Kolejny raz musiałbym zacząć od sytuacji meteo i jakże istotnym doborze odpowiedniego ciuchu do ów sytuacji, by mieć tak zwany komfort cieplny. Pomińmy więc to wszystko i zaufajmy instynktowi, nie wpadając z rozpędu w poślizg na pierwszym zakręcie. Tym razem gleby na szczęście nie było, a i później, przez spłoszoną sarnę, udało się ponownie uniknąć bliskiego przyglądania się lodowej skorupie ukrytej pod kilkoma płatkami śniegu. Jednak co dwie opony to nie cztery i kolejna okazja do nagłego przyziemienia wydaje się nieuchronna. Ja jednak uparcie brnę dalej, choć przekroczone ponad tysiąckrotnie normy zanieczyszczeń w powietrzu sprawiają, że nawet na pełnych wdechach brakuje powietrza. Jednak ostatnia godzina ledwo słonecznego i znacznie cieplejszego niż ostatnie dnia przekonała mnie, że warto było dziś wyjść na rower. Brakowało mi tego ruchu jak właśnie tlenu w powietrzu, nawet jeśli świat zastałem we wszystkich odcieniach szarości...
Ty lepiej dobrze zaplanuj ten przestój i weź się za montaż tych Elixirów, bo aż jestem ciekaw, jak to będzie chodzić. Jestem tak z technologią do tyłu, że mam kilka tygodni nadrabiania.
OdpowiedzUsuń