Gdyby ktoś jeszcze kilka dni temu
powiedział mi, że będę na koncercie Magdy Anioł i w dodatku będę
dobrze się bawił mimo zimna, z pewnością uśmiechnąłbym się do
niego i powiedział co najmniej: nic z tego. Tymczasem od dłuższego
czasu okolicę zdobi kilka plakatów o zbliżającym się koncercie
kolędowym, który chciałem mimochodem ominąć jakby bokiem.
Gwiazdą wieczoru miała być oczywiście wspomniana już pani Magda,
poprzedzać ją miały natomiast schole i chórki z całego Kłodzka.
W końcu jednak postanowiłem, że spojrzę i posłucham co tak
właściwie się kroi raptem „za ścianą” i zszedłem z piętra
na chór kościoła i z współbraćmi począłem obserwować rozwój
wydarzeń na „scenie”.
Początki nie były łatwe, bo sprzęt
akustyków wyraźnie przeciwstawiał się zimnu i dźwiękom, jakie
powinien przetwarzać, szybko jednak dźwiękowcy sobie z tym
poradzili i kolejne dziecięce buzie śpiewały coraz różniejsze
kolędy i pastorałki. Wszystkiemu bacznie przyglądała się
oczywiście lokalna telewizja, a pierwsze rządy gościły
najznamienitsze postacie w mieście – słowem, pełna propaganda.
I to przeszłoby zupełnie niepostrzeżenie, jednak w końcu za
mikrofonem pojawiła się nierozgarnięta Magda Anioł z zaledwie
dwójką muzyków: akordeonistą ??? i gitarzystą ???. Kameralnie,
akustycznie i przyjemnie. Do tego głos i styl z pogranicza jazz’u
i bluesa z okazjonalną domieszką country i czeskiej muzyki ludowej
sprawiły, że mimo wszystko zacząłem do rytmu tupać raz po raz
nogą, a kolejne aranże kolęd i autorskie teksty wywoływały mój
lekki uśmiech – bynajmniej nie szyderczy.
Artystka szybko się rozkręciła i
przy bardzo dobrym akompaniamencie gitary ruszyła w żywsze rytmy,
by ogrzać zziębniętą publikę (jak wspaniale mieć w ręku kubek
gorącej kawy!) i zachęcić do jakiejkolwiek interakcji. Koniec
końców mam wrażenie, że prócz dzieci, najlepiej bawiliśmy się
my, postulanci, którzy klaskaliśmy do rytmu z skromnym układem
choreograficznym i oczywiście śpiewaliśmy, gdy tylko była okazja.
Tak więc przeżyłem kolejną lekcję
pokory i już wiem, że medialny wizerunek niekoniecznie musi iść w
parze z tym, co artysta naprawdę potrafi stworzyć na scenie i na
jakim poziomie będzie stała cała warstwa
wokalno-muzyczno-artystyczna. Tak więc polecam i Wam, by zaryzykować
czasem coś naprawdę z pozoru głupiego, bo może się okazać, że
będziecie się dobrze bawili, a wasze uszy wcale na tym nie
ucierpią.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)