czwartek, 21 lipca 2016

Teatr "A" - Apokalipsa

Myśl o przemijaniu i ludzkiej zawodności towarzyszy mojej kolejnej próbie opisania tego, co widziały oczy i słyszały uszy w trakcie spektaklu Teatru A z Gliwic. Bo kawał drogi był do pokonania - jechałem aż do Nysy, zapomniałem aparatu - będzie więcej czasu dla duszy zripostował Leszek Styś oraz na koniec odkryłem, że pierwszy raz widziałem ów spektakl... 7 lat temu! Wróćmy jednak do Nysy, gdzie w ramach przygotowań do Światowych Dni Młodzieży zorganizowano dla przybyłych już pielgrzymów popołudnie okraszone z jednej strony rozrywkowym koncertem Arki Noego a z drugiej, tuż po prezentacjach przybyłych grup, goście otrzymali dawkę kultury na najwyższym poziomie. Przed Państwem Teatr A z Gliwic:
Apokalipsa była swego czasu widowiskiem zrealizowanym z największym rozmachem. Przebił ją oczywiście rok później plenerowy David, apogeum natomiast rozegrało się na scenie katowickiego Spodka, gdzie już kilkukrotnie przenoszono największe spektakle Teatru A dodając im rozmachu grupą taneczną, licznymi wokalistami czy instrumentalistami. Jednak i dziś, po tych wszystkich spektaklach, Apokalipsa nadal mi imponuje. Jeszcze raz przeżyłem nie lada zdziwienie, gdy już na samym początku na scenę wpada gigantyczny smok, któremu wtóruje śpiew zaproszonego na dziś chóru, a właściwie dwóch. Do tego sekcja muzyczna grająca na żywo i dwie solistki zawieszone kilka metrów nad ziemią potęgowały rozmiar sceny oraz znakomicie nadawały przytłaczający charakter całej opowieści.
Z tematem Apokalipsy zresztą mierzyło się już wielu artystów, na różne sposoby i z różnym rezultatem. Mnie jednak w pewien sposób najbardziej odpowiada właśnie dzisiejsza interpretacja - pełna zwrotów akcji, dynamiczna i zaskakująca ale i ostatecznie dająca bardzo duży margines swobody na własne przemyślenia, dopowiedzenia i interpretacje. Całe widowisko składa się bowiem z kręgosłupa, jakim jest przytaczany tekst Apokalipsy św. Jana. Dalej są już różne środki wyrazu, którymi teatr swobodnie żongluje i bez trudu dopasowuje zarówno scenerię, jak i skład personalny do aktualnych potrzeb i możliwości. Tak więc dziś mieliśmy nie tylko połączone siły dwóch chórów, ale również grupę rekonstrukcyjną, która stoczyła batalię w pełnym rycerskim rynsztunku przy salwie starych, prochowych strzelb. I to jest moim zdaniem wielka potęga Teatru A, bo gdziekolwiek by nie przypadło im zagrać i na jakie trudności by nie natrafili, dadzą sobie radę, czego świadkiem byłem już jak chociażby gdy wiatr porywał scenografię i w kilkanaście minut udało się przenieść spektakl z placu na balkony. Zresztą był to wtedy wspomniany już dziś David. Także jeśli w Waszej okolicy pojawią się Ci sympatyczni aktorzy, biegnijcie bez zastanowienia na ich sztuki. Dadzą Wam do myślenia a i dobrze się przy nich ubawicie, bowiem poczucia humoru także im nie brak. Do zobaczenia zatem gdzieś na widowni!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Śmiało, zostaw komentarz :)