I nie zacznę tego od popularnego powiedzenia "święta, święta...". Święta powinny trwać cały rok, taka idea. Tyle osób to powtarza, a wciąż nie widać efektu. Właściwie w domu nie było w tym roku jakieś szczególnej, świątecznej atmosfery. Znów ważniejsze okazało się sprzątanie, gotowanie i świąteczne wypieki niż po prostu spędzenie ze sobą tego wolnego przecież dla niemal wszystkich czasu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak wyglądały nie tylko moje święta. Ośmielę się powiedzieć nawet, że w tym roku święta były kiepskie, bo dodatkowo zaraziłem się jakimś czymś, co objawia się zużyciem chusteczek liczonym w metrach kwadratowych. Ale jakoś to przeżyłem do wczoraj, dziś już znacznie lepiej. Tylko ten nudny i męczący kaszel od którego boli mnie już niemal wszystko. A jako, że tak już sobie marudzę, to wspomnę, że zaprosiłem kogoś w poniedziałek, później we wtorek i tak czekając zjadłem z nudów wszystkie czekoladowe słodkości, którymi miałem niecny plan dokarmiać moją zaproszoną "ofiarę" oglądając koncerty w HD. I zmarnowałem dwa popołudnia, choć pewnie i tak nic bym nie osiągnął zważając na moje samopoczucie, a czułem się jak mokry chomik, a właściwie ślimak na patelni. I tym sposobem złamałem moje postanowienie o niemarudzeniu na łamach blogu. Zaraz, zaraz, czy nie obiecałem na miesiąc? No to chyba nie złamałem. Ale chyba znów obiecam, bo marudzić każdy może... Dobra, włączamy optymizm, przecież dziś ma przyjść pocztą naszą polską (i już pierwszy powód do niepokoju) długo oczekiwana płyta, dodam pierwsza, którą wylicytowałem, a nie kupiłem przez "kup teraz" i jej wysyłka była droższa, niż sama płyta. No to czekam pełen dobrych myśli... Na koniec zdjęcie? Nie, dziś zdjęcia nie będzie. A jak ktoś bardzo chce, to znacie mojego mejla, możecie mi wysłać, to wtedy dodam....
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)