niedziela, 22 września 2013

Herum Glaz


Wokół Kłodzka, tak roboczo nazwałem swoją pierwszą wyprawę poza klasztorne mury. Tak, od piątku mieszkam w kłodzkim klasztorze należąc do franciszkańskiej wspólnoty. Pomińmy jednak kwestie wyboru nowej/starej drogi życia i skupmy się na tym, że przywiozłem tu ze sobą rower, a właściwie Morfinę przywiózł mój współbrat Tomasz już tydzień wcześniej. Dwa razy w tygodniu natomiast możemy zupełnie pełnoprawnie opuścić mury klasztoru na tak zwaną przechadzkę, w ramach której wybrałem właśnie rower.

Pierwsza refleksja była taka, że nie zmieniło się tu niemal nic od czterech już lat, kiedy to pierwszy raz tu zawitałem na dłużej. Rower, mimo chłodu i wiatru, okazał się znakomitym sposobem na szybką retrospektywę i rekonesans co i gdzie się znajdowało. Ruszyłem więc wpierw w stronę stacji Kłodzko i dalej jeszcze po granicę miasta, a następnie odbiłem w lewo szerokim łukiem omijając popularną Twierdzę, która ulokowana na rozległym wzgórzu góruje nad miastem przypominając jego strategiczną, militarną część historii.

Zatoczony łuk zwieńczyło skrzyżowanie, które kusiło, by skierować się w stronę Kudowy Zdrój, rozsądek jednak i przeciwny, coraz silniejszy wiatr skutecznie studzą mój niezrozumiały entuzjazm. Wracam więc myślami na ziemię i kieruję się na przeciwną stronę Kłodzka, by dalej wrócić już do centrum wzdłuż Nysy.

Minęła zaledwie godzina, jednak pagórki i bardzo długa przerwa od rowerowych wojaży delikatnie dają się już we znaki, krążę więc jeszcze chwilę po ścisłym centrum, czyli wąskich, staromiejskich uliczkach. Jedynie tutaj, w bezpośrednim sąsiedztwie odrestaurowanego już mostu coś się zmieniło: odmalowano kilka kamienic, a deptak zmienił się w bardziej przyjazny dla chcących odpocząć od zgiełku turystów i mieszkańców. Mnie jednak niezbyt zachwyciły granitowe płyty i chromowane wykończenia przypominające tandetę z każdego innego wielkiego miasta, wróciłem więc do mojego ogromnego domu - klasztoru - na kubek gorącej herbaty i coś słodkiego...

PS: Polecam uwadze także bloga, na którym więcej z klasztornego życia, a którego nieskromnie dodam, prowadzę.: braciapostulanci.blogspot.com

2 komentarze :

  1. Kamień z serca, będzie Cię można jeszcze poczytać (od rowerowej strony) :)

    P.S. "Domek" wygląda przytulnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domek przytulny, acz zimny...
      A z roweru to mnie wyleczyć się już nie da, to wie każdy ;)

      Usuń

Śmiało, zostaw komentarz :)