Śniegu mam zdecydowanie dość, ale nie mam już nawet siły nań marudzić. Zrobiłem kilka zdjęć tego "białego szaleństwa", ot tak, na pamiątkę. Generalnie leniwy styczeń dłuży się niemiłosiernie i jakoś dni tak wolno upływają. Wstawanie przed świtem, długi, szary dzień za oknami i właściwie trudno rozdzielić czy to noc, czy dzień - wciąż tak samo ponuro i biało. Ludzie niezadowoleni przemykają gdzieś pośpiesznie raz po raz potykając się o zawałę śniegu, tudzież uprawiają "you can dance" na lodzie, inni jeszcze walczą uzbrojeni w najrozmaitsze łopaty, pługi i inne "poskramiacze śniegu". Ja z kolei coraz częściej i dłużej przesiaduję w ciepłym pokoju z kubkiem herbaty - poziomkowej - i tak próbuję się doczekać kolejnego dnia...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)