Jeśli mamy pierwszy piątek miesiąca, a na Śląsku pada deszcz, to wiedz, że dzieje się nie tak, jak być powinno. Wszak nie uchodzi, by jechać w deszczu na Gliwicką Masę Krytyczną, Czasem jednak by potwierdzić regułę potrzebny jest wyjątek. Tak było więc dziś, gdy kierując swe aluminiowe rumaki w stronę Gliwice wraz z Jankiem solidarnie mokliśmy w raz po raz pojawiających się przelotnie kroplach deszczu.
Plac Krakowski przywitał nas mimo wszystko sporą liczbą rowerzystów, którzy podobnie jak my uznali, że nie warto siedzieć w domu nawet w taką pogodę. Na przypieczętowanie tego postanowienia chwilę przed osiemnastą lunął deszcz, a garść rowerzystów w popłochu uciekła pod pobliskie drzewa i wiaty przystanku. Solidarnie z nami zmokli też policjanci, którzy zostali oddelegowani na motorach, szybko przemokli więc do suchej nitki i by nie pogłębiać tego stanu wrócili do bazy zmienić dwa motory na cztery kółka.
|
Start z pl. Krakowskiego - jak widać po ulewie beton szybko znów schnął. |
|
Dobre humory to nieodłączny element każdego przejazdu w Gliwicach :) |
Wystartowaliśmy z niebywałym opóźnieniem, ale nikt nie narzekał - wszak przestało lać, a ciepło sprawiło, że po prostu chciało się jechać nawet mimo widma ponownego zmoknięcia. O. Dyrektor zebrał "miedziaki", audiobiker puścił muzykę i można było jechać na podbój gliwickich ulic. A ja korzystając z faktu posiadania dziś aparatu nie omieszkałem oczywiście uwiecznić tego i owego i chętnie się dzielę, a to z kolei sprzyja mniejszej ilości słów do czytania.
|
Heksagończycy. |
|
I kolejne uśmiechy do kolekcji :) |
|
Niezawodny Goofy z prawdziwym poświęceniem uwiecznia przejazd. |
A przejazd tym razem zahaczył o miejscowy Dom Dziecka, na rzecz którego co roku zbieramy "miedziaki" i pluszaki. W imieniu rowerowej społeczności nasz o. Dyrektor wręczył ów skromne podarunki. Dzieciaki oczywiście najbardziej ucieszyły się z ogromnych pluszaków. Jak niewiele potrzeba, by wywołać czyjś uśmiech na twarzy i zwyczajnie nieco pomóc.
|
Pamiątkowe zdjęcie z podopiecznymi Domu Dziecka. |
|
I ruszyliśmy dalej. |
|
Fantastycznie wygląda ten mokry asfalt - niesamowita ulga po upałach. |
|
Nasza roztańczona koleżanka ;) |
|
I festiwal głupich min na zdjęcie profilowe do twarzoksiążki :) |
|
A Goofiemu nawet mnie udało się uchwycić. |
|
Kira i jej śliczne dołeczki od uśmiechania się :) |
Zakończenie tradycyjnie już na pl. Krakowskim, gdzie dotarliśmy już bez kropli deszczu, a nawet wyjrzało do nas na chwilę słoneczko. Atmosfera sprzyjała pogawędkom i afterowym klimatom, ja jednak chciałem wyspać się na dzień następny, więc pożegnałem się ze wszystkimi i powoli ruszyłem do domu - powoli, bo Morfina po ostatnich przygodach miała problemy ze ślizgiem w lewej goleni, musiałem więc zablokować amortyzator i uważać na wszelkie nierówności, co na polskich drogach takie łatwe nie było...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)