wtorek, 20 kwietnia 2010

Piaskownica?

Mimo tych wszystkich nieszczęść, nieprzyjemności i tak dalej, czasem zdarzają się dobre rzeczy. I tak po czterech spędzonych roboczo godzin wraz z Januszem, udało się nam ożywić mój stary rower. Cóż, dużo w nim zaszło zmian, ale ważne jest to, że działa i nie trzeszczy. Oczywiście po południu wybraliśmy się wszystko sprawdzić w praktyce, a miejscami bywało ekstremalnie. Wpierw niewinny przejazd "remizą" (wtajemniczeni, bądź starsi mieszkańcy Mikulczyc wiedzą gdzie to jest), dalej łąką, aż trafiliśmy na wielki lej pełen... piasku! Ależ była frajda... Piasek na wszelkie modele uniemożliwiał nam jakiekolwiek przemieszczanie się i dlatego świetnie się bawiliśmy. To takie suche błoto. Apropos błota, to dalej już się czaiło na nas, bo tu ciekawostka. Ludzi o słabszych nerwach prosimy nie czytać dalej. Mój rower był czysty! Za sprawą Janusza oczywiście - on czyścił, bo mu się chyba nudziło, a ja w tym czasie skutecznie składałem rower w całość. Przejechaliśmy też w końcu przez słynne rokitnickie lasy w stronę Helenki, a stamtąd już ordynarnie zjechaliśmy asfaltem w "pełnym galopie". Na naszej liście miejsc do odwiedzenia musiał się znaleźć oczywiście nasz ulubiony wiadukt nad dawną A4 (obecnie DK88) w pobliżu dróżniczówki Michał, gdzie zwykliśmy czatować na pociągi, ten jednak postanowił nas nawet tam doprowadzić, bo spotkaliśmy znany i lubiany TEM2 już przy przejeździe na ulicy Kopalnianej. Dzień mimo wszystko chyba udany. Tylko jakiś taki poobijany jestem...

Jeszcze odrobinkę... wjadę... i... i... i... i stoję...

- Istne wariactwo
- Ale jaka frajda!

Co z tego, że wali się świat? Mnie się nie chce wstać.

Nasz towarzysz drogi. TEM2. Po prostu piękna maszyna.

1 komentarz :

  1. Musicie mnie kiedyś zabrać na te Wasze ekstremy. Chętnie bym zasiadł na jakimś wiadukcie z ludźmi, którzy wiedzą w czym rzecz. Ja zaproszę Was na mój ulubimy nad ul. Drzymały, a Wy może zaprosicie na swój.

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zostaw komentarz :)