sobota, 14 maja 2011

Okragła dziesiątka

Jak nigdy niemal przyszło mi się spóźnić na ZMK. Na szczęście wyrobiłem się na miejsce jakieś 10 minut przed rozpoczęciem, a to poniekąd za sprawą zmiany roweru na Scotta P5. Rower na wąskich oponkach toczy się zdecydowanie szybciej po asfalcie i tylko szyny i polskie dziury są w stanie go zatrzymać.
Dotarłem! Ekipa już czekała, a aparaty poszły w ruch, jakbym jakąś sławą był ;)
Pamiątkowe foto dla prasy, która nas odwiedziła.
Na miejscu czekała już mnie spora ekipa, która ciągle się rozrastała. Ja przywitałem się ze znajomymi twarzyczkami, by chwilę później otrzymać radio i zacząć przemawiać do tłumów. Ochoczo ruszyliśmy pod potężną eskortą radiowozów i z dwoma policyjnymi motorami na czele. W blasku kogutów, dźwięku syren i rowerowych dzwonków i trąbek, spacerowym tempem ruszyliśmy w ulice Zabrza, by przypomnieć  swoim istnieniu i zachęcić innych, bo do nas dołączyli na swoich rowerach, by wspólnie zadbać o dobre życie rowerzystów. Po drodze dołączył do nas Goofy, który złapał nas na podjeździe z pl. Teatralnego, przy okazji strzelając kilka genialnych fotek. Jadąc na czele spędzałem czas wpierw w towarzystwie dwuosobowej ekipy na monocyklach, później z Anią, Goofym, Jankiem i Danielem, którzy płynnie się zmieniali i umilali wspólny przejazd wspaniałymi rozmowami. Ponadto co jakiś czas podjeżdżał radiowóz, który filmował całą akcję i również dokumentował zdjęciami.
Pomachajmy fotografowi - Janek, dzięki za fotki!
Rowery, rowery, rowery... a za nami piękny korek na ponad kilometr.
Znamienita czołówka peletonu: Serafin, Daniel, Goofy, jak na le Tour de Zabrze.
Po całej Masie miałem kolejną okazję przejechać się na Danielowym René, którego siodełko było stokroć wygodniejsze od mojego obecnego w trekingowym Szkocie. Później jeszcze jechałem na poziomce i chyba zakochałem się w tej formie rowerowego przemieszczania się. Dwie ulubione czynności - leżenie i jazda na rowerze - zostały połączone w jedno. Gdy tylko będę miał okazję, kupię bez zastanowienia!

To i następne zdjęcie, to dla odmiany dzieło Goofiego.
Krótka przejażdżka na ultra wygodnej poziomce - nawet naturalnie czerwona.
Dałem się przekonać do afterowych planów i nie żałuję, choć miałem raczej w głowie wizję odespania po wczorajszym koncercie. Zacne grono siedziało dość długo i gdy wróciłem do domu, przywitały mnie same zera na zegarku. To był bardzo udany dzień, dopisała pogoda, humory i wszystko, co tylko mogło.

3 komentarze :

  1. Rowerzysta w odblaskowej kamizelce na polu rzepaku staje się zupełnie niewidoczny :P

    Dzięki za super masę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również Wam dziękuję za wspaniały przejazd!
    @Goofy601 - raz jeszcze dzięki za zdjęcia

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zostaw komentarz :)