niedziela, 30 października 2016

Józef Skrzek - Requiem 170 m pod ziemią

Koncert 320 metrów pod ziemią? W Zabrzu nikogo już nie zaskakuje, że można zjechać górniczą szolą i uczestniczyć nie tylko w koncertach, ale także spektaklach, czy... świątecznej Eucharystii. W przeddzień uroczystości Wszystkich Świętych pod ziemią odbyć się mógł jednak jedynie koncert, który ściągałby nasze myśli w stronę tych, którzy odeszli. I tak na poziomie 170 metrów rozbrzmiały dostojne organy w towarzystwie niesamowitego minimooga. Msza św. i "Requiem" Józefa Skrzeka w kaplicy św. Barbary na Kopalni Guido w Zabrzu. Ciarki na plecach.

Józef Skrzek urodził się 2 lipca 1948 w Siemianowicach Śląskich-Michałkowicach. Jest wybitnym multiinstrumentalistom, wokalistom i kompozytorem. W dzieciństwie pobierał lekcje gry na fortepianie kończąc w 1967 roku Średnią Szkołę Muzyczną w Katowicach. Jego dwie przygody z wielkimi zespołami zaczęła współpraca u progu lat '70 z Breakoutem, który wspomagał grając na pianinie, gitarze basowej oraz śpiewając. Wraz z zespołem nagrał płytę 70a, jednak po kłótni z Józefem Hajdaszem,opuścił zespół w grudniu 1970. Rok później powstała słynna grupa Silesian Blues Band, w której poza nim grali Apostolis Anthimos (gitara) i Jerzy Piotrowski (perkusja). Ten właśnie skład w latach 1972-1973  współpracował z Czesławem Niemenem, Helmutem Nadolskim i Andrzejem Przybielskim pod nazwą Grupa Niemen, nagrywając kolejno albumy.
Artysta jednak najlepiej czuł się w solowej karierze i już w 1974 roku reaktywował zespół Silesian Blues Band, który został przemianowany na SBB. W 1980 grupa rozpadła się, a Skrzek ponownie rozpoczął karierę solową co jakiś czas jednak wracając do SBB.
Muzyk w 2008 został laureatem Cegły Janoscha. Często współpracuje z reżyserem Lechem Majewskim, z którym stworzył utwory muzyczne do filmów Majewskiego: Pokój saren, Wojaczek, Angelus oraz Młyn i krzyż. Ma na swoim koncie blisko 40 własnych płyt.
Józef Skrzek ma także niezwykle bogate doświadczenie w muzyce sakralnej. Od początku lat osiemdziesiątych regularnie występuje w kościołach, prezentując zarówno stricte organowe recitale, jak i koncerty na których łączy brzmienia akustyczne z syntezatorami. I taką ucztę dla ucha przygotował dziś pod wspólnym tytułem Requiem. Po Mszy Świętej, w trakcie której także grał, rozpoczęła się godzinna, muzyczna medytacja. Kolejne utwory poprzedzały krótkie komentarze księdza prałata Stanisława Puchała. Rozbudowane utwory oparte na organowym brzmieniu dopełniał wspomniany syntezator minimoog oraz śpiew samego muzyka. W takim miejscu i okolicznościach ciarki na plecach były gwarantowane. I to jest jedyne, co potrafię powiedzieć o tym koncercie, bowiem najlepiej posłuchać twórczości Skrzeka właśnie na żywo. Wkłada on w muzykę ogrom serca i założę się, że nigdy nie zagrał dwóch utworów w podobny sposób. Myślę, że wielu młodych muzyków powinno zobaczyć jego zapał i mocno się nim zainspirować, czy wręcz postawić za wzór. Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się kiedyś posłuchać Józefa Skrzeka na żywo, bo to doprawdy niemal mistyczne przeżycie...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Śmiało, zostaw komentarz :)