Niedzielne popołudnie to moja ulubiona chwila na włóczenie się i wędrowanie w mniej, lub bardziej znane strony. Tym razem zagnało mnie do Chorzowa, gdzie w Parku Śląskim po krótkim spacerze dotarłem do legendarnej już Leśniczówki. Nigdy przez myśl mi nie przeszło, że w tym przybytku rockowych dźwięków przyjdzie mi się rozkoszować akustycznym i łagodnym brzmieniem piosenki poetyckiej.
Nim jednak o brzmieniu uczty dla ucha, kilka słów skąd w ogóle pomysł na ten koncert. Wszyscy wiemy, że facebook wiedzie ostatnio prym w komunikacji między tymi barwnymi legionami użytkowników i tych nieco sławniejszych - muzyków, polityków, czy blogerów chociażby. I właśnie ów zespół wspaniale wykorzystuje nowy kanał do informowania o koncertowych planach, nowościach płytowych, czy zwyczajnego utrzymywania wysokiego poziomu przepływu wartościowych danych. To jednak jeszcze nie wystarczyło, by zdobyć mojego "lajka". Zespół właściwe znałem już dłużej i jako straszny tradycjonalista wpisałem się kiedyś do ichniejszego newslettera, co zaowocowało cyklicznymi wiadomościami o koncertach, a wkrótce po wybraniu interesujących mnie miast, także dopasowanej do mnie oferty koncertowej. To już duży plus, jednak wszystko przebił mejl sprzed Wielkanocy, w którym otrzymałem link do całej najnowszej płyty w przystępnym formacie mp3. I już wiedziałem, że będę chciał kupić ich płytę, choć nawet jej jeszcze nie przesłuchałem. Przy okazji padłem ofiarą psychologicznego efektu wdzięczności, który sprawił, że polubiłem płytę bardziej, niże gdybym ściągnął ją sobie ot tak. Zatem zespół zebrał ode mnie dużo plusów, które zaowocowały tą właśnie wizytą w Leśniczówce.
Cisza jak Ta, bo o nich mowa, przyjechała do dziczy Parku Śląskiego aż z Kołobrzegu. Formacja, która przez dekadę zagrała już ponad trzysta koncertów, reprezentuje bogaty nurt piosenki poetyckiej czerpiąc z dorobku tak znanych "marek", jak SDM, czy Wolna Grupa Bukowina. Teksty, obok własnych kompozycji, czerpią od poetów Bolesława Leśmiana, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, czy Kazimierza Przerwy-Tetmajera, brzmienie natomiast ubogaca odrobina tego, co każdemu z członków zespołu w sercach gra, co owocuje irlandzkim, folkowym klimatem, a czasem nawet bardziej rockowym brzmieniem.
Tego wieczoru nie zabrakło niczego - dobrze nagłośniona sala, rewelacyjnie nastrojone instrumenty i czyste wokale. A w repertuarze oczywiście dużo materiału, który znałem z wysłanych mi wcześniej empetrójek, dzięki czemu mogłem cicho nucić znane mi melodie i włączyć się we wspólnie śpiewane refreny. To była prawdziwa przyjemność, krótka wizyta w Krainie Łagodności. A na koniec oczywiście kupiłem w końcu płytę zespołu "Nasze Światy" i dodatkowo zebrałem komplet autografów na uprzednio zdobytym plakacie promującym koncert. Cieszę się, że spędziłem ten wieczór właśnie na koncercie, nawet jeśli powrót do domu później nie był nazbyt szczęśliwy. A inni powinni się odrobinę nauczyć od zespołu jak łatwo można zdobyć serca i utrzymać wzorowe relacje ze swoimi fanami, czego niech będą świadkami egzotyczne, Kołobrzeskie i nie tylko, numery tablic rejestracyjnych kilku samochodów zaparkowanych przed wejściem.
PS: przepraszam za brak zdjęć, niestety aparat zaniemógł...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)