Wsi spokojna, wsi wesoła - chciałoby się rzec już po przekroczeniu progu tego specyficznego muzeum na skraju Lublina. Już po pierwszych krokach wiemy, że to miejsce przypadnie nam do gustu - malownicze ścieżki, domostwa zatopione w zieleni, biegające zwierzęta i obsługa, która w roboczych strojach krząta się tu i ówdzie niczym mieszkańcy przeniesieni z przeszłości do współczesności. Wszystko żyło, tętniło i zapraszało do zanurzenia się w historię, jaką ma tutaj do opowiedzenia nawet najmniejszy kamyk.
Park podzielony jest na 7 obszarów prezentujących różne rejony, epoki
oraz warstwy społeczne. My zaczynamy wędrówkę od wiejskich, sielankowych
klimatów. Chaty kryte strzechą, kozy, konie i gęsi oraz niesamowite
wnętrza wyglądające tak, jakby chłopi właśnie wyszli w pole, które
zresztą tuż obok widać. Są tu też liczne zabudowania gospodarcze i
sprzęty, którymi niegdyś się posługiwano. Świetną sprawą jest tu także
możliwość oglądania pokazów orki za pomocą konia czy... zbierania
kapusty. Wszystko to oczywiście dodatkowe atrakcje, warto więc wcześniej
sprawdzić co zaplanowało Muzeum.
Im dalej, tym bardziej współczesna zabudowa na nas czeka. Wszystko
jednak jest piękne, czyste i pasujące do siebie oraz wykonane z wielkim
kunsztem. Siadamy więc na tarasie przestronnej kawiarni, która zapewne w
sezonie oferuje zimne lody, jak głosi mała tabliczka. Zacieniona
ławeczka jest świetnym miejscem do obserwowania okolicy i podziwiania z
jaką pieczołowitością został odtworzony duch minionych epok - w
okienkach małe szybki trzyma świeży jeszcze kit, drewniane elementy
posiadają piękne zdobienia, a produkty na półkach poukładane są z
aptekarską precyzją.
Idąc dalej przenosimy się niejako coraz bliżej współczesności. W
urzędzie pocztowym znajdujemy już aparat telefoniczny, a w sąsiednich
warsztatach wiszą pierwsze lampy. Można tu zajrzeć między innymi do
dawnego zakładu fryzjerskiego, sklepu z ceramiką, garnkami, tytoniem,
warsztatu szewskiego czy mieszkania ówczesnego kupca z żydowskiej
dzielnicy, bowiem to właśnie ta grupa społeczna najlepiej radziła sobie w
kupieckim świecie.
Po takiej dawce historii, którą niektórzy mają jeszcze szansę pamiętać,
przychodzi czas na coś dla ducha. Na skraju skansenu trafiamy na dwa
obiekty kultu religijnego: rzymskokatolicki zespół sakralny z kościołem z
Matczyna oraz plebanią z Żeszczynki oraz cerkiew greckokatolicką z
Tarnoszyna. Tu kolejny raz trzeba pochwalić, że te obiekty nie tylko
stoją, ale są także użytkowane zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem i
można znaleźć sobie harmonogram wszystkich nabożeństw oraz wziąć w nich
udział. To z pewnością będzie niesamowite przeżycie dla ducha i duszy,
bowiem wnętrza zapewniają naprawdę niesamowity klimat.
W centrum muzeum ulokowano obszar o tematyce dworskiej. W jego sercu
znajduje się XVIII-wieczny dwór z Żyrzyna z wnętrzem poświęconym
średniozamożnemu ziemiaństwu. Jego otoczenie stanowi zaś malowniczy
ogród z klimatycznymi alejkami, rzeźbionymi ławeczkami i przyciętymi w
zdobne figury drzewami. Tutaj znów usiedliśmy na chwilę żeby nacieszyć
się panującą wokół atmosferą i wiejskim klimatem podziwiając przy okazji
pracę pań, które dbały o tutejsze róże. Przez chwilę zamarzył się nam
nawet taki pałacyk, gustowna suknia i modny frak. Romantycznie i aż
nazbyt nierealnie.
Kolejny przystanek fundujemy sobie w budynku karczemnym. Tutaj można już
w klimatycznym wnętrzu nie tylko się zatrzymać, by uciec przed palącym
słońcem, ale także żeby coś zjeść, czy czegoś się napić. We wnętrzach
zgrabnie wkomponowano współczesne lodówki i inne akcesoria wymagane
przez sanepid, obok epokowych mebli i przedmiotów. Zresztą przeszłość
stykała się tu ze współczesnością także w menu oraz dzięki obsłudze w
epokowych fartuszkach. Zamówiona przez nas kawa to kolejny kontrast,
bowiem mleczko w zgrabnym dzbaneczku uzupełnił cukier we współczesnych
saszetkach i jednorazowe kubeczki. Koniec końców jednak klimat bardzo
nam się spodobał i spędziliśmy przy kawie kilka dłuższych chwil z
szerokimi uśmiechami na twarzach.
Na końcu trasy czekała na nas mała wystawa fotograficzna i sklepik ze stylowymi pamiątkami. Zachwytom nie było końca nawet, gdy postanowiliśmy na przekór na chwilę usiąść i udawać, że się nam nudzi (o efekty nudzenia się lepiej nie pytajcie). Mogę więc na koniec z czystym sumieniem polecić wszystkim miłośnikom bliższej i dalszej historii, a także miłującym spokój i przyrodę to właśnie miejsce. Jest gdzie spacerować, gdzie usiąść. Wokół jest mnóstwo wspaniałych i ciekawych obiektów, przedmiotów, przyrody i zwierząt, których obecność dopełniają krzątający się pracownicy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)