Teatru "A" czytelnikom mojego bloga przedstawiać chyba już nie muszę, bo wspominałem o nim już niejednokrotnie. Wczoraj, dzięki kombinacji zaszłych faktów, miałem niesamowitą przyjemność zobaczenia kolejnego, premierowego spektaklu w wykonaniu właśnie Teatru "A" przy kościele pw. Wszystkich Świętych.Cała historia zaczęła się dzięki Kasi, która zaoferowała, że pojedziemy samochodem, co zważywszy na godzinę rozpoczęcia przedstawienia - 21:30 - było jedyną słuszną możliwością dotarcia i powrotu z Gliwic. Pojechaliśmy więc pod klasztor Franciszkanów i stamtąd już pieszo, w towarzystwie RMFowej rodzinki z o. Mariuszem OFM na czele wyruszyliśmy na miejsce spektaklu. Przedstawienie miało odbyć się pod kościołem, jednak szybko okazało się, że odbywa się ono w tajemniczym, nie odkrytym zakątku, czyli na placu za budynkiem fary. Nie zabrakło oczywiście spotkań "po latach", a właściwie miesiącach i tu serdecznie pozdrawiam wszystkich, których miałem szczęście tam spotkać i wiem, że niektórzy tu nawet zaglądają (pozdrowienia dla Kasi T. - dziękuję za miłe słowa :) ).
Wreszcie się zaczęło. I teraz mam wielki dylemat, bo mimo, iż to już czwarte widowisko, które miałem okazję zobaczyć (wcześniej widziałem już: Pastorałkę, Pieśń o św. Franciszku i Apokalipsę), to ciężko mi podjąć się choćby próby recenzji czy opisu tego, co widziałem. Wspomogę się więc tutaj słowami samych twórców dzieła:
"Spektakl oparty jest na kanwie ewangelicznej Przypowieści o siewcy, którą opowiedział Jezus zgromadzonym słuchaczom. Siewca wyszedł siać. Los poszczególnych ziaren jest odmienny - trzy pierwsze, padając: jedno - koło drogi, drugie - na grunt skalisty, wreszcie trzecie - między ciernie, zwracają uwagę na źródła niebezpieczeństwa, które nie pozwala ziarnu przynieść plonu. Te ziarna, które "padły na ziemię dobrą [...] Wzeszły, wyrosły i wydały plon..."
Owa na pozór łatwa w odczytaniu fabuła (przypowieść ewangeliczna to przecież opowiastka, której zadaniem jest podawanie w przystępnej formie, "dotykanie" ważkich prawd religijnych,) intryguje niezwykłym potencjałem teatralnym i aktualnością - prowokuje pytania o jakość "życia duchowego" współczesnego człowieka.
Motyw Siewcy, zasiewu, ziarna, które "winno obumrzeć, by przynieść plon" to motywy nieustannie obecne w naszej kulturze, obecne ponadto jako wątki wegetatywne we wszystkich mitologiach.
Twórcy przedstawienia wykładnię Przypowieści o siewcy opierają na starochrześcijańskiej koncepcji (wyrosłej jeszcze z filozofii greckiej): Chrystus - Logos - tytułowy Siewca- Osobowe Słowo w spektaklu zostaje posłany przez Stwórcę Słowa Odwiecznego, aby siać "słowa" właśnie. Stawiając pytanie o Sprawcę wszystkiego, nawiązując do judeo - chrześcijańskiej (choć przecież uniwersalnej) koncepcji pierwotnej szczęśliwości, do biblijnego podania o Edenie, do koncepcji grzechu pierwotnego - twórcy zdecydowali się sięgnąć po muzyczne środki ekspresji. W tym miejscu w sukurs przyszła bogata tradycja metaforyzacji świata zrodzonego z muzyki - typiczne wydarzenia opowiadane są zgodnie z intuicją mitologiczną, w muzycznym dziele, o dramatycznym przebiegu.
Partyturę owego dzieła możemy rozpisać w następujący sposób:
Bóg - Sprawca świata "wzbudza" pierwotną harmonię (vide: harmonia/muzyka sfer, koncepcja rodem ze szkoły pitagorejskiej); ten stan szczęśliwości przerywa pojawienie się na świecie Zła - w opozycji do eufonii (dobrych dźwięków) wkrada się kakofonia - brzmienie fałszywe; człowiek zanurzony w takim świecie odczuwa głęboką tęsknotę za utraconą harmonią, to Siewca - Zbawca ofiarowując samego siebie (Ziarno, które przynosi plon stukrotny, obumierając uprzednio), staje się gwarantem zebrania na powrót rozsianych "słów" we wspólną "pieśń stworzenia".
Wszędobylski fałszywy ton otrzymuje w spektaklu kolejną referencję: świat, w którym Zły staje się gospodarzem teleturnieju - on ustanawia reguły tej "gry". Mamiąc kolejnych uczestników pozłotką "atrakcyjnych nagród", wikłając ich w kicz i sztuczność owego show, prowadzi nieuchronnie do okrutnego "wyeliminowania z gry". To Siewca, ktoś spoza "fabryki rozrywki", może "przerwać emisję" teleturnieju, płacąc za to najwyższą cenę - Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (z Ewangelii Janowej; J 15, 13)."
Źródło: http://www.teatr-a.art.pl/
Poniżej pozostawiam jeszcze kilka niedoskonałych zdjęć "z telefonu", które mam nadzieję zaostrzą apetyt na zobaczenie spektaklu przy pierwszej okazji "na żywo".
No widzę że gdy ja robiłem za taksówkarza i kucharza przy grillu, ty miałeś kolejną okazję do rozkoszowania się spektaklem teatru A.
OdpowiedzUsuńNormalnie aż zazdroszczę.