|
To miejsce ze słońcem za plecami nam się szczególnie spodobało. |
Człowiek wraca dość późno z pracy, zmęczony, zjada odgrzany obiad i... roweru mu się zachciewa. Tak właśnie działa na mnie słoneczna pogoda i ośmiogodzinny nadmiar środowiska joomla!. Szybki telefon i już piętnaście minut później jechałem z
Jankiem w obranym przez niego kierunku i nie do końca znaną mi trasą.
Morfina szybko pozwoliła zapomnieć o dolegliwościach dnia codziennego, raczyliśmy się więc świetną trasą, która wiodła przez wpierw Rokitnicki a później Bytomski las.
Janusz oprowadzał po poznanej już przez siebie trasie, a ja chłonąłem jak gąbka każdy metr jazdy w świeżym, leśnym mikroklimacie. Dawno tak mnie nie cieszył zapach choinek i szutr pod kołami, który dostarczał niesamowitych wrażeń, zwłaszcza, gdy tylne koło uciekało w niespodziewanych momentach w różne strony.
Godzina jazdy minęła nam jak z bicza strzelił i nim się obejrzeliśmy, dotarliśmy do RedRock, na którym urządziliśmy sobie tym razem małą foto-sesję. Tak cykaliśmy zdjęcia, jechaliśmy kawałek dalej i znów, aż dotarliśmy po sam kamieniołom. Kawałek dalej jeszcze poskakaliśmy po skałkach, jednak coraz niższe słoneczko ponaglało, by wracać. Odwrót zaplanowaliśmy już mniej przyjemnym asfaltem, co pozwoliło nam dotrzeć jeszcze przed zmrokiem pod nasz domostwa. Resztę niech dopowiedzą obrazy:
|
W lewo, prawo, znów lewo... i w dół. |
|
Morfina lekko zasmakowała dolomitowego złota. Ja ubrudzony nieco bardziej. |
Zamyślony Daniel z blogu obok serdecznie dziękuje za pozdrowienia. A zdrowie się przyda, zwłaszcza to psychiczne, z którym coraz gorzej.
OdpowiedzUsuńP.S.: Nie korciło Cię żeby sobie skoczyć?
Trzymałem się z dala od skarpy, ale Janek... inna historia ;)
OdpowiedzUsuńTo zabrzmiało jak bym tam spadł :D a wpis miał charakter pośmiertny :P
OdpowiedzUsuń