz wziąć w nich udział. To z pewnością będzie niesamowite przeżycie dla ducha i duszy, bowiem wnętrza zapewniają naprawdę niesamowity klimat. 


W centrum muzeum ulokowano obszar o tematyce dworskiej. W jego sercu znajduje się XVIII-wieczny dwór z Żyrzyna z wnętrzem poświęconym średniozamożnemu ziemiaństwu. Jego otoczenie stanowi zaś  malowniczy ogród z klimatycznymi alejkami, rzeźbionymi ławeczkami i przyciętymi w zdobne figury drzewami. Tutaj znów usiedliśmy na chwilę żeby nacieszyć się panującą wokół atmosferą i wiejskim klimatem podziwiając przy okazji pracę pań, które dbały o tutejsze róże. Przez chwilę zamarzył się nam nawet taki pałacyk, gustowna suknia i modny frak. Romantycznie i aż nazbyt nierealnie.


Kolejny przystanek fundujemy sobie w budynku karczemnym. Tutaj można już w klimatycznym wnętrzu nie tylko się zatrzymać, by uciec przed palącym słońcem, ale także żeby coś zjeść, czy czegoś się napić. We wnętrzach zgrabnie wkomponowano współczesne lodówki i inne akcesoria wymagane przez sanepid, obok epokowych mebli i przedmiotów. Zresztą przeszłość stykała się tu ze współczesnością także w menu oraz dzięki obsłudze w epokowych fartuszkach. Zamówiona przez nas kawa to kolejny kontrast, bowiem mleczko w zgrabnym dzbaneczku uzupełnił cukier we współczesnych saszetkach i jednorazowe kubeczki. Koniec końców jednak klimat bardzo nam się spodobał i spędziliśmy przy kawie kilka dłuższych chwil z szerokimi uśmiechami na twarzach.

Na końcu trasy czekała na nas mała wystawa fotograficzna i sklepik ze stylowymi pamiątkami. Zachwytom nie było końca nawet, gdy postanowiliśmy na przekór na chwilę usiąść i udawać, że się nam nudzi (o efekty nudzenia się lepiej nie pytajcie). Mogę więc na koniec z czystym sumieniem polecić wszystkim miłośnikom bliższej i dalszej historii, a także miłującym spokój i przyrodę to właśnie miejsce. Jest gdzie spacerować, gdzie usiąść. Wokół jest mnóstwo wspaniałych i ciekawych obiektów, przedmiotów, przyrody i zwierząt, których obecność dopełniają krzątający się pracownicy.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Śmiało, zostaw komentarz :)