niedziela, 1 stycznia 2012

Po drugie to zaledwie pięć dni

Jak obiecałem, trzeba i się wywiązać co do słowa. Tradycyjnie więc, jak zresztą od sześciu już lat, w ostatnie dni roku i to dokładnie w dzień swoich urodzin, pojechałem na Górę świętej Anny, żeby się rozliczyć - po ewangelicznemu. Prawdę powiedziawszy miałem spore obawy przed tym, co tam zastanę, ale i tym, co sam w sobie znajdę, gdy zacznę podsumowywać miniony rok.
Słońce zachodzi, tuż obok skrawka Nieba na ziemi - Górki. (28.12.2011)
O ile tym razem wiedziałem, że nie jadę tu dla konkretnych osób, bo i tak większości po prostu miało nie być, to zaskoczyła mnie obecność wielu innych osób, z którymi kontakty się teraz znacząco poprawiły i umocniły. To było naprawdę cenne i tylko to zauroczenie Niebieskooką niewiastą mogłem sobie podarować w tym nienapisanym scenariuszu. Dziś jednak jestem już w domu, a syndrom "asfaltu", jak to ujął ks. Radecki, sprawił, że szara rzeczywistość usiłuje przyćmić to, co w sobie przywiozłem.
Jak nigdy konferencje odpowiadały na moje pytania, tylko nie wypaliły warsztaty, ale mimo to było wspaniale. Wynotowałem sobie elektronicznie kilka cytatów, które pomyślałem, że warto zapamiętać, ale i tu przytoczyć. I tak po pierwsze o. Idzi z sąsiedniej, a właściwie terytorialnie przecież mojej prowincji bardzo słusznie zauważył, że kapłani, a szczególnie Ci opiekujący się wstępującymi do kleru, powinni podtrzymywać i rozbudzać jeszcze bardziej nasze "motyle w brzuchu".
Pan Tomasz Terlikowski, szczęśliwy mąż i ojciec czwórki dzieci natomiast przykładem swojego życia udowodnił, że Bóg dając nam więcej talentów też więcej od nas wymaga - taka proporcja w Bożej matematyce. Łatwo też udowodnił, że czwórka dzieci to żadna patologia, a raczej dar i poczwórne szczęście, które jest jak najbardziej zdrowe i rozsądne - o ile oczywiście na przeszkodzie nie stanie nam pieniądz...
Radości uczył nasz ks. Radecki - autor czterech części "Radości w codzienności", natomiast o. Cherubin w swoim stylu niemal doprowadził do łez piękniejszą część starszej grupy, więc pewnie u młodszej to mu się udało. Ja natomiast jeszcze ze słów niedopowiedzianych o. Waldemara, który został pustelnikiem, wyciągnąłem frazę "żadna mnie nie kochała, został mi więc tylko sznur... do habitu oczywiście".
Tyle się działo w zaledwie pięć dni rekolekcji, włączając w nie "pogodny wieczór" od którego bolał brzuch ze śmiechu, było miło móc spędzić kilka chwil z bezinteresownym przytulaniem i gitarą, Teatr "A" i wieczorna sylwestrowa Gala przebijająca niejeden profesjonalny kabaret, teatr, taniec, czy pokaz filmowy w Hollywood.
"Jak można wątpić, że Jesteś?" - to chyba reasumuje wszystko...

6 komentarzy :

  1. No i super :) Dawno nie byłem na solidnych rekolekcjach. Przy okazji - nieco spóźnione, najlepsze życzenia urodzinowe! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Terlikowski? Chlopaku, ales sobie idola znalazl...

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy - czy napisałem "idol"? Prowadził bardzo fajną i merytorycznie składną konferencję. Prosiłbym zatem o jakieś argumenty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę Cię zmartwić, ale w obrazie polskiego społeczeństwa czwórka dzieci to patologia. Niestety żyjemy w okresie tzw. umiarkowanej socjalizacji, która jest zestawieniem wypadkowych dwóch nauk: ekonomii i socjologii. Uczy się nas pewnych schematów i modeli i tworzy na ich bazie optymalizację sposobu naszego życia. Potocznie przyjętym modelem jest ten 2+2 i do 2007 roku, jeszcze przed okresem kryzysu, był on optymalnym. Obecnie głównie biorąc pod uwagę czynniki ekonomiczne oraz socjalne, jak miejsca w żłobkach czy przedszkolach, upowszechnia się w świadomości społecznej model 2+1 tzw. "świadomego wychowywania".

    Wiedz zatem, że jeśli masz dwoje rodzeństwa, to już jesteś członkiem rodziny patologicznej. Wiwat minister Władysław Kosiniak-Kamysz i rząd premiera Tuska!

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, znów na pierwszy plan wychodzi polityka... Mam nadzieję Daniel, że w tym co piszesz, jest nutka cynizmu - bo naprawdę myślę i widzę, że liczne rodzeństwo to zupełnie zdrowa sytuacja, o ile stać Cię na utrzymanie ich i siebie wraz z małżonką na rozsądnym standardzie życia.
    Poza tym to musi być w pełni świadome i traktowane jak największy dar - bo czym innym, jak nie cudem i darem, jest życie. A to życie daje Bóg i tylko z Nim na pierwszym miejscu ta cała "teoria" trzyma się "kupy". Wszak jeszcze nie tak dawno, bo nasi rodzice i dziadkowie, często miewali i kilkanaścioro rodzeństwa i wyrośli z nich ludzie!

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zostaw komentarz :)