Tym razem w pracy, z racji na potrzebę wyglądania "elegancko" musiałem być z pomocą komunikacji miejskiej, a to już z góry przekreślało wypad na kolejną GMK z całą ekipą. Czym prędzej jednak pojechałem do domu, żeby coś przegryźć i ubrać się bardziej rowerowo. Już miałem wsiadać na rower, gdy zadzwonił Piernik i oświadczył, że ekipa na mnie zaczeka gdzieś w centrum, umówiliśmy się więc na skrzyżowaniu Korfantego i Wolności, gdzie natychmiast pognałem najkrótszą trasą, jaka przyszła mi do głowy. Po krótkim przywitaniu i okiełznaniu nieładu na mojej głowie, który nie chciał schować się pod kaskiem, ruszyliśmy spokojnie pięknym peletonem w stronę pl. Krakowskiego w Gliwicach, gdzie zaprowadziłem nas nieco inną i spokojniejszą trasą.
Przywitania i pogawędki z przedstawicielem monocyklistów. |
Korzystając z faktu, że do startu Masy zostało nam jeszcze sporo czasu, postanowiłem przesmarować trzeci raz w ostatnim czasie łańcuch, tym razem dzięki uprzejmości Piernika, który użyczył smaru do łańcucha. Później jeszcze oddałem na chwilę Morfinę w fachowe ręce Janka, który ustawił przedni hamulec i ofiarnie nawet sam go przetestował - obyło się bez ofiar w sprzęcie u ludziach.
Faktycznie, zielony pachnie... ziołami! |
Służba porządkowa, by jeździło się bezpieczniej. |
Gdy już tradycyjnie zostałem obdarowany przez Ojca Dyrektora walkie-talkie, ruszyliśmy. Szybko okazało się, że na przedzie nie pojechał nikt z pomagających w tym zamieszaniu i czołówka ruszyła niczym ucieczka na Tour de Pologne robiąc w peletonie kolosalne dziury. Pognałem więc za ucieczką i już po chwili wszystko wróciło do normy, czyli jechaliśmy jednym, zwartym peletonem, jak Ojciec Dyrektor przykazał. Dalej już było tylko lepiej i spokojniej, pomijając znów nieznajomość trasy przez zabezpieczającą nas Policję, ale to taki drobiazg. Mogłem za to spokojnie rozmawiać sobie z cyklistami i nawiązać nowe znajomości a dodatkowo dowiedzieć się nowych rzeczy. Tu serdeczne pozdrowienia dla rowerowego PTTK Gliwice.
A tak to wygląda "od środka"... |
...a tak "z zewnątrz". |
Kiedy zakończyła się Masa, oczywiście padło hasło "after!". Nie trzeba było tym razem długo czekać, bo szybko zebrała się grupa pod wezwaniem adoracji sieci sklepów z zachodu. Podjechaliśmy więc i zaparkowaliśmy nasze limuzyny między pięknym, czerwonym Ferrari, a czarnym Porsche i Ci, co mieli potrzebę, zrobili najazd na sklepowe półki z żywnością i napojami.
Zaopatrzeni udaliśmy się w tradycyjną lokalizację, gdzie zebrało się nas tym razem całkiem sporo. Po lekkiej motywacji, nie brakowało rąk do noszenia drzewa na opał i szybko zapłonęło tradycyjne ognisko. W tym miejscu prócz pozdrowień muszę teraz zamieścić jeszcze podziękowania dla Darii i Justyny za podarowaną przez sakwę Piernika butelkę mojego ulubionego napoju w moim ulubionym smaku! "Bądź sobą" pod kapslem, który dołączył do zacnej kolekcji, a sam napój poprawił do reszty humor.
Zaopatrzeni udaliśmy się w tradycyjną lokalizację, gdzie zebrało się nas tym razem całkiem sporo. Po lekkiej motywacji, nie brakowało rąk do noszenia drzewa na opał i szybko zapłonęło tradycyjne ognisko. W tym miejscu prócz pozdrowień muszę teraz zamieścić jeszcze podziękowania dla Darii i Justyny za podarowaną przez sakwę Piernika butelkę mojego ulubionego napoju w moim ulubionym smaku! "Bądź sobą" pod kapslem, który dołączył do zacnej kolekcji, a sam napój poprawił do reszty humor.
"Tymbark - kochaj życie". |
Jakoś wyjątkowo ruszyliśmy ostatni w drogę powrotną przez Sośnicę. Chciało się nam kręcić, więc dokręciliśmy za namową Skuda do Szałszy przez fantastyczną rowerową autostradę będącą przedłużeniem ul. Leśnej i wiodącą przez las, gdzie nie było ani odrobiny błota. Teraz przyszło się nieco rozdzielić ekipie w składzie: Gusiek, Skud (włodarze gliwiccy), Janek, Piernik i ja (panowie Mikulczyc) oraz Goofy i Daniel (baronowie z Rokity)(źródło).
Włodarze Gliwic pojechali w lewo, a my w prawo i ten podział bynajmniej nie sugerował podziałów politycznych, a jedynie kierunki na mapie. Okrężną trasą przez Ziemięcice i mroczne pola do Grzybowic, a następnie na tereny naszych baronów, gdzie się pożegnaliśmy i rozjechaliśmy znów każdy w swoją stronę.
A to nocne kręcenie trzeba zdecydowanie powtórzyć!
Zdjęcia dzięki uprzejmości Goofiego - dzięki!
Włodarze Gliwic pojechali w lewo, a my w prawo i ten podział bynajmniej nie sugerował podziałów politycznych, a jedynie kierunki na mapie. Okrężną trasą przez Ziemięcice i mroczne pola do Grzybowic, a następnie na tereny naszych baronów, gdzie się pożegnaliśmy i rozjechaliśmy znów każdy w swoją stronę.
A to nocne kręcenie trzeba zdecydowanie powtórzyć!
Zdjęcia dzięki uprzejmości Goofiego - dzięki!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)