Pogoda na zamówienie

Dziś pierwszy raz zagoniłem rower do roboty w ramach w pełni popierając akcję Zagoń Rower do roboty. Jednak miałem w tym jeszcze inny cel. Obliczając dokładnie czas, który poświęcam codziennie na dotarcie do pracy i spowrotem, wyszło mi, że rower jest ponad dwa razy szybszy. Do tego doszedł argument, że dziś Masa Krytyczna w Gliwicach i już nie było innego wyjścia, żeby na spokojnie zdążyć do sąsiedniego miasta. 

Jak zwykle rowerem, wszędzie docierałem przed czasem, podjechałem więc po Kubusha, gdzie zebrała się też nieco większa ekipa na Masę. W Gliwicach oczywiście byliśmy również przed czasem, dlatego z gracją objechaliśmy w koło centrum pozdrawiając mijanych rowerzystów, którzy również jechali już na pl. Krakowski, gdzie tradycyjnie wszystko się zaczyna.

Rowerów, z ich właścicielami zebrało się tym razem znów ponad setka, a przejazd kolejny raz zabezpieczała nam policja i straż miejska. Dzięki temu przejechaliśmy dość sprawnie i spokojnie, ale przede wszystkim bezpiecznie. Szkoda tylko że miasto jakby wymarło i dużo ulic i chodników po prostu świeciło pustkami.

Po przejeździe tradycyjnie zebraliśmy się, żeby pojechać w gronie znajomych na ognisko. Tym razem zmieniła się lokalizacja, za którą niezbyt przepadam choćby dlatego, że jest dużo dalej. Jednak nie można marudzić, ważne, że spędziliśmy ten miły czas wspólnie, a powrót do domu minął bardzo spokojnie i szybko.