Dzięki olbrzymiemu zaangażowaniu pracowników Muzeum Miejskiego jak co roku mieliśmy uczestniczyć jako miasto w obchodach Europejskiego Dnia Dziedzictwa. A ponieważ w tym roku motywem przewodnim było kolejnictwo, nie trzeba było mnie namawiać nawet sekundy, abym wziął udział w towarzyszących obchodom wydarzeniach i wystawach.
Pierwszą z imprez był przejazd rowerowy zorganizowany przez Muzeum Miejskie i Zabrzańską Masę Krytyczną. Tutaj jednak mogę się pochwalić jedynie, że jestem autorem plakatu. Udziału nie wziąłem ze względu na kilka innych okoliczności. Pojawiliśmy się jednak z żoną na starcie przejazdu by chwilę później pomaszerować raźno do Galerii Muzeum Miejskiego Café Silesia. Tam do 22 października dostępna jest wystawa pn. Zabrzańska siódemka. Historia miejscowych stacji i przystanków kolejowych. Skromna, acz pokazująca w przekrojowy sposób historię kolejnictwa na terenie Zabrza. Wśród eksponatów znajdziemy tam przede wszystkim pocztówki opatrzone opisami, które mogą się okazać bezcenne dla wielu młodszych mieszkańców, którym nie dane już będzie oglądać na własne oczy większości z dworców. Poza tym wystawa obejmuje także kilkadziesiąt artefaktów związanych z koleją: od kartonowych bilecików przez semafor, lampy sygnałowe, aż po dość sędziwe, metalowe modele pociągów.
Najciekawsze dla nas wydarzenie miało jednak nadejść w niedzielę. W otwierany na dniach Bistro Cytat zgromadziły się grupki chętnych do... zwiedzania dworca. Modernistyczna bryła głównego dworca i obiektu żartu o drugim peronie zdaje się nie skrywać żadnych większych tajemnic. Tymczasem gdy tylko zagłębimy się nieco w meandry historii, odkryjemy, że ten stosunkowo młody obiekt potrafi zaskoczyć. Zgodnie więc z zaleceniem na stronie Muzeum wzięliśmy latarki i ruszyliśmy w tajemniczą podróż po niedostępnych na co dzień zakamarkach. Zacznijmy więc od początku, czyli historii kolei w Zabrzu oraz samego dworca właśnie, a właściwie jego poprzednika.
Na Śląsk kolej żelazna przywędrowała dzięki Spółce Aukcyjnej Kolei Górnośląskiej (Oberschlesische Eisenbahn AG). Miała ona za zadanie poprzez połączenie z Górnego Śląska z Dolnym połączyć ten prężnie rozwijający się region z resztą Niemiec i Starego Kontynentu. Pierwsza regularna linia została uruchomiona już w maju 1842 trasie Wrocław-Oława. Nieco ponad rok później, 1 października 1845 roku, po przedłużeniu linii Kolei Górnośląskiej przez Gliwice i Zabrze do Świętochłowic, na wybudowany w szczerym polu nieopodal Małego Zabrza dworzec wjechał pierwszy pociąg. Jakież musiało być zdumienie tamtejszych mieszkańców oraz wizjonerstwo ówczesnych projektantów linii, którzy swoim posunięciem natchnęli budowę centrum przyszłego miasta (przypominam, że Zabrze prawa miejskie nabyło dopiero 1 października 1922 r.).
Oficjalne otwarcie dworca nastąpiło 15 października, a rok później powstała pierwsza w Europie bocznica kopalniana do koksowni przy kopalni Królowa Luiza. Od tej chwili węgiel i inne wyroby przemysłowe mogły płynąć już stalową rzeką wgłąb kraju i poza jego granice przyśpieszając jeszcze bardziej rozwój przemysłu oraz przyczyniając się do upadku pobliskiego Kanału Kłodnickiego. W szczytowym okresie na terenie obecnego Zabrza funkcjonowało aż siedem stacji osobowych kolei normalnotorowej: Zabrze (1845), Zabrze Południowe (1889), Zabrze Wschód (1889), Biskupice (1872), Zabrze Północ (1872), Makoszowy (1904) i Mikulczyce (1906).
Pierwszy budynek dworca w obecnym centrum miasta został wybudowany już w 1845 roku wraz z otwarciem przebiegającej przez Zabrze linii kolejowej. Dworzec posiadał pierwotnie dwa perony: pierwszy przylegał bezpośrednio do budynku przy torze pierwszym i drugi między torami 1 i 2. Pozostałe tory przeznaczone były do obsługi składów towarowych, do których rozładunku i załadunku wybudowano także dźwig bramowy. Tuż przed wybuchem I wojny światowej peron przeniesiono pomiędzy tor pierwszy i drugi. Wybudowano także zadaszenie, a dostęp do peronu z poziomu dworca umożliwiły dwa przejścia podziemne.
Szybki rozwój miasta i samej kolei sprawił, że do głównego budynku zaczęto dobudowywać kolejne przybudówki. U kresu swojego istnienia dworzec składał się z pięciu zlepionych ze sobą budynków o różnych szerokościach, wysokościach, a nawet poziomach parteru. Wokół dworca rozwinęła się także infrastruktura kolejowa w postaci siedmiu bocznic towarowych w miejscu obecnego dworca autobusowego, lokomotywowni oraz pięciu istniejących do dziś torów w bezpośrednim sąsiedztwie budynku. Szybko podjęto również decyzję o powstaniu ekspedycji pocztowej II klasy, która uruchomiona została 1 lipca 1851 roku.
Szybki rozwój miasta i samej kolei sprawił, że do głównego budynku zaczęto dobudowywać kolejne przybudówki. U kresu swojego istnienia dworzec składał się z pięciu zlepionych ze sobą budynków o różnych szerokościach, wysokościach, a nawet poziomach parteru. Wokół dworca rozwinęła się także infrastruktura kolejowa w postaci siedmiu bocznic towarowych w miejscu obecnego dworca autobusowego, lokomotywowni oraz pięciu istniejących do dziś torów w bezpośrednim sąsiedztwie budynku. Szybko podjęto również decyzję o powstaniu ekspedycji pocztowej II klasy, która uruchomiona została 1 lipca 1851 roku.
Mniej łaskawy dla Zabrza był okres międzywojenny. Główny ruch przeniósł się z Zabrza do Bytomia, który łączył teraz Gliwice z Katowicami pomijając Zabrze (choć nie do końca, bowiem ruch odbywał się na nitce przy dworcu Zabrze Północ). W odpowiedz na taką sytuację Zabrze rozbudowało komunikację autobusową: siedem linii łączyło dworzec z ościennymi dzielnicami oraz Gliwicami. Rozwijał się także transport towarowy siecią kolei wąskotorowej. Przeniesienie ruchu sprawiło też, że Zabrze ominął prestiżowy pociąg Der Fliegende Schlesier, czyli Latający Ślązak. Był to ultra nowoczesny jak na owe czasy trzyczęściowy pociąg SVT-13 łączący od jesieni 1936 roku Bytom z Berlinem. Furgający pieron, jak nazywali go Ślązacy, rozwijał na trasie średnią prędkość 160 km/h docierając do Berlina w 4 godziny i 25 minut.
Wracamy jednak do Zabrza, dla którego nie tylko wojna, ale i czas po niej nie był nazbyt łaskawy. Infrastruktura zaczęła ulegać stopniowemu odchudzeniu: z horyzontu zniknęła wieża wodna a wraz z nią lokomotywownia. W latach '60 przestał istnieć także dworzec towarowy. Tak dworzec stał się jedynie i aż przelotowym, bowiem wróciły tutaj wszystkie pociągi jeżdżące z Gliwic do Katowic oraz przywrócono mu najwyższą, pierwszą kategorię. Ruch znów wzrastał osiągając nawet 17 tys. podróżnych dziennie, co ponownie przywołało przedwojenne marzenia o ogromnym centrum przesiadkowym z prawdziwego zdarzenia i wizytówce miasta.
Wracamy jednak do Zabrza, dla którego nie tylko wojna, ale i czas po niej nie był nazbyt łaskawy. Infrastruktura zaczęła ulegać stopniowemu odchudzeniu: z horyzontu zniknęła wieża wodna a wraz z nią lokomotywownia. W latach '60 przestał istnieć także dworzec towarowy. Tak dworzec stał się jedynie i aż przelotowym, bowiem wróciły tutaj wszystkie pociągi jeżdżące z Gliwic do Katowic oraz przywrócono mu najwyższą, pierwszą kategorię. Ruch znów wzrastał osiągając nawet 17 tys. podróżnych dziennie, co ponownie przywołało przedwojenne marzenia o ogromnym centrum przesiadkowym z prawdziwego zdarzenia i wizytówce miasta.
W 1964 roku rozpoczęła się budowa, a właściwie głęboka modernizacja budynków dworcowych wg projektu i wykonania Biura Projektów Kolejowych w Katowicach z funduszu Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Katowicach. Autorem projektu był inż. architekt Karol Fojcik. Po trzech latach intensywnych prac, w przeddzień dnia kolejarza, 9 września 1967 roku otwarto nowy obiekt. Przecięcia wstęgi dokonał ówczesny minister komunikacji Piotr Lewiński. Postmodernistyczny budynek był na pewno jednym z najbardziej imponujących w owych czasach - nowoczesny, przestronny i jasny. Duże płaszczyzny szkła i ścian dodawały dworcu elegancji. Warto też wspomnieć, że podzielona na trzy segmenty budowla od razu została zaplanowana tak, aby ruch pasażerów wysiadających i tych idących dopiero po bilet nie kolidował. Pomyślano także o wygodnej przestrzeni dla oczekujących oraz gastronomii i przestrzeni kawiarnianej z widokiem na peron.
Dziś z lat świetności dworca pozostało niewiele. Ząb czasu i zaniedbania sprawił spore zniszczenia niemal na każdej polskiej stacji kolejowej. Zabrze nie było wyjątkiem i pozostaje się tylko cieszyć, że gdy naszego obiektu nie uwzględniono w wieloletnich planach modernizacji zaniedbanych dworców, miasto samo podjęło się jego liftingu. Wystarczyło umyć okna i posadzki oraz odmalować ściany, by wnętrze odzyskało choć cień dawnego blasku. Modernizacji było oczywiście znacznie więcej. Cieszy też, że do gmachu znów wraca kawiarnia, która w naturalny sposób uatrakcyjni to miejsce oraz zwiększy komfort podróżujących. Obawiam się jednak, że póki co transport szynowy w naszym kraju jest zepchnięty nieco w stronę tła i każdemu z nas wygodniej wsiąść w auto. Może jednak z czasem znów oferta kolei będzie na tyle atrakcyjna, że na dworcu zrobi się gwarno, a pociągi będą zapełnione zadowolonymi pasażerami.
PS: Dziękuję p. Andrzejowi D. za kilka cennych uwag do tekstu.
Dziś z lat świetności dworca pozostało niewiele. Ząb czasu i zaniedbania sprawił spore zniszczenia niemal na każdej polskiej stacji kolejowej. Zabrze nie było wyjątkiem i pozostaje się tylko cieszyć, że gdy naszego obiektu nie uwzględniono w wieloletnich planach modernizacji zaniedbanych dworców, miasto samo podjęło się jego liftingu. Wystarczyło umyć okna i posadzki oraz odmalować ściany, by wnętrze odzyskało choć cień dawnego blasku. Modernizacji było oczywiście znacznie więcej. Cieszy też, że do gmachu znów wraca kawiarnia, która w naturalny sposób uatrakcyjni to miejsce oraz zwiększy komfort podróżujących. Obawiam się jednak, że póki co transport szynowy w naszym kraju jest zepchnięty nieco w stronę tła i każdemu z nas wygodniej wsiąść w auto. Może jednak z czasem znów oferta kolei będzie na tyle atrakcyjna, że na dworcu zrobi się gwarno, a pociągi będą zapełnione zadowolonymi pasażerami.
PS: Dziękuję p. Andrzejowi D. za kilka cennych uwag do tekstu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)