poniedziałek, 8 marca 2010

Szczeliniec 919 m n.p.m.

Wczoraj byliśmy na Szczelincu. Cała frajda była w tym, że schody i ogólnie wszystkie pochyłości wiodące na szczyt a później na dół były fantastycznie oblodzone i ośnieżone. Nic sobie nie złamałem, nigdzie nie spadłem, a bawiłem się świetnie. Szkoda tylko, że nie była to do końca samotna wędrówka, a jednak samotna. Cóż odkryłem? Powiedzieć, że góry są piękne to chyba najdelikatniej mówiąc głupstwo. Są niesamowite, że chce się wracać, iść,podziwiać i oddychać pełną piersią tym powietrzem, wiatrem, który je otula każdego dnia. Ktoś napisał, że aby zobaczyć że góra jest wielka wcale nie trzeba wejść na jej szczyt. Ale z drugiej strony sądzę, że aby docenić piękno gór trzeba w nie wejść, zdobyć szczyt i zadumać się na chwilę podziwiając to wszystko, co zostało w dole, wszystkie problemy, smutki, zmartwienia, plany, ludzi, miejsca, czas... Jest coś magicznego w górach, że chcę wracać...

Na koniec piosenka, którą znałem, a usłyszałem w schronisku przy kubku ciepłej herbaty:

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Śmiało, zostaw komentarz :)