I właśnie szukanie pomysłu na siebie, swoje życie i swoją szeroko rozumianą przyszłość aż po życie wieczne było dzisiejszym tematem przewodnim, którego podjął się znany
(znów) już z mojego blogu zespół - Full Power Spirit. Temat jak rzeka, a czas ucieka, wieczność czeka - jak mawiał Janek Bosko i jak zwykł przypominać nam rozgadany Mirosław Kirczuk, czyli Miras, który przez dwie kolejne konferencje nawijał do mikrofonu powoli rozwijając kolejne wątki ubarwiane historiami z własnego życia, lub przerywane kolejnymi utworami FPS wykonanymi oczywiście jak najbardziej w wersji live - od mikserów, po wokal i beat-box. Ale żeby tak łatwo nie było, trzeba było postawić sobie aż trzy ważne pytania, na które wspólnymi siłami wypadałoby już poszukać odpowiedzi, skoro podjęliśmy trud przyjazdu na Święto Młodzieży, udziału w nim i wysłuchaniu naszych gości.
Pierwsze pytanie Miras wyczytał w gazecie, do czego zawiodła go w sumie ciekawa motywacja - żona, która czyta zdecydowanie więcej, a jak wiadomo facet nie lubi, gdy to kobieta mu w czymś imponuje, w czym sam mógłby być lepszy. A pytanie, które we wspomnianym już czasopiśmie zadał dziennikarz, a dziś moglibyśmy sami zadać je sobie to: czego najbardziej pragniesz w życiu? I najczęstszą odpowiedzią było oczywiście "szczęście", co rodzi kolejne pytanie - jak to szczęście osiągnąć?
I tu można znaleźć naprawdę bardzo dużo odpowiedzi, tylko czy to, co pierwsze przyszło nam na myśl, naprawdę da nam szczęście? Szybko okazało się, że by być szczęśliwym, nie potrzeba wielkiej góry pieniędzy i wszystkiego tego, co można za nie kupić. Wystarczy uświadomić sobie jak wiele otrzymaliśmy i jak wiele otrzymujemy każdego dnia, gdy się budzimy - żyjemy, mamy ręce, nogi, zmierzamy do lodówki i zjadamy śniadanie, co dzień spotykamy naszych przyjaciół - mówiąc krótko "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia".
Idąc za ciosem, wszak pierwsze hasło za nami, pora na drugie: ciężką pracą ludzie się bogacą. I tu pada od razu drugie słowo - klucz - czyli talent. By nie być gołosłownym, na scenę wkroczył Aleksander, czyli Pryku. Według niezamkniętej listy talentów posiada co najmniej 40, a pierwszy, to talent do jedzenia, do czego w przypadku ponad dwumetrowego i stukilogramowego człowieka wątpliwości mieć nie można. Drugi natomiast talent, to potocznie mówiąc "pierdzenie", czyli sztuka humanbeatboxingu. I tu właśnie nasz bohater zaprezentował nam skrawek swoich umiejętności, które wprawiły w osłupienie całą widownię, a bezprzewodowy mikrofon w połowie zaniemógł wymagając szybkiej wymiany baterii. Jak zatem można było usłyszeć ciężką pracą, czyli 15 lat ćwiczeń, ludzie się bogacą. Nawet jeśli więc mamy talent do, powiedzmy robienia na drutach, to róbmy wszystko, by być w tym mistrzem świata. Czy Pryku mistrzem świata jest - nie wiemy, ale to, co zaprezentował, było na mistrzowskim poziomie.
Z talentami wiąże się jednak jeden mały szkopuł - trzeba nad nimi pracować, trzeba je rozwijać. A skoro Pryk 15 lat ciężko ćwiczył i daje radę, a Miras, który pół życia przesiedział przed telewizorem, ciężką pracą doprowadził do tego, że sam zaczął się pojawiać w rzeczonej telewizji prowadząc program dla młodzieży, a koncertując z FPS zagościł nawet w Belwederze. Można?
Trzecia sprawa nie wydaje się zaś tak bardzo oczywista - posiadać swoje zasady, swój dekalog. Wbrew wszelkim pozorom za każdym z dziesięciu punktów nie kryje się klatka, która nas zniewoli, a właśnie recepta na szczęście. Dlaczego? Bo te spisane grubo ponad 2 tysiące lat temu przykazania do dziś mają taką samą wartość, są niezmiennie aktualne. I nam się bardzo często wydaje, że my na życiu znamy się lepiej od tego Pana Boga siedzącego gdzieś tylko w wyobraźni smutnych panów w habitach i sutannach. I tym sposobem dzieje się to, co można zobaczyć każdego dnia w wieczornych wiadomościach, które od dawna już bardzo rzadko przekazują nam dobre informacje. Czy więc aby na pewno to my tak dobrze wszystko wiemy? Czy Ci ludzie po drugiej stronie srebrnego ekranu kierowali się jakimikolwiek wartościami czyniąc tyle złych rzeczy? Zastanówmy się i... weźmy się w końcu w garść i zróbmy coś, żeby świat był lepszy - a jeśli nie świat, to przynajmniej my.
Pierwsze pytanie Miras wyczytał w gazecie, do czego zawiodła go w sumie ciekawa motywacja - żona, która czyta zdecydowanie więcej, a jak wiadomo facet nie lubi, gdy to kobieta mu w czymś imponuje, w czym sam mógłby być lepszy. A pytanie, które we wspomnianym już czasopiśmie zadał dziennikarz, a dziś moglibyśmy sami zadać je sobie to: czego najbardziej pragniesz w życiu? I najczęstszą odpowiedzią było oczywiście "szczęście", co rodzi kolejne pytanie - jak to szczęście osiągnąć?
I tu można znaleźć naprawdę bardzo dużo odpowiedzi, tylko czy to, co pierwsze przyszło nam na myśl, naprawdę da nam szczęście? Szybko okazało się, że by być szczęśliwym, nie potrzeba wielkiej góry pieniędzy i wszystkiego tego, co można za nie kupić. Wystarczy uświadomić sobie jak wiele otrzymaliśmy i jak wiele otrzymujemy każdego dnia, gdy się budzimy - żyjemy, mamy ręce, nogi, zmierzamy do lodówki i zjadamy śniadanie, co dzień spotykamy naszych przyjaciół - mówiąc krótko "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia".
Idąc za ciosem, wszak pierwsze hasło za nami, pora na drugie: ciężką pracą ludzie się bogacą. I tu pada od razu drugie słowo - klucz - czyli talent. By nie być gołosłownym, na scenę wkroczył Aleksander, czyli Pryku. Według niezamkniętej listy talentów posiada co najmniej 40, a pierwszy, to talent do jedzenia, do czego w przypadku ponad dwumetrowego i stukilogramowego człowieka wątpliwości mieć nie można. Drugi natomiast talent, to potocznie mówiąc "pierdzenie", czyli sztuka humanbeatboxingu. I tu właśnie nasz bohater zaprezentował nam skrawek swoich umiejętności, które wprawiły w osłupienie całą widownię, a bezprzewodowy mikrofon w połowie zaniemógł wymagając szybkiej wymiany baterii. Jak zatem można było usłyszeć ciężką pracą, czyli 15 lat ćwiczeń, ludzie się bogacą. Nawet jeśli więc mamy talent do, powiedzmy robienia na drutach, to róbmy wszystko, by być w tym mistrzem świata. Czy Pryku mistrzem świata jest - nie wiemy, ale to, co zaprezentował, było na mistrzowskim poziomie.
Z talentami wiąże się jednak jeden mały szkopuł - trzeba nad nimi pracować, trzeba je rozwijać. A skoro Pryk 15 lat ciężko ćwiczył i daje radę, a Miras, który pół życia przesiedział przed telewizorem, ciężką pracą doprowadził do tego, że sam zaczął się pojawiać w rzeczonej telewizji prowadząc program dla młodzieży, a koncertując z FPS zagościł nawet w Belwederze. Można?
Trzecia sprawa nie wydaje się zaś tak bardzo oczywista - posiadać swoje zasady, swój dekalog. Wbrew wszelkim pozorom za każdym z dziesięciu punktów nie kryje się klatka, która nas zniewoli, a właśnie recepta na szczęście. Dlaczego? Bo te spisane grubo ponad 2 tysiące lat temu przykazania do dziś mają taką samą wartość, są niezmiennie aktualne. I nam się bardzo często wydaje, że my na życiu znamy się lepiej od tego Pana Boga siedzącego gdzieś tylko w wyobraźni smutnych panów w habitach i sutannach. I tym sposobem dzieje się to, co można zobaczyć każdego dnia w wieczornych wiadomościach, które od dawna już bardzo rzadko przekazują nam dobre informacje. Czy więc aby na pewno to my tak dobrze wszystko wiemy? Czy Ci ludzie po drugiej stronie srebrnego ekranu kierowali się jakimikolwiek wartościami czyniąc tyle złych rzeczy? Zastanówmy się i... weźmy się w końcu w garść i zróbmy coś, żeby świat był lepszy - a jeśli nie świat, to przynajmniej my.
fot. swietomlodziezy.com
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)