Niedziela to chyba mój ulubiony dzień z całego tygodnia, bo, jak sama nazwa wskazuje, nic się nie robi szczególnego... Poza tym w tym cudownym dniu przysługuje tak zwana przechadzka, czyli możliwość zwiedzania okolicy, w której w sumie i tak nic ciekawego się nie dzieje. Bynajmniej nie dziś i nie dla mnie. Liżące mnie co chwila zza szyby słoneczne promienie, zachęciły do wyjścia w plener. Stosownie odziany postanowiłem iść w górę Nysy, czyli tej rzeczki, która tak niestrudzenie płynie zaraz za murami naszego klasztoru i jest przyczyną wszechobecnej wilgoci w wyżej wspomnianym budynku. Ale wracając do tematu, zabrałem ze sobą coś, co pozwoliło utrwalić mi też kilka ładnych widoków tak miło wróżących, że wiosna jednak się zbliża i to najpewniej kajakiem czy inną łodzią podwodną, bo lód nie dał jeszcze za wygraną na całej długości rzeki. Jednak budujący jest fakt, że ciepłe słoneczko w połączeniu z ciepłym wiatrem powoli radzą sobie z wszechobecną bielą, która zmusza wręcz do noszenia okularów o nieco ciemniejszym szkle. I tak dzisiejsza szczególna przechadzka trwała jakieś 5km, po których okazało się, że skończyło mi się Kłodzko, o czym nieomieszkał mnie poinformować znak przy drodze. Jako, że i tak oddaliłem się nieco od Nysy z braku stosownej drogi, postanowiłem powziąć strategicznie przemyślany odwrót i udać się już bardziej utwardzoną jezdnią w kierunku powrotnym zarówno w stronę rzeki, jak i klasztoru…
Hmm pięknie tam masz. Co do tego kajaka albo innej łodzi podwodnej, to jak zapewne pamiętasz pływam trochę, i kusi mnie trochę wyjście kajakiem na rzekę :D
OdpowiedzUsuń