czwartek, 17 czerwca 2010

Messerschmitt

Oto moje dzieło, czyli pierwsza przygoda z kartonem i dużą ilością kleju: Messerschmitt Me 109G-6. Zdaję sobie sprawę, że pełen niedoskonałości, ale ostatecznie jak na początek, jestem zadowolony. Wśród "bajerów" są kręcące się koła, śmigło, oraz ruchome stery wysokości i kierunku na ogonie. Model pochłonął około 30 roboczogodzin, a ogólnie sklejanie z moim leniwym nastawieniem trwało blisko półtorej miesiąca, choć powinienem skończyć w tydzień od rozpoczęcia.
Czyż trzy kartki, odpowiednio wycięte i posklejane, nie potrafią być piękne?





1 komentarz :

  1. Moje gratulacje. Gdybym nie był taki nerwowy, to pewnie też bym się czymś podobnym zajął.

    Miałem kiedyś kolegę, który sklejał modele hitlerowskich statków z kartonu. Były to naprawdę potężne konstrukcje, które wykonywał z niewiarygodną wręcz precyzją.

    Pewnego dnia znudziła mu się część kolekcji i postanowił się wraz ze mną trochę zabawić. Nasmarowaliśmy spody klejem polimerowym, by nie przemakały i kładliśmy te statki na tafli małego basenu, który ów kolega miał wykopany na działce.

    Zabawa polegała na tym, że gdy się ściemniło, nabijaliśmy na metalowe pręty nasze plastikowe zabawki i podpalaliśmy. Topiący się plastik spadał na swobodnie pływający statek powodując liczne pożary na pokładzie. "Alianckie bombardowania" trwały do momentu, gdy statek zupełnie spłonął lub do chwili, gdy nie mieliśmy już plastiku do podpalenia.

    To były piękne lata szczeniackiej młodości.

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zostaw komentarz :)