sobota, 1 czerwca 2013

Coś nie po kolei

Pierwszy dzień czerwca, "Dzień dziecka", choć pogoda za oknem przypomina raczej niezdecydowaną, wczesną jesień. Ołowiane chmury przecina co chwila przebłysk słońca, by za chwilę znów zawiał chłodny wiatr przypominając, że termometr wskazuje z ledwością 16°C w środku dnia. Dziś jednak o innych czarnych obłokach i przebłyskach, czyli kilka słów własnego zdania na temat "programu naprawczego" w Kolejach Śląskich.
17 lutego 2010 Samorząd Województwa Śląskiego powołał do życia nową spółkę, która miała rozwiązać problem, z którym od jakiegoś czasu zmagał się cały kraj - niedomaganiu wpierw PKP, a później pomniejszych spółek, na jakie podzielono tego państwowego molocha. Prawdziwy jednak debiut nastąpił 1-ego października 2011. Spółka posiadała własne osiem szynowych zespołów trakcyjnych ELF i cztery FLIRT-y. Powiało nowoczesnością, punktualnością i zapachem książek w ramach akcji "pociąg do czytania".

Pociągi kursowały na najbardziej opłacalnych liniach, szybko jednak zaczęto myśleć o przejęciu od Przewozów Regionalnych pozostałych połączeń, by w całym województwie było pięknie. Zaczęto kupować i wypożyczać na wielką skalę kolejne maszyny i wagony, jednak jak szybko się okazało lepsze jest wrogiem gorszego. Pierwszy dzień obowiązywania nowego rozkładu, 9 grudnia 2012 roku nastąpił pierwszy poważny kryzys. Na tory nie wyjechała większość pociągów KŚ. Pasażerowie byli wkurzeni, spółki PKP postanowiły ratować sytuacje honorując zakupione już bilety, a same Koleje Śląskie robiły co mogły by opanować sytuację organizując zastępczy transport autobusowy oraz "ścinając" kilka głów winnych pracowników. Za duży kęs na raz stanął w gardle spółki, jednak z czasem pozbierała się i wspaniałe pociągi w blasku chwały przemierzały śląskie torowiska.
I choć zdarzały się drobne niedogodności, jak zatłoczone wagony, gdy jechałem w majowy weekend do Węgierskiej Górki, generalnie jednak wszystko grało i człowiek pierwszy raz mógł poczuć się jak w prawdziwie cywilizowanym kraju. Tymczasem jednak wynik finansowy spółki, czemu w sumie się nie dziwie przy tak ogromnych inwestycjach, okazał się niezadowalający. Tak, spółka po trzech latach istnienia przynosiła stratę, ot co! Sporządzono piękny raport wskazujący na przypadki niegospodarności, a z pomocą i pomysłami naprawy sytuacji przyszedł mianowany na Marszałka Województwa pan Mirosław Sekuła, członek PO - szczególnie znany w Zabrzu, gdzie w 2010 roku zdecydowanie przegrał w wyborach prezydenckich zbierając raptem 13,54% głosów.
Ten właśnie absolwent Wydziału Chemicznego Politechniki Śląskiej w Gliwicach zabrał się za przygotowanie programu naprawczego, który polega na zredukowaniu liczby połączeń o około 40% i podniesieniu cen biletów! Patrzę logicznie na to i zastanawiam się jakim cudem ten "program naprawczy" ma szansę powodzenia? Bo o ile rozumiem jeszcze, że zmniejszenie liczby członków zarządu faktycznie może w jakiś sposób wpłynąć na stan konta spółki, to nie wiem jak zmniejszenie liczby kursów, lub wręcz likwidacja niektórych połączeń może przyciągnąć pasażerów, zwłaszcza, że na niektórych trasach w zamian za pociągi zlikwidowano linie autobusowe. Podjęto też uchwałę, że Koleje Śląskie nie przystąpią do systemu Śląskiej Karty Usług Publicznych, który miał być dofinansowany z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego.
A drogie w eksploatacji, dzierżawione ciężkie elektrowozy ciągnące raptem po trzy wagony zapewne dalej przejeżdżają obok stojących nie wiadomo dlaczego zespołów trakcyjnych w barwach KŚ generując kolejne straty - przynajmniej jeszcze przedwczoraj sam nimi jechałem...

3 komentarze :

  1. Już od jakiegoś czasu przeczuwałem, że „nowa” sytuacja Kolei Śląskich może stać się przedmiotem Twojego zainteresowania. Pozwól zatem, że i ja wtrącę swoje 17 groszy, bo z racji pisania pracy również w moim zasięgu badawczym znalazł się temat spółki – w tym przypadku rozpatrywany z punktu widzenia zarządzania autonomicznego bądź metropolitalnego.

    Z wieloma kwestiami opisanymi w poście mogę się zgodzić, ale jednej sprawie muszę zdecydowanie zaoponować. Otóż program naprawczy jaki zły by nie był, musiał zostać wprowadzony. Jestem też daleki od zdania, że jest on aż tak uciążliwy dla pasażerów, jak przedstawia to choćby Dziennik Zachodni. Kiedy za kwestię priorytetową podaje się likwidację połączenia Gliwice – Bytom, to jest to co najmniej dziennikarskie „podpuszczalstwo”, bo Przewozy Regionalne połączenie to likwidowały i reaktywowały kilka razy. Inną sprawą jest stan zlikwidowanych połączeń: podaje się liczbę oscylującą wokół 40% nie zwracając uwagi na to, że nie chodzi o likwidację całych relacji, a tylko niektórych odcinków – takie manewry KŚ robiły od początku swojej działalności.

    Dla nas, mieszkańców Zabrza, problem w zasadzie nie stanieje. Mamy to szczęście, że znajdujemy się na najbardziej dochodowej nitce, której nikt nie utnie. Z ciekawości sprawdziłem interesujące mnie połączenie Zabrze-Myszków i poza dopłatą niecałych 2 groszy do kilometra nic się nie zmieniło. Więc da się żyć.

    Marszałek Sekuła oczywiście wziął na siebie sprzątanie po Matusiewiczu, ale bądźmy ostrożni w ocenie tej działalności, bo tylko z pobieżnej analizy lokalnej prasy mogę napisać jedno: Sekuła to dopiero nie ma bladego pojęcia o tym, jak uzdrowić spółkę!

    Program naprawczy jest złem koniecznym, ale ratującym (przynajmniej w perspektywie najbliższych 15 miesięcy) Koleje Śląskie. Zły scenariusz zakładałby, że po likwidacji spółki powróciłyby Przewozy Regionalne, być może nawet otrzymałyby w dzierżawę tabor KŚ do obsługi wskazanych połączeń. Ale czy tego byśmy chcieli? Przypomnę tylko sytuację sprzed 5 lat, gdy PR dostały Flirty do obsługi SKR i szybko się okazało, że dla równoważenia strat dwa jeździły z półgodzinnymi opóźnieniami, jeden stał w hangarze, a drugi po wykolejeniu u producenta na warsztacie.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się nie zgodzić z wizerunkiem, jaki kreują media i popieram likwidację nierentownych połączeń.
      Jednak okrojenie linii najbardziej rentownych połączeń zakrawa o zbrodnię. Skądinąd znam już pierwsze głosy ludzi, którzy od poniedziałku tłoczą się rano w drodze do pracy i na studia...
      Leży mi na sercu sprawa KŚ i chciałbym dla tej spółki jak najlepiej. To zło konieczne powinno się zacząć od przeanalizowania gdzie uciekły pieniądze w bezsensownych przetargach, wypożyczeniach niepotrzebnego taboru i nieekonomicznych połączeniach równie nieekonomicznym taborem. Niestety w naszym kraju łatwiej sięgnąć od razu do kieszeni klientów...

      Usuń
  2. Niestety szarzy ludzie, tacy jak my mogą tylko ponarzekać. Rządzą nami tacy ludzie, którzy patrzą tylko i wyłącznie na stan swojego konta. Dlatego są podejmowane takie decyzje. Nie tylko koleje, ale także w wielu innych dziedzinach życia, które powinny ułatwiać ludziom pewne sprawy, jest coraz gorzej.

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zostaw komentarz :)