czwartek, 7 lipca 2011

Zamiennie

Niestety, z niektórymi osobami ciężko się dogadać co do terminu spotkania i po miesiącu odkładania i przekładania terminu mówię dość i dorzucam focha gratis.  Dziś, kolejny raz wbrew wcześniejszym planom, wyjechałem pokręcić się ostatecznie z Jankiem, który nadto miał nawet pomysł gdzie jechać, przynajmniej na najbliższe 6 kilometrów. Solidna i niezawodna firma i towarzystwo w jednym. Misją nr. 1 było bezpiecznie dotrzeć na pl. Wolności z laptopem na plecach. Nic jednak nie mogło pójść dziś zgodnie z planem, ale to chyba dobrze, bo kolejne "zbiegi okoliczności" wychodzą mi ostatnio na plus. Spotkaliśmy Goofy'iego, który wracał właśnie z rajdu po okolicznych sklepach w poszukiwaniu nowych gum. Podjechaliśmy więc wspólnie w umówione miejsce, gdzie Janek przetestował Free Hot-Spot, przekazał zdjęcia i jeszcze puścił internetowe radio, jakbyśmy mało zmieszania wprowadzili.
Teraz po krótkiej zachęcie pojechaliśmy jeszcze do ostatniego sklepu rowerowego na trasie Goofiego, który okazał się strzałem w dziesiątkę, choć bynajmniej nie dla naszego poszukiwacza idealnej gumy. Wypytawszy o wszelkie modele zrezygnowany Goofy pogodził się z wizją "allegro", ja natomiast dobyłem swoich ostatnich oszczędności i zakupiłem... mocno przeceniony bagażnik na sztycę. Niestety montaż pod sklepem zakończyliśmy statusem "mission failed". Janek więc użyczył swojej przestrzeni bagażowej i pognaliśmy czym prędzej na jego warsztat nieopodal podziemnego kompleksu parkingowego pod jego willą.
Z pomocą całego profesjonalnego zaplecza technicznego właściwie bezproblemowo uporaliśmy się z upgradem mojego bika o nowy osprzęt zwiększający jego możliwości transportowe. Oczywiście nie mogło zabraknąć profesjonalnego ważenia wszystkiego na sam koniec i tak cały rower w stanie surowym waży nadal 15.1 kg, natomiast z całym osprzętem dokładnie dwa kilogramy więcej.



Bogatszy o nowy sprzęt pojechałem z moimi towarzyszami tym razem pod włości Goofiego. Niestety w związku z wakacyjnym okresem brakowało tym razem dekoracji jego wspaniałych trawników, więc podjechaliśmy od razu podjazdem w kierunku jego willi. Po dłuższej rozmowach i kolejnych upomnieniach lokaja, który prosił już na obiad, pożegnaliśmy się i już tylko z Jankiem pognaliśmy pod szyb Maciej, z zamiarem uzupełnienia bidonów o krystalicznie czystą wodę z tamtejszego podziemnego punktu ujęcia wody. Niesamowitym i wartym odnotowania był fakt, że nie napotkaliśmy tym razem ogromnej kolejki cechującej wszystkie miejsca opatrzone napisem "darmowe", "gratis", czy "free". Było pusto i spokojnie, więc zaspokoiliśmy nasze pragnienie i uzupełniliśmy zapasy bez najmniejszej chwili oczekiwania. Teraz już pozostał powrót do naszych apartamentów w rytm strzelającej co chwila korby lub pedału - sam już nie wiem czego. Bynajmniej wkurzające to było, a świadomość braku klucza do korby przytłaczała jeszcze bardziej. Cóż, trzeba będzie w końcu oddać Morfinę na przegląd po tych skromnych 2 tysiącach przebiegu w 3 miesiące. Tylko jak to możliwe, że wysiadło łożysko maszynowe? Dowiemy się w serwisie...



PS: Z powodu niedziałającego poprawnie bloggera:
1. Prezencja właściciela z nowym nabytkiem.
2. Janek wszystko sprawdzi, nic nie umknie fachowemu oku.
3. Torba Janka też pasuje - dopiszę do listy dla św. Mikołaja.
4. Sweet focia na koniec dnia.
Autorem zdjęć 1-3 jest  Goofy, 4 to dzieło Janka.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Śmiało, zostaw komentarz :)