Dzisiejszy koncert, jak zresztą wiele innych, zawdzięczam Konradowi. Towarzystwo jednak miałem znaczni liczniejsze i zacniejsze na ów dzień za co jestem niezmiernie wdzięczny. I jeszcze jeden powód do radości, bowiem zespół dziś wystąpił w komplecie, w przeciwieństwie do pierwszego koncertu w Krakowie.
Zaczęło się jakby nieco ospale i według konkretnego scenariusza, z każdą jednak chwilą muzyczny spektakl nabierał rumieńców i Piotr Bukartyk coraz bardziej się rozkręcał. Punktem krytycznym okazało się zerwaniem struny przez Krzysztofa Kawałko i koncert potoczył się już bardziej spontanicznie, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Także i publiczność znacznie się ożywiła nagradzając muzyków solidnymi brawami po kolejnych utworach i żywo reagując na nieraz humorystyczne zapowiedzi Bukartyka. Bardzo podobało mi się ustalanie kolejnych utworów z zespołem, którego nikt nie ukrywał. Było widać, że muzycy grają to, co im leży na sercu i nie traktują tego wieczoru jako kolejnego odbębnienia kontraktu. W ramach bisu wygrzebano też bardzo bliski mi utwór Prozak z pierwszej płyty Bukartyka, która mi się spodobała i od której zacząłem tak naprawdę muzyczną przygodę z tym artystą.
Dziś wieczór czułem się lepiej przygotowany, niż jeszcze pół roku temu. Znałem wszystkie zagrane utwory, swobodnie śpiewałem ulubione fragmenty, a po koncercie zostałem przedstawiony Krzysiowi. Zamieniliśmy kilka słów i zostałem zawezwany do zrobienia zdjęcia z Bukartykiem, z którym także chwilę rozmawialiśmy. Krótko mówiąc bardzo udany wieczór i już wyglądam kolejnej koncertowej okazji. A w głowie zrodziło się pytanie, które myślę warto będzie zadać zespołowi: dlaczego Małgocha jako jedyna nie ma słownej zapowiedzi?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)