Powoli zaczynam się zapętlać w stwierdzeniach, że kolejny zespół, o którym chciałbym napisać kilka słów, już gościł na kartach mojego bloga. Tak właśnie jest i z dzisiejszym, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że mój muzyczny gust powoli się ustabilizował, albo z drugiej strony, na polskich scenach zaczyna wiać nudą. Na szczęście tylko to pierwsze jest prawdą i o żadnej monotonii nie ma tu mowy. Dzisiejszego wieczoru zapowiadała się świetna zabawa i z całą pewnością nie miałem zamiaru spędzić tego czasu w innym miejscu, niż pod sceną.
Koncert zaczął się tak naprawdę dużo wcześniej, niż ktokolwiek by przewidział - zespół stroił się jeszcze i nagłaśniał śpiewając na koniec jeden utwór, by ostatnie suwaki na konsoli znalazły się we właściwym miejscu. Zgromadzona przed sceną młodzież nagrodziła to wszystko ogromnymi brawami, co dosłownie niemal zmiotło ze sceny frontmana TGD, Piotra Nazaruka.
Po tak gorącym przyjęciu zespół udał się jeszcze na chwilę za kulisy, a mikrofon przejął o. Teofil, który jako szef sceny musiał umilić nam czas oczekiwania, a repertuar nieubłaganie się kurczył. Na szczęście TGD wróciło nim ojcu skończył się repertuar, co kolejny raz zostało nagrodzone potężnymi i nie ostatnimi brawami.
Rozpoczęło się radosne uwielbienie Boga, na którego jednoznacznie wskazywali obecni na scenie muzycy i wokaliści. Koncert otwarł oczywiście flagowy utwór ostatniej płyty pod tym samym tytułem - Uratowani, który po kilku dniach na "Górce" każdy z nas już doskonale znał i śpiewał wraz z zespołem. Prawdziwe szaleństwo rozpoczęło się jednak, gdy niespodziewanie trzecim utworem była "Walka", a na scenę wybiegła Natalia Niemen, która dzięki szczęśliwemu obrotowi spraw dosłownie rano dała znać, że przyjedzie. Z układania w biegu repertuaru wynikła też jedna pomyłka artystki, co wszyscy jednak przyjęli z uśmiechem i kolejną burzą oklasków wspomogli, by wskoczyć już we właściwym miejscu swoim niepowtarzalnym wokalem.
Koncert zaczął się tak naprawdę dużo wcześniej, niż ktokolwiek by przewidział - zespół stroił się jeszcze i nagłaśniał śpiewając na koniec jeden utwór, by ostatnie suwaki na konsoli znalazły się we właściwym miejscu. Zgromadzona przed sceną młodzież nagrodziła to wszystko ogromnymi brawami, co dosłownie niemal zmiotło ze sceny frontmana TGD, Piotra Nazaruka.
Po tak gorącym przyjęciu zespół udał się jeszcze na chwilę za kulisy, a mikrofon przejął o. Teofil, który jako szef sceny musiał umilić nam czas oczekiwania, a repertuar nieubłaganie się kurczył. Na szczęście TGD wróciło nim ojcu skończył się repertuar, co kolejny raz zostało nagrodzone potężnymi i nie ostatnimi brawami.
Rozpoczęło się radosne uwielbienie Boga, na którego jednoznacznie wskazywali obecni na scenie muzycy i wokaliści. Koncert otwarł oczywiście flagowy utwór ostatniej płyty pod tym samym tytułem - Uratowani, który po kilku dniach na "Górce" każdy z nas już doskonale znał i śpiewał wraz z zespołem. Prawdziwe szaleństwo rozpoczęło się jednak, gdy niespodziewanie trzecim utworem była "Walka", a na scenę wybiegła Natalia Niemen, która dzięki szczęśliwemu obrotowi spraw dosłownie rano dała znać, że przyjedzie. Z układania w biegu repertuaru wynikła też jedna pomyłka artystki, co wszyscy jednak przyjęli z uśmiechem i kolejną burzą oklasków wspomogli, by wskoczyć już we właściwym miejscu swoim niepowtarzalnym wokalem.
Entuzjastycznie nastawioną publikę w pewnym momencie zaskoczył basista Piotr Płecha, który nie dość, że fantastycznie grał na swoim instrumencie, to jeszcze posiada wyjątkowo ciekawy wokal. A do tego wszystkiego podzielił się z nami swoim świadectwem zostawiając nam przy okazji kilka życiowych wskazówek, które sam zaczerpnął wprost z Pisma Świętego.
Poziom koncertu niech podsumuje fakt, że TGD bisowało aż trzy razy, a już po zejściu ze sceny było cierpliwie do dyspozycji swoich fanów, którzy ustawili się w sporej kolejce po autografy na płytach i koszulkach. W tym całym tłumie miałem i ja szczęście na chwilę uczestniczyć zamieniając kilka słów wpierw z panią Natalią, a na koniec jeszcze z Piotrem Nazarukiem. Cały skład zresztą bardzo zaskoczył mnie otwartością, szczerością, cierpliwością, serdecznością i skromnością nieustannie wskazując na Niebo i Tego, którego wychwalali swoimi talentami. To był zdecydowanie jeden z najwspanialszych koncertów na jakich byłem i jeszcze długo będzie mi o nim przypominać autograf i zdjęcie z Natalią Niemen.
zdjęcia pochodzą ze strony http://swietomlodziezy.com/
(którą mam przyjemność współtworzyć)
(którą mam przyjemność współtworzyć)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)