piątek, 27 maja 2011

Niebezpieczne miasto

Po zagonieniu roweru do roboty przyszło też z niej wracać, jednak deszcz jakoś nie zachęcał do kręcenia. Na szczęście wiedział kiedy przestać padać i niemal o suchej głowie wróciłem do domu, by coś szybko zjeść i pognać w gonitwę za ekipą, która uciekła mi już na drogę do Bytomia. Jakoś ostatnio się zniechęciłem do tego miasta i tamtejszej Masy, jednak ołowiane chmury, które groziły w każdej chwili ścianą deszczu na przekór prognozom, zachęciły mnie, by odpuścić znów Katowice. Dodatkowo większa ekipa i jakoś bardziej się chciało wybrać bliższe miasto. Pognałem głównymi arteriami wpierw Zabrza, później Bytomia, żeby dotrzeć na 10 minut przed rozpoczęciem i jednocześnie złapać ekipę, która ruszyła przede mną, żeby nie musieć tak później się spinać, jak ja. 
Na miejscu sporo ludzi, wg. organizatorów około 224, mnie jednak dziś jakoś to szczególnie nie rajcowało. Cały peleton rozciągał się niesamowicie, robiły się ogromne dziury, a atmosfera wśród uczestników była godna cmentarza, nie radosnego happeningu. Na szczęście skończyło się to dość przydługawe jeżdżenie i poznawanie nowych zakątków wyludnionego dziś miasta. Wraz z moją ekipą pojechaliśmy więc odprowadzić wpierw nasze miłe towarzyszki.
Wracało się zdecydowanie sprawniej, szybciej i ciekawiej, a sam dostarczyłem nie lada atrakcji. Na jednym z zakrętów coś mi strzeliło do głowy, żeby użyć hamulca, co okazało się okazją do bliższego poznania się z kawałkiem nowej, mokrej i pełnej drobnego, niewidocznego żwiru nawierzchni. Wpierw poległ rower ciągnąc za sobą pióropusz iskier, a ułamek sekundy później i ja. Na szczęście nie skończyło się to większymi urazami, poza ów żwirem, którego całą resztę drogi próbowałem się pozbyć z rąk i rękawiczek zwłaszcza. Zarysowany pedał i klamka, to jedyne usterki Morfiny, ja natomiast mam kilka śladów na prawej ręce i dla równowagi rozwalone nieco prawe kolano. Słowem, "do wesela się zagoi".
To teraz idę zmywać z siebie dalej ten drobny żwir i smar z łydki, a później wypadałoby odespać pracowity tydzień... A zdjęć tym razem będzie brak...

1 komentarz :

  1. Widzisz, wiedziałem na którą Masę się nie wybrać. W Bytomiu poza tym, że jest już za nadto komercyjnie, to do tego zbliża się okres przedwyborczy, zatem impreza znów nabierze charakteru happeningu.

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zostaw komentarz :)