środa, 9 lutego 2011

Kawałek obwodnicy

Znów piękna pogoda za oknem, choć może temperatura już nie zachęcała tak, jak wczoraj. Jednak po wczorajszym zakupie i wymianie klocków hamulcowych postanowiłem je przynajmniej wypróbować. Dodatkową motywację zaś miał stanowić pewien nowy element infrastruktury drogowej, który napotkałem wczoraj wracając z bardzo ważnej rozmowy o staż. O ile sprawa stażu rozstrzygnie się dopiero w poniedziałek, o tyle sprawę rowerowania postanowiłem doprowadzić do skutku już dziś.

Ów nowy element infrastruktury drogowej
Krótki przegląd działania nowych klocków i już można było ruszyć w drogę. Ponieważ mniej więcej pamiętałem przebieg trasy, postanowiłem pojechać naszą jedyną słuszną rowerową drogą łączącą Mikulczyce i Rokitnicę, by tam wjechać na Rowerową Obwodnicę Zabrza. Trasa bardzo przyjemnie mijała, bo o dziwo paskudna kostka dobrze zniosła zimę i nie uwypukliła, bądź pozapadała się od złego kładzenia. Ale nie chwalmy dnia... Mijam zaprzyjaźnioną myjnię, na której widok mój rower dostaje już alergii. Na szczęście mocno okupowana przez właścicieli blaszaków, więc nawet przez myśl mi nie przeszło, że można by umyć tam rower. Zresztą po co, skoro przy okazji akcji "hamulce" rama odzyskała swój kolor poprzez pozbycie się wszędobylskiego błota. Dotarłem pod tablicę, która już z daleka wyglądała znajomo.

Szlak rowerowy jak najbardziej. Tylko znak po lewej jakoś nie pasuje.
No trudno, nie mogło być już tak od razu idealnie, zwłaszcza, że tablica wygląda na świeżo zainstalowaną. Miejmy nadzieję, że i ten po lewej będzie równie mocno zachęcał rowerzystów do dalszej jazdy. Zgodnie wiec z trasą pokierowałem się w stronę Helenki, której szczyt zdobyłem dość sprawnie i tam też bez większego trudu trafiłem na kolejną z tablic. Później defiladowym tempem objechałem zgodnie z zapamiętaną w głowie mapą osiedle i pokierowałem się spowrotem w stronę Rokitnicy. Niestety pamięć zawodna, a może szlak oznakowany kiepsko. Ale jakoś trafiłem na znak, co prawda na drugim końcu dzielnicy, ale jednak. Strzałeczka prosto, jadę prosto, ale co z rozwidleniem? W myśl zasady pojechałem najlepiej wyglądającą drogą (asfalt już dano się skończył) i cudownie trafiłem na kolejną strzałeczkę, oczywiście już na długiej prostej. Błoto, dużo błota. I to ma być trasa dla każdego? Mam nadzieję, że jakaś utwardzona choćby nawierzchnia się tu pojawi, bo dzieci i szosówki mogą mieć nie mały problem. Z kompletnego pola wjechałem w bodaj dawną zabudowę PGRu i tu niemal momentalnie, gdy pomyślałem, że zaraz wyskoczy jakiś pies, wyskoczył nie jeden, a trzy kundle, które odprowadziły mnie szczekając kolejne kilkadziesiąt metrów. Zgubiłem znów szlak, wiec pokręciłem na tyle, na ile pamiętałem, w stronę granicy Zabrza.

Fajny patent. EkoLatarnia - solar + wiatrak. Gliwice.




Strzałeczka odnaleziona, więc znów wróciłem na szlak. Znana ścieżka, która kolejny raz dla rowerów innych niż MTB lub niezniszczalny składak Wigry3 byłaby mordercza. Leniwie już kręciłem w znaną z porannego spaceru okolicę. Chwilę się jeszcze zatrzymałem na kilka zdjęć i ruszyłem dalej, znów nieoznakowanym fragmentem szlaku, by już na ul. Leśnej skręcić w swoją stronę z nadzieją, że doczekam jeszcze pełnego oznakowania trasy, o której zeszłej jesieni było przecież dość w Zabrzu głośno.

Strzałeczka, jedna z nielicznych, ratujących od zgubienia się.

Dawna gorzelnia, a za nią pałacyk. Dziś wyjątkowo piękna ruina...

1 komentarz :

  1. Ostatnio idąc z buta przyglądałem się strzałeczkom na leśnej i w lesie nieopodal. Muszę przejechać się całą ścieżką. Niech no się tylko ciepło zrobi.
    Pozdro
    Byle do wisny

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zostaw komentarz :)