Raptem dwa lata temu miałem okazję zawitać na Wolę Duchacką, gdzie znajduje się Klub noszący nazwę tej krakowskiej dzielnicy. Dziś wracam tu z Małżonką oraz Agą i Jankiem, by posłuchać wyjątkowego, solowego dla odmiany recitalu Roberta Kasprzyckiego. Repertuar wybrany przez fanów oraz bardzo kameralna atmosfera to obietnica niepowtarzalnego koncertu, humorystycznych zapowiedzi oraz wielu rzeczy, które na normalnych koncertach się nie zdarzają.
Gospodarzem miejsca i władcą wszystkich kabelków, które płatały dziś małe figle, był tradycyjnie Maksymilian Szelęgiewicz. Wszystkim przeciwnościom stawił jednak czoła posiadając w zanadrzu nie tylko plan "B", ale także kilka kolejnych alternatyw dzięki którym koncert odbył się z niewielkimi tylko zakłóceniami, które w ostatecznym rozrachunku zupełnie nie wpłynęły na dobrą atmosferę. Chwilę po zapowiedzi Maksa na scenie pojawił się Robert Kasprzycki, który zerkając na ściągę zapowiedział, że tym razem koncert przebiegnie po prostu według kolejności wybranej przez słuchaczy, bo nie znalazł klucza, który pomógłby jakoś tę listę uporządkować. Muzyk docenił także, że wybrane utwory nie były zwyczajnie przeglądem największych przebojów, ale zbiorem utworów naprawdę dobrych i przede wszystkim, jak je nazywa, mrocznych.
Ruszyliśmy zatem w podróż wciągającą jak dzieła Johna Ronalda Reuela Tolkiena ze szczególnym uwzględnieniem tych najmroczniejszych zakamarków ludzkich uczuć, o których nie opowiada się nikomu, poza swoim psychoterapeutą. Te jednak mroki doskonale chwyta w klatkę słów i dźwięków Robert Kasprzycki, który ma wyjątkowy talent do obserwowania ludzi z którymi się styka i destylowania ich uczuć z równą zręcznością, z jaką książkowy prof. Dumbledore wydobywa wspomnienia do Myślodsiewni w Harrym Potterze. Dzięki temu koncerty Kasprzycki Solo są wyjątkowe i bardzo odmienne od, można by rzec rozrywkowo-ironicznego, oblicza koncertów Kasprzycki Band. Takie granie w pojedynkę pozwala też na całkowitą ekspresję, improwizowanie z brzmieniem i nielimitowanie długie zapowiedzi, które zdradzają kulisy powstania kolejnych utworów jeszcze dalej rozbudowując świat zamknięty w piosence. Wszystko to spotęgowane przez wyjątkowość Woli Duchackiej, jako miejsca spotkań największych entuzjastów twórczości Roberta oraz ten niecodzienny repertuar zrobiły na naszej ekipie naprawdę wielkie wrażenie i mam nadzieję, że jeszcze nie raz dane będzie uczestniczyć w tym swoistym misterium u źródeł. Tymczasem nie mogę nic więcej napisać nad to, że polecam - choć niewątpliwie do tego miejsca trzeba odrobinę dojrzeć i zatęsknić.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)