wtorek, 3 kwietnia 2018

Pierwszy iście wiosenny rower

Odkąd zamieszkałem w pięknej miejscowości u podnóża Gór Opawskich znów w każdą niemal stronę zrobiło się pod górę. To jednak nie psuło mojego apetytu by wsiąść na rower i pograć gdzie bądź, tym bardziej, że Morfina została wyposażona w nowy amortyzator niezawodnej firmy RockShox. Pierwszy test odbył się gdy tylko temperatura na słupku rtęci zbliżyła się nieśmiało do 10 stopni. Wtedy jednak szybko się okazało że poobiednia przejażdżka nie jest nazbyt trafionym pomysłem i skończyło się na ledwo dziesięciu kilometrach i dużej zadyszce. A dziś? Inny świat!
Po małym sondowaniu rowerowych tematów w pracy zaplanowałem kilka alternatywnych tras na pierwsze testy roweru i własnej kondycji. Wszystkie jednak prędzej, czy później, oznaczały niemały podjazd. Wybrałem więc opcję, w której największe przewyższenie muszę pokonać na samym początku. Ubrany na lekko wystartowałem z kopyta szybko orientując się, że nie ubrałem nawet kasku, a koszyczek na bidon świeci pustką. Mimo to kontynuowałem jazdę wgryzając się oponami w asfalt. Podjazd okazał się nie tak groźny, jak wyglądał z perspektywy samochodu a jedynym utrudnieniem były samochody właśnie - odwykłem już od duszącego smaku spalin w gardle gdy więc na horyzoncie pojawił się sklep spożywczy, bez zastanowienia wpadłem uzupełnić braki w płynach i jednocześnie przepłukać gardło.
Po tym małym pit-stopie nic już nie mogło mnie zatrzymać. No może poza wiatrem, który dawał się dziś we znaki. Póki co jednak nie wiał w twarz, jednak wiedziałem, że lada moment to się zmieni. Gdy wyjechałem na otwartą przestrzeń mając wokół siebie jedynie pola, a kierunek drogi zmienił się o 90 stopni, musiałem się mocno zmotywować. To była klasyczna sytuacja w której trzeba było pedałować, by zjechać pod wiatr z górki. Gdy jednak zza pleców wyłonił się rasowo wyglądający kolarz, w moje nogi wstąpiła nowa siła. Pognałem stromym zjazdem, odbiłem w lewo i już znalazłem się w dolinie wydrążonej przez maleńką rzekę, wzdłuż której wyrosły kolejne miejscowości. W takich warunkach wiatr nie był już zbyt wielką przeszkodą, pozostało więc zmierzyć się tylko z długim i monotonnym podjazdem w górę rzeki.
Gdy w końcu zobaczyłem tabliczkę mojej miejscowości zamieszkania, spojrzałem na licznik i uznałem, że trzeba jeszcze dokręcić kilka kilometrów. Z braku lepszego pomysłu pojechałem jeszcze w stronę Zdroju uznając, że teraz dostatecznie zbliżę się do założonego na dziś wyniku. I jak wypadł mój test? Amortyzator działa tak, jak powinien i zupełnie nie brakuje mi póki co manetki do blokady skoku. Kondycja zaś szczątkowa, ale jest. Tu kluczowa okazała się znów kwestia odzienia - im lżej, tym łatwiej się kręci i osiągi też rosną. Krótko mówiąc: ciepłe dni trwajcie jak najdłużej!

A teraz coś, co zamierzam wprowadzić na stałe: garść statystyk, nie koniecznie na poważnie.

Przejechane: 27.33 km
Czas jazdy: 1 h 10 min 42 s
Prędkość max: 45.36 km / h
Wyprzedzone pojazdy: brak
Mijane pociągi: 1 skład
Zużyte płyny: 0,75 L izotonika

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Śmiało, zostaw komentarz :)