czwartek, 8 lipca 2010

Krajoznawczo

Wczoraj dużo czytałem i prawie nic nie jeździłem, dziś więc postanowiłem odwrócić te proporcje, tym bardziej, że doczytałem się miejsc, których nie znałem. Niby znam swoje miasto dość dobrze, ale zawsze widać można poznać lepiej.
Wpierw ruszyłem "na rozgrzewkę" na mój ulubiony wiadukt, oczywiście jadąc przez stawy, by nie było za prosto. Tam upolowałem dwa przejeżdżające w przeciwne strony składy osobowe. Z podbudowanym "kolejowym ego" pojechałem odwiedzić Janusza, który od jakiegoś czasu jet uziemiony w domu, a właściwie jego obrębie. Posiedzieliśmy na ławce, pogadaliśmy, zjedliśmy kilka czereśni prosto z drzewa. Spotkanie zakończył telefon, na który czekałem i chwilę później znów byłem w drodze.

Wpierw powolutku jechał wyremontowany Elektryczny Zespół Trakcyjny EN57

A z drugiej strony nadjeżdżał osobowy skład na haku EU 07
Plan wycieczki obejmował dziś przede wszystkim Cmentarz Jeńców Radzieckich, w okolicy os. Janek. Dotychczas miałem okazję jeździć tamtejszymi ścieżkami wielokrotnie, jednak nigdy nie trafiłem na to specyficzne miejsce. Cmentarz, jak przeczytałem, jest utrzymywany głównie przez życzliwych ludzi, miasto raczej niezbyt dobrze o nim pamięta. Szkoda tylko, że ogrodzenie zostało zjedzone przez mrówki złomiarki. Wokół został tylko goły beton. Na końcu ścieżki znajduje się tablica pamiątkowa, a na betonowym cokole z pewnością było coś jeszcze, pewnie czerwona gwiazda, podobnie jak na pomniku w mojej dzielnicy, która pewnego dnia zniknęła z racji na swoją symbolikę.

Została tylko brama, a nad nią ponury napis: "Cmentarz jeńców radzieckich".

Pamiątkowa tablica, wygląda dość współcześnie.
Ciąg dalszy wycieczki krajo, a właściwie miasto-znawczej poprowadził w niemal drugi koniec parku/lasu, zaskakując drugi raz. Niby znam tę drogę, jeździłem tamtędy nie raz, a tu proszę. Drzewa bronią swoich tajemnic. Tymczasem ja już kiedyś nosiłem się z zamiarem zlokalizowania i sfotografowania ów obiektu, tymczasem nie spodziewałem się, że jest tak blisko. No dobrze, chodzi mi o wieżę ciśnień. Jakoś mam do nich wielki sentyment, wiele się o nich naczytałem, kilka już opisałem na moim blogu, ale wciąż czuję niedosyt i chęć dotarcia do tych, których mi brakuje.

Ukryta obok dość ruchliwych ścieżek pozostaje w większości niedostrzeżona.

Wieża znajduje się w dzielnicy Gliwice-Sośnica, zbudowana została na przełomie 1916 i 1917 roku, zgodnie z sugestiami Richarda Kleinau. Posiada prostą i masywną, ceglaną konstrukcję. Podstawa ma około 10 metrów średnicy, sama wieża natomiast ma 30 metrów wysokości. Wewnątrz pozostały jedynie dwa żelbetowe podesty całkowicie ogołocone z instalacji i schodów. Według dostępnych mi informacji wieża nie spełniła swojej funkcji, którą miało być zaopatrywanie w wodę rozrastający się kompleks kopalni "Sośnica". Docelowo wieża miała uniezależnić kopalnię od niewystarczającej sieci wodociągowej z Zaborza. Wodę czerpano z odkrytego źródła głębinowego poprzez studnię głęboką na 27 metrów i o średnicy 800 milimetrów. Poprzez szereg filtrów pompowano wodę wpierw do dolnego zbiornika wieży o pojemności 6-8 m³, a następnie do drugiego, który już zaopatrywał sieć wodociągową. Oszacowana wydajność źródła wynosiła 100 litrów/minutę, co niestety nie wystarczało potrzebom kopalni, a nadmierne czerpanie wody powodowało jej zamulenie. Ostatecznie problem rozwiązano poprzez budowę nowego wodociągu z Zaborza, a wieża straciła swoje znaczenie.

1 komentarz :

  1. Na tym zdjęciu z pociągiem, chyba otworzyła się jakaś dziura czasoprzestrzenna. Albo ja to tylko tak widzę?

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zostaw komentarz :)