Wrocławski Przegląd Piosenki Studenckiej to coroczna impreza organizowanym na kampusie Politechniki Wrocławskiej przez fundację „W górach jest wszystko co kocham”. Jest dobrą okazją, by zaznajomić się z twórczością różnorodnych zespołów z nurtu piosenki poetyckiej, folkowej i turystycznej. 12. edycja okazała się jednak znacznie skromniejsza, niż poprzednie. Nam jednak to nie przeszkodziło, bowiem na scenie miał pojawić się jeden z zespołów z mojej coraz krótszej listy chcę usłyszeć na żywo: Dom o Zielonych Progach - zespół grający szeroko pojętą poezję śpiewaną oraz piosenkę turystyczną
Jak to z takimi zespołami najczęściej bywa, Dom o Zielonych Progach zawiązał się nieoficjalnie w górach, w Szklarskiej Porębie, podczas popołudniowej wędrówki po Górach Izerskich. Wykształcił się spontanicznie po części z dwóch zespołów: Dnieje (Monika Janik, Marzena Chabowska) i Kilku Przyjaciół (Wojciech Szymański). Od początku grupę tworzyła także Basia Mendyk oraz Daniel Madej (brat Moniki i Marzeny). Pierwszy koncert odbył się w 2000, a już dwa lata później na Ogólnopolskim Studenckim Przeglądzie Piosenki Turystycznej Yapa zdobył I miejsce, nagrodę Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich w Łodzi oraz nagrodę publiczności. W kwietniu 2002 roku zespół nagrał swoje pierwsze piosenki, które znalazły się na płycie projektu poetycko-muzycznego W górach jest wszystko co kocham.
Inspirację muzycy czerpią głównie z twórczości Jerzego Harasymowicza, Wojtka Belona,
Wiesławy Kwinto-Koczan czy Kazimierza Węgrzyna. W ostatnich koncertach nie brak jednak w całości autorskich kompozycji i tekstów.
WPPS to oczywiście nie tylko jeden koncert. Wcześniej na scenie pojawiło się Celtic Tree i Sprzedawcy Dymu, jednak ich występy niezbyt nas urzekły. Przeciwnie Dom, który od początku wszedł na scenę, jakby był u siebie. Starzy wyjadacze bez problemu złapali kontakt z wrocławską publiką i już po chwili każdy, kto znał teksty, ochoczo śpiewał wraz z zespołem. Repertuar obejmował oczywiście wiele hitów, nie zabrakło jednak także nowego oblicza zespołu, który po zmianach personalnych wyklarował się na męski kwintet z lekko rockowym zacięciem. To przyciąganie do cięższych brzmień jest zresztą coraz popularniejsze, bowiem nie tak dawno temu po gitary z prądem sięgnęło choćby Na Bani. Mnie oczywiście bardzo przypadło to do gustu i sądząc po żywych reakcjach widowni, innym także.
Ciesz się, że zespół się rozwija, tworzy i szuka nowych brzmień. Na horyzoncie widać także, że zbliża się kolejna płyta, na którą już teraz czekam. Tymczasem jednak uzupełniłem płytotekę o brakujący kompakt i z dużym uśmiechem na twarzy wracałem wraz ze swoją Lubą wiedząc, że w nadchodzącym tygodniu spotkam się jeszcze z DoZP w Katowicach.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)