Jak sama nazwa wskazuje, dzisiejsze popołudnie upłynęło mi na wycieczce z Siostrzyczką.
Ponieważ upał dawał się mocno we znaki, dość leniwie przemieszczaliśmy się spod DMiTu, gdzie się spotkaliśmy, w stronę parku/lasu w okolicy ulicy Matejki. Jak to zwykle bywa, mimo kilku dni solidnych upałów, trafiliśmy na nico błota. Wśród innych atrakcji trzeba też odnotować znikające ścieżki i rzucające się na nas gałęzie, ale ostatecznie lepsze to, niż rozgrzany asfalt. dy znudził się nam las, postanowiliśmy podjechać pod pomnik Pstrowskiego, by tam usiąść na ławeczce i wsłuchiwać się w szmer wody w fontanny. Jednak to, co zastaliśmy, przerosło wszelkie wyobrażenia: tłumy, dosłownie masa ludzi, dzieci i zwierząt biegających przez plac, a zwłaszcza fontannę. Nie zapowiadało się nawet na odrobinę spokoju, a zamiast szmeru wody w repertuarze raczej były krzyki wrzaski, pojechaliśmy więc do parku przy Dubiela i tam spędziliśmy kilka chwil na parkowej ławeczce.
Później jeszcze na chwilę Siostrzyczka zaprosiła mnie do siebie i ostatecznie wracałem już w cudownym, nocnym krajobrazie: gwieździste niebo, światła lamp i pędzących zatruwaczy powietrza i zdecydowanie chłodniej, choć jeszcze ciepło. 22ºC około 22:00 wydają się zaskakujące.
Mamy lato? Nie, zwariowaną pogodę bez wyczucia umiaru i umiarkowania. Trzeba poważnie pomyśleć nad przeniesieniem się do piwnicy. Gniazdko z uziemieniem jest, tylko czy internet będzie łapał sygnał...
Na koniec jeszcze raz "dziękuję" dla mojej kochanej siostrzyczki za mile spędzone popołudnie na rowerach :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Śmiało, zostaw komentarz :)