Po wielu dniach przesiedzianych w ciepłym mieszkaniu nastały w końcu dni, gdy i na zewnątrz jest jakby cieplej. Nie marnując więc nadarzającej się okazji wyrwałem się na krótki, acz intensywny spacer po najbliższej okolicy. A że wystarczy niespełna kwadrans, by asfaltowe i betonowe trakty zamienić na szlak jak na powyższym zdjęciu... chyba każdy by się skusił! Zatem nie do końca przygotowany skierowałem swoje szybkie, marszowe kroki w stronę Góry Chrobrego.
Niestety podobnie jak ja pomyślało chyba pół mojego miasteczka, jednak im wyżej, tym mniej śmiałków. A im bardziej w las, tym jeszcze bardziej opustoszałe ścieżki. Raz dwa wdrapałem się na szczyt by rzucić tylko pobieżnie okiem jak się miewa odbudowywane przez prywatnego inwestora schronisko. Jak widać jest o niebo lepiej, niż rok temu: wstawione okna, parter zabezpieczony roletami, drewniana obudowa piętra też odzyskała swój blask... ciekawe, kiedy to miejsce zacznie tętnić życiem.
Tuż za szczytem natomiast odwiedzam kościółek pw. św. Anny. To kolejne miejsce, które doczekało się dotknięcia pacą budowlańca. Nowy dach z daleka wygląda optymistycznie, jednak z bliska widać, że ucierpiało wiele ozdobnych wykończeń na frontowej fasadzie. W okół panuje też wciąż spory bałagan, który dodatkowo potęgują połamane kikuty drzew po ostatnich wichurach i wycięte drugie tyle drzew - jeden z takich połamańców uszkodził wspomniany dach, przez co wymagał on natychmiastowej naprawy.
Opuszczam szczyt i zgłębiam się dalej w las. Po ostatnich, zimowych wichurach wygląda tu jak po wojnie: połamane sosny leżą poprzewracane w różne strony, często także w poprzek szlaków. Pewnie mniej rozgarnięci niedzielni turyści mają tu nie lada przeprawę. Ja, mimo mojej anemicznej ostatnio kondycji, przeskakuję kolejne pnie, których pewnie i dwóch mnie by nie objęło. Niewyobrażalna to siła wiatru, że połamała jak zapałki takie sosny.
Myślę sobie jednak, że ten stan rzeczy to trochę taki pstryczek w nos dla człowieka. Bowiem iglaki zasadzili tu właśnie ludzie, gdy ponad sto lat temu wybuchła tu gorączka złota. Szybko okazało się, że lokalne lasy bukowe to raczej fatalny materiał budowlany: twarde drewno trudno poddawało się obróbce. Meble sosnowe kojarzycie? To właśnie dlatego, że sosny rosną szybko i nadają się do obróbki a przy tym są odpowiednio trwałe do stolarskich zastosowań. Dziś jednak nikt tu nie drąży nowych sztolni, złotnictwo to jedynie lokalna pozostałość i atrakcja turystyczna, więc leśnicy próbują odtworzyć dawny wygląd lasu, który dodatkowo trapią korniki. Jak widać przyroda sama także pomaga temu miejscu odzyskać dawną równowagę. Zupełnie jak mnie taki krótki spacer pozwala poukładać myśli, odpocząć i nabrać dystansu. Las = równowaga.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)