Mało co sprawia ojcu taką frajdę, jak gdy dzieci chcą współdzielić jego pasje. Takie szczęście spotkało i mnie, gdy okazało się, że zarówno najstarsza córka, jak i syn zakochali się w potężnych maszynach, których nacisk na oś liczy się w dziesiątkach ton. Mowa oczywiście o, upraszczając, pociągach. A jako, że w tym roku kalendarzowy Dzień Dziecka zbiegł się z tegoroczną Industriadą, postanowiliśmy spędzić przynajmniej chwilę w tętniącej silnikami parowymi i diesla stacji Górnośląskiej Kolei Wąskotorowej.
Wycieczka była przy okazji pretekstem do debiutanckiego przejazdu całą familią nowym, rodzinnym vanem ze stajni Henia Forda. Komfort i bezpieczeństwo wzrosło, a dzieciaki również wyraziły swoją aprobatę do przestronnego wnętrza, które bez problemu zmieściło trzy dziecięce foteliki nie umniejszając przestrzeni dla obojga rodziców. Cel wizyty zatem został wyznaczony, pozostało więc już tylko liczyć na pomyślność ze strony niebios, które wespół z meteorologami, straszyły deszczem przeplatanym burzami.
Na miejsce docieramy z drobną pomocą nawigacji, bo trzeba przyznać, że pamięć zawiodła, a i nie byłem tu jakoś szczególnie wiele razy. Bez problemu znajdujemy miejsce na wyznaczonej łączce parkingowej i już po chwili stoimy w pobliżu torowiska, na którym z wolna przejeżdża kultowa Lxd2 – owoc myśli technicznej rumuńskich zakładów FAUR w Bukareszcie. Lokomotywy te służą dzielnie na wąskich torach Górnego Śląska od 1968 roku godnie zastępując wysłużone w owym czasie parowozy. Dziś stanowią turystyczną atrakcję prowadząc w cieplejsze miesiące regularne połączenia między Bytomiem a Miasteczkiem Śląskim.
Gorący entuzjazm dzieciaków odrobinę ostudził hałas, jaki generowały potężne lokomotywy, dlatego też szybko przeszliśmy podziwiać dalsze atrakcje. Niestety widmo solidnej ulewy dotarło i tutaj, więc wiele z atrakcji było niedostępnych po pierwszym ataku ciepłego deszczu. Do budynku nastawni wiodła zniechęcająca kolejka, udaliśmy się więc do skromnej izby pamięci, aby zobaczyć zgromadzone tam eksponaty. Statyczna wystawa nie wzbudziła jednak wielkiego entuzjazmu wśród dzieci, które szybko odnotowały nazwy i funkcje większości przedmiotów i już chciały biec dalej. Niestety plany te postanowił pokrzyżować deszcz, który postanowił rozpadać się na dobre przy akompaniamencie odległych grzmotów.
Z braku innej opcji ruszyliśmy między kroplami w stronę lokomotywowni z nadzieją, że chociaż tutaj nasze rozbiegane maluchy znajdą coś interesującego dla siebie. Ci jednak znów szybko pooglądali przygotowaną ekspozycję by już po chwili stać przy kolejnych Lxd2 i kombinując co by tu można jeszcze zmajstrować. Niestety nie było zbyt wielu możliwości, poza dokładnym obejrzeniem pojazdów, a deszcz gwarantował, że na dmuchańcach raczej już dziś nie poskaczą. Na koniec jeszcze pamiątkowe zdjęcia ze stojącą przed lokomotywownią pod parą lokomotywą i już zmierzaliśmy z powrotem w stronę punktu wyjścia.
Cóż, tym razem pogoda okazała się czynnikiem decydującym. Nie żałowaliśmy jednak, że choć na chwilę udało się nam zobaczyć kilka lokomotyw. Na przyszłość mamy też jednak nauczkę – dla dzieci jednak większą frajdą będzie przejażdżka i ta opcja może być gwarantem, że wtedy nie będzie nawet przeszkadzał głośny gwizd, świst, stukot kuł, czy kłęby dymu. Ale to już pomysł na kolejną przygodę…
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)