Robert Kasprzycki. Patrząc na jego dorobek płytowy można zgadywać, że kolejne wydawnictwo spod jego gitary i pióra wyjdzie już wkrótce. Tymczasem w tym roku artysta postanowił nas uraczyć nie jedną, a dwiema płytami. Pierwsza stanowi muzyczną interpretacje wierszy Marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza i ją zostawiam sobie na później mimo, iż oba krążki mam już w swoich rękach. Dziś na przysłowiową tapetę biorę Małą Łazienkową, która z wyjątkiem ostatniego utworu w całości jest autorstwa Roberta.
Lista utworów:
1. Z tej ulicy
2. Mała Łazienkowa
3. Agnieszka mieszka właśnie tu
4. Marzenia do spełnienia
5. Na do widzenia
6. Uciekać stąd jak najdalej
7. Nie dać się jesieni
8. Oda do garnuszka
9. Kolęda nowa
10. Sen o nim
11. Winoroślą i bzem
Ponieważ od jakiegoś czasu, dzięki ekologom zapewne, wszystkie nowe płyty są wydawane w kartonowym DigiPack, nie będę się jakoś szczególnie rozwodzić nad jego jakością. Odnotowanie warta jest jednak zawartość utrzymana w stylistyce starego zdjęcia z okładki - niby wchodzi tam lekki odcień zieleni, jednak całość wciąż jest czarno-biała. Wewnątrz oczywiście tradycyjnie znajdziemy teksty wszystkich utworów i kilka kolejnych zdjęć.
Najważniejsze jest jednak dla oczu niewidoczne, jak chciałoby się sparafrazować pewne stwierdzenie. Zanurzamy się zatem w muzyczną opowieść Roberta Kasprzyckiego, która wiedzie nas przez kolejne wspomnienia związane z miejscem, w którym artysta przeżywał swoje dzieciństwo. Można by rzec, że każdy z utworów jest wyjątkowo lekki i przyjemny dla ucha. Ciepłemu głosowi artysty, który subtelnie nadaje właściwy ładunek emocjonalny dosłownie każdej frazie towarzyszy jedynie jego gitara. Dodatkowo - nie wiem czy zamierzenie - odniosłem wrażenie, że ta muzyczna podróż poprowadzona jest również przez cztery pory roku: od wiosny, przez lato, po oczywistą za sprawą tytułu jesień i zimową kolędę. Całość wieńczy sen, z którego budzi nas dość różny od całej reszty kompozycji utwór Winoroślą i bzem autorstwa Zygmunta Koniecznego. Tutaj też słyszymy już odrobinę bogatsze instrumentarium dzięki czemu naprawdę mamy wrażenie wybudzenia z snu, wspomnienia z najdalszych zakamarków pamięci, które nabierają teraz nowego, uporządkowanego sznytu oraz zielonego koloru - jakby nadziei na przyszłość.
Wracam więc powoli na ziemię po tej solidnej dawce pięknej, poetyckiej ballady. To zdecydowanie utwory, które chciałoby się słuchać na bardzo kameralnym koncercie. Do tego komentarze samego Roberta - jeśli tylko wrócą koncerty, zapowiada się prawdziwa uczta dla ucha.
Pozostaje jeszcze tylko jedno: wytypować ulubiony utwór. W tak równym zestawieniu wydaje się to naprawdę sporym wyzwaniem, jednak jeden wysuwa się na prowadzenie za sprawą pewnej zbieżności imion. Tak, Agnieszka mieszka właśnie tu. I dzięki Bogu, że tak jest.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)