wtorek, 30 marca 2010

Leniwie(c)

To był nieco leniwie spędzony dzień na rowerze obfitujący w przeróżne niespodzianki... Zacznijmy od tego, że zainstalowaliśmy z Januszem nową linkę w moim rowerze. Ostatnia odmówiła dalszej współpracy, a jeździć jakoś trzeba. Obficie nasmarowana i nieco wyregulowana jak najbardziej zachęcała do spędzenia miłego dnia w drodze, dlatego udaliśmy się na poranną wycieczkę po okolicy, ale jakoś dziś bardziej nam chciało się co chwila zatrzymywać niż jeździć. "I tu zaczynają się jaja" - że zacytuje jednego z wykonawców. Jak wiadomo, gdy coś nie działa do końca dobrze, to warto by to zmienić w jedną, bądź drugą skrajność. I tak każdy z nas popołudnie spędził dłubiąc przy swoich rowerach. Januszowi udało się całkiem nieźle, a mnie... no cóż... Nie wiem jak to możliwe, ale połamałem lewą manetkę od przerzutek. I tym oto cudownym sposobem kolejna część mojego roweru odmówiła dalszej współpracy. Pora zmienić rower? Najwyraźniej... czas zacząć oszczędzać... Na "deser" wieczorny ból zęba. Nie, nie będę narzekać, wszak wszystko zależy ode mnie, więc wciąż mam szansę zmienić to na lepsze.


Mikulczyckie stawy, widok na wschód

Statystyka - średnio co wyjazd spotykamy więcej niż jedną TEM2

Nie tylko rowerzysta musi odpoczywać

1 komentarz :

  1. No cóż rowerek już swoje przejechał ma prawo się psuć bardziej niż zwykle.

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zostaw komentarz :)