poniedziałek, 4 lipca 2011

O włos

Czaił się jakiś podstęp wręcz wisiał w powietrzu. Podejrzanie słoneczne popołudnie postanowiłem od razu wykorzystać na kilka rowerowych chwil. Po kilku odmowach w końcu zadzwonił Piernik i to właśnie z nim dziś przyszło pokręcić. Po krótkiej naradzie wybraliśmy za cel Chudów żeby odebrać garść wiedzy spisanej w zeszyt. Pognaliśmy równie szybko, jak wiejący dziś z uporem maniaka wiatr, który przeganiał po niebie ogromne i złowrogo wyglądające kłęby chmur. Gdzieś już niemal na miejscu dotarło do nas, że ów ciemne chmury suną wprost nad nasze głowy, na szczęście obyło się bez musowego postoju, a raczej panicznego poszukiwania jakiegoś schronienia w szczerym polu, lub lesie. 

Złowrogie chmury, a my jedziemy w ich stronę. 
Po ukończeniu misji "wiedza", poprzedzonej dwoma telefonami i szukaniem właściwego adresu, udaliśmy się w drogę powrotną. Tym razem dla odmiany jechaliśmy nieco ciekawszą, a na pewno mniej ruchliwą, niż 3-ego Maja okolicą. Po odprowadzeniu Piernika postanowiłem zrobić sobie jeszcze rundkę honorową i czmychnąć do domu, bo tym razem paskudnie granatowe niebo zdawało się otaczać mnie z każdej możliwej strony. Wstawiłem rower do garażu, nasmarowałem łańcuch i wróciłem do domu, by usłyszeć za plecami dosłownie ścianę deszczu. Więc po coś jednak te wszystkie dziwności i przeciwności się przydały - chwila i bym wracał mokry.
Hmmm, jakie mogło być przeznaczenie tego mostu? Dziś niebieski szlak.

1 komentarz :

  1. Też dzisiaj tak miałem. Ledwo pod dom zawitałem, a tu deszcz. Tyle, że jak wlazłem na pierwsze piętro mego apartamentu, to już było słońce.

    Dziś pogody już nie odgadniesz!

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zostaw komentarz :)