wtorek, 22 czerwca 2010

By się ruszyć

Dziś, jako że trzeba powoli przygotowywać się do egzaminu, co chwila miałem ochotę na rower. Na szczęście już rano musiałem wyskoczyć do centrum, więc oczywiście pojechałem na rowerze i prawdopodobnie dzięki temu wszystko zajęło ze 4 razy mniej czasu niż komunikacją miejską plus dojście piechotą.
Popołudnie jeszcze bardziej zachęcało by znów pogryźć oponami asfalt, dlatego niewiele się zastanawiając napisałem do Janusza, by po kilku minutach spotkać się już z nim i ruszyć w drogę. Jako pierwszy cel obraliśmy hałdę, z nadzieją na dobrą widoczność. Nie zawiedliśmy się, widoczność była lepsza, niż aparat zdołał uchwycić. Dalej podjechaliśmy przez os. Młodego Górnika w okolice koksowni, by upolować jakąś kilkutonową zabawkę na szynach, ale jak zwykle najlepsze przejechało nim my dojechaliśmy. Nieco niechętnie więc wróciliśmy do domu przez Biskupice, czując jakiś niedosyt, wewnętrzny głód, za który ostatecznie obwiniliśmy nasze żołądki i każdy z nas w domu postanowił zakończyć wyprawę obfitą kolacją.
Mało kilometrów, ale za to dużo wiatru i to nie tylko w polu. Mało też słów, dlatego resztę niech znów dopełni obraz zapisany elektronicznym cudem w pikselach.

Ten delikatny rys na horyzoncie to... Beskidy. Niestety bez filtrów UV ciężko.

A tak wygląda rowerowa radość z dotarcia na szczyt.

za co tak bardzo kocham Zabrze i w ogóle Śląsk?
Wystarczy przejechać kilka kilometrów, by znaleźć się w zupełnie innym świecie. 


Leniwa TEM2 w blasku równie dziś leniwego słońca.

Coś mnie w nich zaintrygowało, więc tu są.

Wietrząca przedział ET.
Elektrowozom jednak brak tego czegoś, co ma spalinowóz, jak i parowóz.
 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Śmiało, zostaw komentarz :)