sobota, 24 listopada 2012

Przegapione podwieczorki

Za sprawą małej pomyłki w kalendarzu wyszedłem dziś z domu na spacer, zamiast na koncert - i dobrze się złożyło. W głowie wciąż jeszcze cicho odbijało się echo ostatnich dwóch zabieganych tygodni w pracy i całej masy zmian, jaka już się dokonała i jaka jeszcze przede mną. Szedłem więc uliczkami, o których znów sobie przypominam, gdy pogoda nie sprzyja dłuższym, rowerowym wojażom. Słuchawki dostarczały bezpośrednio z eteru do uszu popołudniową audycję "testosteron" w moim ulubionym AntyRadiu.
Prawdę mówiąc zwykle o tej porze wracałem z pracy: wchodziłem do domu i nim zdążyłem się rozgościć, już za oknem było ciemno. Dziś dopiero przekonałem się, że ten proces wcale nie jest tak krótki, jak włączenie i wyłączenie wielkiej żarówy, która świeci nam wszystkim nad głowami. Przyjemnie było iść oświetlonymi przez latarnie ulicami, gdy jeszcze horyzont był jasny, a na wschodzie już połyskiwał srebrny księżyc.
Sama audycja natomiast świetnie komponowała się z czytanym przeze mnie kilka godzin wcześniej wpisem na blogu Zombie Samurai, który traktował o lifestylowych blogach i tym, że powoli wszystkie się takimi stają, a bynajmniej powinny, bo to przecież opinia - wyrażana przez blogera - odróżnia ten twór od tradycyjnych mediów, które dostarczają nam tylko odpowiednio przyrządzoną papkę teoretycznie bezstronniczych informacji. Szybko przewertowałem więc w głowie zawartość mojego bloga i po krótkich kalkulacjach nie sposób było się nie zgodzić, że w pewnym stopniu jest to prawdą także w odniesieniu do mnie i moich wpisów.
Dziś zatem na koniec tych rozmyślań podzielę się czymś, co uważam za sprawę banalną, acz istotną: zawsze starajcie się robić to, co sprawia wam największą frajdę. Wiem, nie błysnąłem tu geniuszem, jednak coś w tym jest, że zupełnie zapominamy o tym prostym fakcie. Na myśl przychodzi mi jedna z odpowiedzi p. Wojciecha Cejrowskiego, którego fanka zapytała co zrobić, by móc tyle podróżować, co on. Bez namysłu odpowiedział, że sprzedać lodówkę i kupić bilet. Głupie i nierozsądne? Ja wybieram realizację marzeń, robienie tego, co lubię, odważny krok nawet jeśli za chwilę pożałuję. Dziś zdecydowanie brakuje śmiałków, którzy wyruszyliby w nieznane, a bez nich nie odkryto by Ameryki...

2 komentarze :

  1. W pewnym stopniu mogę się z tym zgodzić, że blogi stają się czymś na kształt poradników jakim być, jak żyć, co robić i jak się z tym czuć. Sam wszakże nie stronię od blogów dotyczących mody, albo nowinek technicznych. Jednak problem leży w tym, że przynajmniej w Polsce pojęcie "lifestyle" koniecznie musi mieć fundament w mocnej pozycji społecznej autora bloga. Córka premiera T. też prowadzi bloga lifestylowego (a jakże), ale kto by go czytał, gdyby nie była tym, kim jest?

    My piszemy swoje, inni to czytają. Ale gdybyś tak nagle stał się kimś popularnym, to w każdym słowie Twoich wpisów, inni szukaliby "pomysłu na życie". Tak to wygląda, a czy tak powinno być?

    OdpowiedzUsuń
  2. Serafinie, więcej takich wpisów proszę :)Miłego! sara

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zostaw komentarz :)