piątek, 10 sierpnia 2012

Od dwóch lat na okrągło

Na ten dzień po cichu czekałem od dawna, bo niby taki skromny to jubileusz, a jednak niezmiernie cieszy, gdy coś tam na jego rzecz się zadziałało. A że to impreza całkiem niemała i dwuznacznie cykliczna, radość tym większa. Drugie urodziny Zabrzańskiej Masy Krytycznej. Dostateczny powód, by na pl. Wolności przyjechać nieco wcześniej i w jak najsilniejszej reprezentacji już na starcie. Tak więc pod moim domostwem czekali już Gusiek i Janek, którzy tym razem postanowili okiełznać jazdę na tandemie, a do tego wykurowany już Piernik wraz z Księżniczką - czyli możemy ruszać.
Mimo pory wcześniejszej niż zwykle, tradycyjne miejsce startu przeżywało już prawdziwe oblężenie. Kilkudziesięciu rowerzystów na przeróżnych rowerach, przedstawiciele lokalnej prasy i telewizji to znak, że będzie się działo. No nic, tradycyjnie Kubush wypchnął mnie przed kamery i inne media, a efekt tego można znaleźć choćby tutaj. Ale chyba nigdy nie przywyknę do tej "sławy" ;)
Punkt 18:00 po krótkim przywitaniu wszystkich uczestników ruszyliśmy szturmem na zabrzańskie ulice. Nasza bramka licząca odnotowała ponad 120 uczestników, ale już kilkaset metrów dalej jasne było, że peleton liczy już ponad 150 rozentuzjazmowanych rowerzystów. Tego nie dało się zauważyć.
Niestety kwestie prawne sprawiły, że tym razem musieliśmy podzielić nasz potężny peleton na dziesięć mniejszych, bo policja mogła eskortować nas tylko przez część trasy. Na szczęście jednak uczestnicy chętnie przystali na tę niedogodność, która ostatecznie sprawiła, że ciąg rowerzystów miał niemal kilometr długości! 
Wyjątkowo celem dziś nie było powrócić na miejsce startu, a na teren Akademii Medycznej  w Rokitnicy, gdzie wiodła nas jedna z nielicznych dróg rowerowych w naszym mieście. Pewnie nie prędko ta trasa przeżyje znów takie oblężenie, ale przynajmniej teraz możemy powiedzieć, że spełnia ona niemal wszystkie wymogi, jakie stawiają takim szlakom rowerzyści. 
Na miejscu czekał na nas skromny poczęstunek, który zapewniło miasto Zabrze, wyśmienita yerbą na zimno prosto z zabrzańskiego (usamodzielniającego się) oddziału herbaciarni Czajnik, darmowe książki rozdawała Biblioteka Miejska, a zdrowy styl życia i ideę transplantacji organów promowało Stowarzyszenie Transplantacji Serca.
Mimo, że jednocześnie musiałem być w kilku miejscach by wespół z Kubushem ogarnąć wszystko, to był zdecydowanie udany przejazd i najlepsze zakończenie, jakie w skromnej dwuletniej karierze udało się zorganizować. Cieszę się, że idea Masy Krytycznej wciąż żyje i mam nadzieję, że frekwencja będzie dopisywać także w pozostałe miesiące, gdy nie będzie już "darmowej wyżerki".
I na koniec jeszcze moje osobiste dziękuję: dla "organizatorów", pomagających w zabezpieczeniu przejazdu, fotografom i wszystkim którzy w jakikolwiek sposób pomagają.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Śmiało, zostaw komentarz :)