sobota, 19 listopada 2011

Po trzecie Kielce!

To już ostatni dzień - brzmi jak z pamiętnika samobójcy. Ja bynajmniej nie popełniam rytualnego Seppuku (jap. 切腹), a żyję dalej i miewam się całkiem dobrze. Nastał poranek z cyklu "mógłby przyjść nieco później", jednak rutyna wstawania do pracy nie pozwoliła się zdrzemnąć jeszcze godzinkę więcej. Ogarnąłem więc z grubsza pokój, przez który już powoli trudno było przejść, torując sobie trasę biurko-szafa-kuchnia i zaraz po śniadaniu zabrałem gitarę i pośpieszyłem na próbę. Zaraz po niej przeszedłem krótkie szkolenie z zakresu niezbędnego ustawienia parametrów w lustrze, a następnie biegiem spakowałem torbę i sprint na tramwaj, który dziś nie raczył się spóźnić, jak to miał zwykle w zwyczaju.
Nie jestem zagorzałym kibicem, jednak nie ukrywam, że czekałem na ten jeden mecz. Drużyna, z którą jestem poprzez pracę związany, podejmowała dziś pierwszy w ligowej tabeli zespół z Kielc, a grupa kibiców jechała ich wspierać, więc dlaczego by nie jechać z nimi? W nieznane więc mi rejony województwa Świętokrzyskiego ruszyliśmy ekspedycją na dwa busy. Na pograniczu Kielc ku przerażeniu okolicznych kierowców, nasz peleton przejął radiowóz z grupą interwencyjną, a kilka kilometrów dalej dołączył do nas drugi. Ulice się wyludniły, a ulice w okolicy zamknięto, jakbyśmy wieźli co najmniej grupę kilkudziesięciu kiboli. Zabawny widok.
Na hali znaleźliśmy się niemal godzinę przed czasem i od razu zajęliśmy miejsca w przeznaczonym dla nas sektorze "C". Nasi zawodnicy prowadzili już rozgrzewkę, postanowiłem więc przetestować lustrzankę z teleobiektywem. Oczywiście okazało się nieco za ciemno, ale nie było tragicznie. Na kwadrans przed meczem przygotowałem sobie też laptopa korzystając z dobrodziejstw miejscowego wi-fi, które nam udostępniono. Tak więc relacja live na klubowej stronie też już była możliwa.
Przed pierwszym gwizdkiem nasze Czirliderki zaprezentowały spontanicznie przygotowany układ i chwilę później hałaśliwie witały na parkiecie kolejnych naszych reprezentantów. W końcu rozpoczął się mecz, na którego temat niewiele napiszę, bo od czego miałem aparat?





Ostatecznie starcie giganta, czyli Vive Targi Kielce z beniaminkiem NMC Powen Zabrze zakończyło się bez niespodzianki, na którą można było mieć jeszcze nadzieję po pierwszej połowie. Ale i tak wszyscy byli dumni z postawy zabrzan, a wynik 39:27 (16:16) wcale nie wydawał się taki straszny. Powrót był także pełen optymizmu, zwłaszcza, że mimo eskorty, pomyliliśmy drogę, czirliderki tańczyły w trakcie postoju, a Śląsk przywitał nas przerażającą mgłą.
Tak oto upłynął ostatni z trzech dni pod znakiem wielu kilometrów i wielu przeróżnych uczuć emocji. Niedziela niech zatem będzie dniem prawdziwego odpoczynku, a ja dziękuję i gratuluję wytrwałości tym, co doczytali do końca.
Na koniec jeszcze specjalne słowa podziękowania dla Piernika i Janka za wsparcie sprzętowe tej ekspedycji. A czujących niedosyt odsyłam na http://www.handballzabrze.pl/, gdzie znajdziecie profesjonalną relację z tego meczu, wywiady, a we wtorek także galerię mojego autorstwa - zapraszam.

2 komentarze :

  1. Te radiowozy, to tzw. prewencja jest ;) Konwoje i zamknięte ulice, są wyrazem troski włodarzy i
    policji o bezpieczeństwo mieszkańców. Kiedy
    organizowana jest większa impreza sportowa zawsze tak się dzieje. Do tej pory myślałam, że kibice piłki nożnej są szczególnie uprzywilejowani w tym względzie...
    Szkoda, że nie miałeś okazji podreptać odrobinę po Kielcach. Co prawda, pora roku niezbyt sprzyjająca. Szaro-buro póki co. Gdzie nie spojrzysz same budowy, korki i inne paskudztwa, ale pomimo wszystko miasto warto obejrzeć. Miasto i okolice :)
    Kiedyś byliśmy oazą zieleni. Kiedyś... Aktualnie jesteśmy w fazie karczowania i zalewania wszystkiego betonem. Niedługo będzie schludnie, czysto i równo do bólu. Nie wiesz czasem czy ktoś już wymyślił betonowe drzewa do ogólnego stosowania? ;>
    Pozdrawiam - mahaman

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak widać o kibiców ręcznej też dbają. Nie powiem, miłe to, bo nie musieliśmy błądzić wśród rozlicznych remontów i objazdów.
    Kielce już ktoś mi rekomendował do zwiedzania, więc mam nadzieję, że jeszcze doń wrócę przy najbliższej okazji i w bardziej łaskawą pogodę.
    Beton kiczowaty niestety w Polsce wciąż święci tryumfy, gdy w cywilizowanych krajach tendencje są nieco bardziej zielone: http://futureblog.pl/wp-content/uploads/2008/11/zw1.jpg
    Betonowe drzewa? Dla mnie to wszystkie bilbordy, latarnie, słupy i inne elementy miejskiego krajobrazu, które z powodzeniem mogłyby zastąpić dobrze dobrane drzewa, krzewy i klomby - dlatego cieszę się, że moje Zabrze póki co jest jeszcze dość zielone :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zostaw komentarz :)