Gdyby się tak chwilę zastanowić, to dwoma najbardziej "pojemnymi" w swym przekazie symbolami są woda i ogień. Powiedzieć, że mają wiele znaczeń, to za mało. Życiodajne, a zarazem śmiercionośne, zapewniają bezpieczeństwo, a zarazem niesamowicie niebezpieczne. Pewnie te właśnie cechy, pewien paradoks, od początku pociągały człowieka, więc zarówno ogień, jak i woda były przez nich szanowane, otaczane jakąś aurą mistycyzmu i niepojętości, Boskie przymioty.
Dzisiejszego wieczoru znany już wszystkim czytelnikom mojego bloga Teatr A z Gliwic oprowadził nas przez życie głównego bohatera, człowieka, którym mógłby być każdy z nas. Przez całą życiową wędrówkę towarzyszyły mu właśnie woda i ogień. Pewne uniwersalium jakim jest trzon spektaklu to przemiany człowieka: każdy musi się wpierw kimś stać, by być, umrzeć, żeby się narodzić, coś stracić, się wyrzec i poświęcić, aby coś innego zyskać. A ten obraz już łatwo można przenieść z jednostki na całe pokolenia i ludy, by nagle zauważyć, że przypomina nam to opowieści starego testamentu, dzieje człowieka, który utracił Raj, Narodu Wybranego, który popadał w niewolę, by Bóg w ognistym słupie mógł wyprowadzić go do Ziemi Obiecanej aż po zwieńczenie, jakim była dokonała ofiara Chrystusa na krzyżu, który w pełni wszystko utracił, aby zyskać.
A czy nam nie towarzyszą te symbole? Chrzest wodą - sakrament Chrztu i chrzest ogniem - sakrament Bierzmowania. A myślę, że każdy z nas odnajdzie w tych scenach niejedną ze swoich przemian i zachęci go to choć na chwilę refleksji.
Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko zobaczyć na własne oczy, usłyszeć, poczuć zapach, ciepło, zimno i wilgoć tych dwóch wspaniałych żywiołów, które grają tu główne role - wody i ognia. Igranie aktorów na zdawałoby się granicy rozsądku z żywiołami, odwagę, poświęcenie i śpiew na żywo. Takiego trójwymiaru, czy wielowymiaru nie znajdziecie w żadnym, nawet najnowszym i najlepszym multipleksie.
"Kto chce płonąć, musi się też spalać"
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)