piątek, 4 maja 2012

Raz można zmoknąć

Pierwszy raz od bardzo dawna do Gliwic na Masę musiałem jechać sam i bardzo mi z tą myślą nie w smak. Ale cóż, trzeba przyznać, że pogoda mogła niejedną osobę odstraszyć. Mnie jednak nie zbywa ostatnio na rozsądku, zebrałem się wiec z nadzieją, że może w centrum ktoś do mnie dołączy. Niestety po kilku minutach na pl. Wolności i telefonicznym upewnieniu się, że Piernik też się nie pojawi, musiałem kręcić sam. Na szczęście deszcz przestał padać nim wyjechałem, a asfalt szybko zaczął  schnąć, mogłem więc pognać co sił, jednak każde kolejne światła uparcie w tym przeszkadzały.

Dotarłem na miejsce i od razu czekała mnie niespodzianka - piękny custom w stylu choppera, który dzień wcześniej widzieliśmy z Piernikiem w Chudowie. Nie omieszkałem wykorzystać okazji i zrobiłem nim rundkę po placu i trzeba przyznać, że egzaminacyjnej ósemki to by nie zrobił nawet gdyby była dziesięć razy większa, a i z łukiem dla ciężarówek mógłby mieć lekki problem.
W trasę ruszyłem kolejny raz w stylowej i wyjątkowej kamizelce "Służba porządkowa" i po chwili pogawędki ze Skudem i Lechem pognałem wspomóc Toriego w pilnowaniu, by jakiś niefrasobliwy kierowca nie wjechał przypadkiem w peleton. Na szczęście ruch był delikatnie mówiąc umiarkowany, bo w końcu komu by się chciało w taką pogodę, w środku majowego, długiego weekendu, gdziekolwiek jeździć?

Zakręcony przejazd zakończyliśmy tradycyjnie na pl. Krakowskim, a nie obyło się bez kilku drobnych "wpadek", na szczęście eskortujący nas funkcjonariusze wyraźnie też się dobrze bawili sami nie wiedząc do końca jak jechać. Teraz czekał mnie dłużący się zawsze powrót, na szczęście pierwszy kilometr do Zabrskiej odprowadził mnie Michał, a na Chorzowskiej dogoniłem czteroosobową ekipę jadącą w stronę Zabrza, więc się podłączyłem i tak jakoś droga przyjemniej minęła, gdy było do kogo gębę otworzyć. Później już samotnie przez centrum w trybie "byle szybciej do domu" budząc popłoch wśród kierowców, którzy nie bardzo mogli mnie wyprzedzić w myśl obowiązujących ograniczeń prędkości. Tak dotarłem do domu nawet niezbyt mokry, ale za to zadowolony, że znów pokonałem swoje lenistwo i mimo wszystko pojechałem - sam.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Śmiało, zostaw komentarz :)